Dziś na hasło „komedia romantyczna”, szczególnie z dopiskiem „polska” kinomani z wrzaskiem uciekają sprzed kas, niż zatem dziwnego że lukę jakości postanowił wypełnić Teatr Dramatyczny.
W tym celu wynajął zawodowca i postawił na młodych. Aktorów i widzów. To wszak najwdzięczniejsza widownia, a i zapewne bohaterowie, komedii romantycznych. A „Motyle są wolne” ma świetny tekst, na białostocką scenę przeniesiony w tłumaczeniu i adaptacji Anny Frąckiewicz. No i z racji powstania – początek lat 70. XX wieku, nawiązuje do idei wolnej miłości propagowanej przez niedobitki hipisów.
Zatem na białostockiej scenie zobaczymy i takie porywy wolnej miłości i aktorów w dezabilu i będziemy mogli serdecznie śmiać się z niezłych dialogów. Szczególnie, że opierając się na sprawdzonych w komedii romantycznej receptach – Leonard Gershe w wieku 35 lat wszak zdobył nominację do Oscara za „Funny Face” z Audrey Hepburn – zestawia swobodnie traktującą seks 19-latkę z romantycznym chłopakiem starającym się uwolnić spod władzy apodyktycznej matki. Szczególnie, że od urodzenia nie widzi. Dziewczyna zwana Jill, ma apetyt na przystojniaka i raczej braki w kieszeniach, bo zje dosłownie wszystko z jego kuchni, a i marzącego o karierze muzycznej młodzieńca takoż skonsumuje. Matka, jak na komedię przystało, wkroczy w najmniej odpowiednim momencie, za to przejdzie głębszą przemianę duchową niż owa Jill rozdarta pomiędzy obiecującym role w podrzędnym pornoteatrze reżyserem i oczytanym inteligencikiem. Szczęściem – niepełnosprawność bohatera nikomu tu nie przeszkadza – są żarty ze ślepoty, ale wypowiedziane przez ociemniałego bohatera, a zatem w ramach i dobrego smaku i znacznie późniejszej politycznej poprawności.
Grająca rozwiązłą 19-latkę po przejściach Urszula Szmidt zdaje się jakby stworzona do tej roli. Tryska energią, pełno jej na scenie. Kiedy z racji roli niepełnosprawnego, nieco wycofany Dawid Malec uśmiecha się, zastępuje mimiką dziesiątki słów. Fantastycznie sprawdza się w roli zasadniczej matki Jolanta Skorochodzka, bo to ona, nie ociemniały chłopak, w tej adaptacji przeżywa największy dramat i przechodzi największą przemianę. Jeszcze jednym komediowym akcentem jest pojawienie się Michała Kamińskiego w roli seks łowcy młodych aktoreczek. Zbigniew Lesień każdej z postaci przypisał konkretne zadania i wydaje się, że spełniły oczekiwania reżysera. Dodatkowym atutem jest bardzo udana muzyka Piotra Mikołajczaka. Minimalistyczna, acz pomysłowa scenografia, odpowiadająca tekstowi to zasługa Elżbiety Terlikowskiej-Misiak.
„Motyle są wolne” można polecić młodym nie tylko na romantyczną randkę. Dość niejednoznaczne zakończenie pozostawia spore pole do dyskusji. A że starsi widzowie, dzięki dobrej realizacji, też podczas premiery bawili się niezgorzej, wydaje się, że z tą sztuką Teatr Dramatyczny mógłby właściwie, jak to dawniej bywało, ruszyć w objazd po terenie. W końcu to międzynarodowy hit i w dodatku – ciągle aktualny.

Czapka Mikołaja na wieży ratuszowej w Głogowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?