Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejowy cyrk dobiegł końca

(mk)
Kompromitacja biegłych i porażka prokuratury - tak właśnie zostanie zapamiętany proces dotyczący rzekomych nieprawidłowości przy sprzedaży dziesięciu białostockich lokomotyw.

Tylko roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i pięciu tysięcy złotych grzywny domagał się wczoraj prokurator dla Wojciecha S. i Jerzego G., byłych warszawskich dyrektorów związanych z PKP oskarżonych o doprowadzenie kolei do straty ponad dwóch milionów złotych. Koledzy z Białegostoku, którzy im to ułatwili, zasłużyli zdaniem prokuratury na 1500 złotych grzywny. Obrońcy i oskarżeni wnosili o uniewinnienie.
Skąd taka pobłażliwość oskarżyciela? Jeszcze kilka lat temu, kiedy najpierw policja a później prokuratura wszczynała postępowanie w tej sprawie wydawało się, że mamy do czynienia z jedną z największych afer. W latach 1997-99 przez działanie sześciu oskarżonych białostocka kolej miała stracić 2 miliony 241 tysięcy złotych. Sprzedano je bowiem niemieckiej firmie za 789 tysięcy złotych - a ta po niewielkich naprawach odsprzedała je Koreańczykom. Tymczasem - zdaniem biegłych z zakresu lokomotyw i księgowości z Białegostoku - lokomotywy warte były o wiele więcej, bo ponad trzy miliony złotych
Jednak pawie dwuletni proces wykazał, że zarzuty prokuratury, które na początku wydawały się bardzo poważne - oparte są tak naprawdę na bardzo wątpliwych podstawach. Ten proces był niezwykły pod wieloma względami. Jednak w środowisku będzie on głównie kojarzony z kompromitacją powołanych w tej sprawie białostockich biegłych i prestiżową porażką białostockiej prokuratury okręgowej.

Niekompetentni i nierzetelni
Najwięcej emocji wzbudziły przesłuchania biegłych, bo to na ich wyliczeniach oparty został akt oskarżenia. Już przed sądem okazało się, że biegli nie potrafili wykazać, na czym opierali swoje wyliczenia.
- Były porównania przychodów z poszczególnymi danymi i wychodziły różne kwoty - jeszcze wczoraj tłumaczył swoje wyliczenia jeden z biegłych z Białegostoku.
- Ci biegli wykazali się brakiem wiedzy. Byli niekompetentni i nierzetelni - podsumowała wczoraj ich wystąpienia mecenas Krystyna Gryszkiewicz, jedna z adwokatów broniących kolejarzy. - Na przykład biegły księgowy myli pojęcia takie jak: zysk, przychód, strata.
Takie wypowiedzi "ekspertów" tylko rozsierdziły obrońców i oskarżonych, a sąd zmusiły do powołania nowego zespołu biegłych. Prokuratura okręgowa miała na to dziewięć miesięcy. W końcu eksperci z Politechniki Krakowskiej zgodzili się wydać opinię. Wyszło im jednak, że kolej nie tylko nie straciła na tej sprzedaży, ale zarobiła pół miliona złotych. Taka opinia była zupełnie nie po myśli prokuratury.

Ostatnia próby prokuratury
Jeszcze wczoraj prokurator próbował ratować proces - złożył wniosek o powołanie trzeciego zespołu biegłych.
- To prokuratura wybrała biegłych. Nie było przeszkód, żeby oceną powierzono bardziej kompetentnemu zespołowi. Prokuratura miała na to dziewięć miesięcy - uzasadniała wczoraj sędzia Beata Wołosik odrzucenie wniosku. - Składanie takiego wniosku na tym etapie procesu zmierza tylko do jego przedłużania.
Dlatego sąd zdecydował zakończyć proces. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony za tydzień w czwartek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny