Przekazany do zbiorów sweter można oglądać w górnym holu Muzeum Pamięci Sybiru w ramach cyklu Eksponat Miesiąca. Cykl ten cieszy się dużą popularnością. Muzealnicy prezentują w nim przedmioty należące do poszczególnych Sybiraków, ich rodzin oraz osób, których losy związane były z terenami tworzącymi Sybir. Każda pamiątka kryje w sobie liczne, fascynujące historie.
Sowieci przyjechali po nich w niedzielę, 19 czerwca 1941 roku, czyli właściwie już trzy dni przed atakiem Niemców na Związek Radziecki, w ostatniej chwili - opowiadał Witold Sienkiewicz, syn Janiny Karpińskiej. - Mimo, że wiadomo było jak ta wojna się potoczy, Sowieci nie zrezygnowali z wywózki.
Rodzina na Syberii spędziła 5 lat
Witold Sienkiewicz wspomina, że zabrano Aleksandra Karpińskiego, jego żonę Leokadię Karpińską, która wówczas była w ciąży oraz pięcioro ich dzieci. Wśród nich była również dziesięcioletnia wówczas Janina. W międzyczasie ojca rodziny aresztowano i osadzono w więzieniu w Augustowie. Dzięki nagłemu wybuchowi wojny niemiecko-sowieckiej udało mu się jednak wydostać na wolność. Niestety, jego najbliższych przewieziono do sowchozu „Skotowod" w Chakaskim Obwodzie Autonomicznym. Kiedy dojechali na miejsce, zostali dokwaterowani do domu, w którym otrzymali jeden pokój, w którym musieli się pomieścić. Niestety, nie wszystkim udało się wrócić do Polski. Syberia zabrała dwójkę dzieci, które umarły podczas pierwszego roku pobytu tam.
Warunków, które zgotowała im Syberia nie wytrzymała Irenka, która miała trzy latka - wspominał pan Witold. - Nie znając tamtejszych owoców prawdopodobnie zjadła coś podobnego do porzeczek, strasznie się rozchorowała i zmarła. Najmłodszy, Leszek, urodził się już tam, jakoś jesienią. Niestety jego mama, a moja babcia nie miała pokarmu, ciężko było w ogóle z żywnością i też nie wytrzymał tamtych warunków i umarł. Tak więc już w pierwszym roku pobytu dwoje tam zostało.
Dzieci pracowały tak ciężko jak dorośli
Dzieci ogółem nie miały łatwo. Musiały pomagać w utrzymaniu rodziny i ciężko pracowały. Jeden z braci pomagał przy koniach, a i Janina pomagała swojej mamie jak mogła. Zajmowała się ogródkami, a dodatkowo dziergała skarpety, rękawice czy swetry.
I właśnie wtedy, będąc nastolatką, zrobiła sweterek, który ufarbowała w soku z jagód. Zniszczone ubranie, dzięki któremu lepiej znosiła chłody, przywiozła ze sobą w 1946 r. do Polski.
Kiedy wojna się skończyła i rozeszła się ta wiadomość pojawiła się euforia na myśl o powrocie do Polski - opowiadał pan Witold. - Sprzedali więc wszystko co miało wartość i okazało się, że jednak na zimę jeszcze zostaną. Ta zima była trudna. Właściwie zostali prawie z niczym. Ale jednak wiosną spełniło się marzenie, że wrócą do kraju (...) Dziadek też przeżył i już w Polsce rodzina się spotkała oraz urodził się jeszcze jeden syn, powojenny.
Witold Sienkiewicz dodał, że jego mama niedawno, bo w ubiegłym tygodniu, skończyła 93 lata. Praktycznie przez całe życie wspominała pobyt na Syberii, dużo o tym mówiła - nawet wtedy, kiedy inni z różnych powodów woleli milczeć. Chętnie też śpiewała piosenki i liczyła po chakasku.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?