Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

BTL. Wyspa Demonów. Teatr Bunraku i musical idą w parze. Waldemar Wolański wrócił do przeszłości (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
BTL. Wyspa Demonów - próba medialna
BTL. Wyspa Demonów - próba medialna Jerzy Doroszkiewicz
Białostoczanin Waldemar Wolański w Białostockim Teatrze Lalek wyreżyserował według własnego scenariusza spektakl „Wyspa Demonów”. Inspirowany teatrem Bunraku, z świetną choreografią i wręcz musicalowymi melodiami piosenek ze słowami w oparach absurdu i częstochowskich rymów.

Jak to zwykle już na scenie Białostockiego Teatru Lalek bywa, reżyserzy łączą różne formy, eksperymentują, a w dodatku nie zapominają o młodych widzach. I taka jest właśnie „Wyspa Demonów”. Dopiero kiedy sięgniemy do genezy tekstu sztuki, nabiera ona bardziej przewrotnego znaczenia. Bo okazuje się, że „Wyspa Demonów” miała być wystawiona w łódzkim Arlekinie w połowie lat 80. ale spektakl zatrzymała cenzura. I pewnie nie tylko dlatego, że aktorzy mieli śpiewać „jest źle, a będzie jeszcze gorzej”. Nie wszyscy pewnie pamiętamy, że PRL była wtedy w głębokim kryzysie gospodarczym, a Lech Wałęsa – osoba wówczas prywatna, jak chciała ówczesna propaganda, tuż po rejestracji NSZZ „Solidarność” obiecywał Polakom właśnie „drugą Japonię”. A ta Japonia w wizji baśniowej Wolańskiego to wioska, która daje się otumanić demonowi, odważni podkulają ogony i trzeba sił nadprzyrodzonych, by wszystko wróciło do normy. Widać łódzcy cenzorzy byli nad wyraz przenikliwi, by połączyć wizytę Jana Pawła II w Polsce z Wałęsą i kryzysem gospodarczym. Sztukę zatrzymali, byśmy ją teraz mogli oglądać też niezupełnie dowolnie, a przynajmniej nie w teatrze, tylko na ekranach telefonów czy laptopów. Ale możemy. I jest na co popatrzeć.

Świetne sceny zbiorowe, realizowane według choreografii Joanny Wolańskiej, podporządkowane tekstom piosenek i muzyce Krzysztofa Dziermy nabierają tu wręcz musicalowego wymiaru. Świetne melodie, oczywiście z obowiązkowym orientalnym sznytem, napisane zostały do wręcz absurdalnych słów. „Toyota, Sanyo, Tokio...” Wszystko, co kojarzy się z Japonią – można znaleźć w refrenach. I trudno się nie uśmiechać. Polacy japońskie wyroby widywali wtedy tylko na półkach Pewexów, używana toyota była dość abstrakcyjnym marzeniem. Kiedy przebrani w czarne stroje stylizowane na kimona aktorzy zasłaniają twarze, zaczyna się animacja lalek w typie Bunraku. Do poruszania jednej potrzeba trzech osób i dają sobie wszyscy radę całkiem nieźle. Widz może też zauważyć mechanizmy do poruszania rękoma figur i zachwycać się ich sposobem chodzenia. Stroje lalek i aktorów, jak i scenografię wystylizowała Joanna Hrk. Proste pomysły z kilkoma planami, zastawki udające las, z malowidłami nawiązującymi do japońskich grafik – wszystko to jest spójne, a jednocześnie nieprzegadane.

Za to w tekstach piosenek i niektórych dialogach fanatycy poprawności politycznej mogliby się doszukiwać niewłaściwych podtekstów. Bo Musume śpiewa „jak tu iść, gdy wąskie kimono i wąskie oczy”, a w innej scence skóra jej jeszcze bardziej żółknie. Ale Wolański nikogo nie obraża – po prostu świetnie bawił się językiem i skojarzeniami, nawet kiedy celowo stosował częstochowskie rymy. Moim zdaniem to właśnie piosenki są najlepszymi elementami przedstawienia. Dialogi trzech sąsiadek są z perspektywy domowej kanapy nieco za długie, choć uważne ucho wysłyszy, że „z wioski znikają niewygodni dla Tsunami ludzie”. Perspektywa domowa nie pozwala też usłyszeć reakcji dzieci na cztery następujące po sobie sceny walki z demonem. Przepyszny Adam Zieleniecki z wachlarzem, operujący mieczem, w genialnym stroju Piotr Wiktorko, stylizowany na Bruce’a Lee Maciej Zalewski miotają się po scenie, zanim przegrają. Krzysztof Dzierma puścił wodze fantazji oraz oko do widzów ilustrując czwartą walkę – wystylizowanej na ninja Łucji Grzeszczyk, w podkładzie wykorzystując motywy z „Gwiezdnych wojen”, serii o Bondzie, „Mission Impossible” i wreszcie „Stawki większej niż życie”. Potrzebny będzie przepiękny smok – również animowany przez trzech aktorów, by wszystko skończyło się dobrze. I tylko w gorzkiej piosence w okolicy finału usłyszymy „wyjeżdżajcie, póki czas”.

Skoro wcześniej dowiadujemy się, że „im bardziej cierpimy, tym bardziej demon staje się potężny” tekst baśni Waldemara Wolańskiego jawi się rzeczywiście nad wyraz aktualnym. Przemyślane ustawienie kamer, profesjonalny dźwięk i reżyseria telewizyjna sprawiają, że akurat to przedstawienie, choć momentami dłużące się, z przyjemnością obserwuje się na ekranie. Ale niemożność usłyszenia reakcji najmłodszych podczas widowiskowych walk z demonem przypomina, że istotą teatru jest interakcja. A na to żadne internety nic nie poradzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny