Jak opowiedzieć historię Pałacu Kultury i Nauki, by nie zanudzić, a przy tym pokazać historię umarłego miasta, zagłady, wykluczenia, wciąż odradzającej się ksenofobii, antysemityzmu? Najprościej korzystając z dawnych kronik i miejskich legend teatralne flesze i podawać je w zawrotnym tempie. A przy tym jeszcze mieć pomysł na reżyserię i wsparcie ze strony choreografa. I będzie sukces.
Gdyby to było takie proste, telewizja i sceny teatralne pełne byłyby historycznych spektakli, tymczasem Agata Biziuk postanowiła opowiedzieć historię z tych raczej niewygodnych. Bo cała Polska wie, że warszawiacy i wstydzą się tego całego PeKiNu i jednak go w jakiś sposób kochają. Bo wrósł w centrum i zburzyć się nie da. Zresztą - po co? A po co powstał?
Od tego rozpoczyna swoją narrację autorka i reżyserka. A przy tym przemyci co i rusz trudne stosunki polsko-sowieckie. Bo z jednej strony ten cały PeKiN to prezent niechciany, a z drugiej to jednak Sowieci ginęli wyzwalając Polskę. A że Stalin nie pozwolił im pomóc powstaniu warszawskiemu? Cóż winien szeregowy krasnoarmiejec? Agata Biziuk ów PeKiN personifikuje, ba - oddaje mu głos. I jak to w przypadku jej reżyserii bywa, aktorzy grający tę rolę zmieniają się w zależności od fantazji i wyczucia ich możliwości scenicznych. Łatwo się domyślić, że to Mateusz Trzmiel będzie zaczynał i kończył spektakl symbolicznymi narodzinami i zmierzchem budowli, błagając o wybaczenie, bo przecież nikogo nie zabił. A wewnątrz tego przekładańca pojawią się i wyznania budowniczych, i wspomnienia z baletów Kongresowej, przekomarzania zawodowych prostytutek i studentek dorabiających sobie do stypendium, będzie radosne śpiewanie "Pust wsiegda budziet Sołnce" i rozliczenie z antysemicką nagonką Gomułki, który tłumaczy się, że "ma żonę Żydówkę". Jakby tego było mało, Agata Biziuk sięgnie po wspomnienia z cudownych lat 90. XX wieku, kiedy okolice Pałacu Kultury i Nauki zamieniły się w wielki bazar, a zewsząd dobiegały dźwięki disco polo. Nie zabraknie legendarnych słów "sztandar wyprowadzić" z ostatniego zjazdu PZPR, czy smutnego wymazywania historii w postaci wywiezienia z pałacu rzeźby autorstwa Aliny Szapocznikow. Zatem lekcja historii PRL-u to wyborna i spektakl ów z powodzeniem można włączyć do programu WoS nie tylko w stolicy. Szczególnie, że zagrany jest zaiste brawurowo. Oprócz szalonego w zmianach emploi Mateusza Trzmiela, który dobije widza etiudką z pacynką Gomułki, urzeka Paulina Moś - zmieniając się z dancingowego króliczka a la Playboy, a to w Mieczysława Rakowskiego, a to w tropicielkę Żydów, czy dziennikarkę. Helena Radzikowska podbija serca nieudanym, oczywiście ze względu na scenariusz, striptizem, a raczej spowiedzią striptizerki amatorki, ale też jest młodą dziewczyną na śmieciówce, czy właśnie wspomnianą sławną polską rzeźbiarką. A Mateusz Trzmiel... Polską, by po chwili stać się Amerykaninem. Świetnie do zespołu pasuje Michał Karwowski, o ciekawym emploi i świetnych partiach, przeznaczonych w zamyśle dla Pawła Rutkowskiego. Agata Biziuk niezwykle trafnie obsadziła w roli narratora czy sowieckiego sołdata Daniela Czaczę Antoniewicza, zaś scena z nauką wodnej gimnastyki symultanicznej zagrana przez Monikę Soszkę to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Anna Sawicka-Hodun przygotowała rozliczne u Papahemy sceny zbiorowe, zatem co i rusz nie brakuje na niewielkiej scenie szaleństwa - nie tylko, kiedy aktorzy wcielają się w córki i synów dancingu. Bo dramatyczne i kameralne sceny zbiorowe dotyczą z kolei przemilczanej nieobecności Żydów w Warszawie.
Co i rusz Agata Biziuk przywołuje duchy zamordowanych w gettcie, czy zagazowanych w komorach warszawiaków wyznania mojżeszowego, mocno akcentuje, że ich duchów w stolicy zdają się współcześni nie czuć i nie dostrzegać, sznurem mikrofonu zaciskającym się w pętlę ukazuje krzywdę antysemickiej nagonki roku 1968. A kiedy Karwowski z Moś palcami wskazują na widownię wyszukując Żydów, zimny pot może spłynąć po plecach. Nic zatem dziwnego, że dziękując publiczności Mateusz Trzmiel powiedział,że spektakl ten dedykują wolności. Także tej od nienawiści i pogardy.
Można mieć tylko nadzieję, ze Teatr Dramatyczny, zawsze chętnie współpracujący z Teatrem Papahema dogada się jakoś z wywodzącą się z Białegostoku formacją, by mogła znów zagrać "PeKiN" w Białymstoku. Nie tylko dla szkół, dla wszystkich, którzy szukają w teatrze czegoś więcej, niż rozrywki - choć i tej w spektaklu Agaty Bizuk nie brakuje. Warto czekać.
tekst i reżyseria: Agata Biziuk
scenografia: Ľudmila Bubánová
muzyka: Natasza Topor
ruch sceniczny: Anna Sawicka-Hodun
reżyseria światła: Maciej Iwańczyk - Lighting Design
obsada: Daniel Czacza Antoniewicz, Paulina Moś, Helena Radzikowska, Michał Karwowski, Monika Soszka, Mateusz Trzmiel
Czytaj też: DSW 2019. ATB. Teatr Animacji w Poznaniu: ZA-Polska. Prawda musi boleć (zdjęcia, wideo)
Czytaj też: Teatr Papahema. Skłodowska. Radium Girl - od kabaretu do dramatu
Czytaj też: Shakespeare, czyli fuzja musicalu i kabaretu
Czytaj też: Festiwal Wschód Kultury\Inny Wymiar 2020. Koncerty, spektakle, wystawy. PROGRAM, OPISY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?