Kalendarz z fotografiami Tadeusza Rolke rozpoczyna cykl kolekcjonerskich wydawnictw pod szyldem Kalendarz Opery i Filharmonii Podlaskiej. Na spotkanie ze światowej sławy fotografikiem przyszły tłumy.
Tadeusz Rolke, mimo 88 lat, zachował niebywałe poczucie humoru. Zanim dostał zaproszenie z naszej Opery fotografował Teatr Wielki, czyli Operę Narodową w Warszawie. – Mogłem robić to co chciałem, byle tylko choć na jednym zdjęciu można było się zorientować o jaki gmach chodzi – przyznał fotograf.
Zamysłem białostockiego kalendarza także było ukazanie nieznanych zakątków gigantycznego gmachu. Zajrzenie z obiektywem do miejsc, do których zwykły śmiertelnik zwyczajnie nigdy nie dotrze – choćby wentylatorni. Ale bez obaw – na jednym ze zdjęć znalazło się sfotografowane po zmroku główne wejście do rozjaśnionego światłami, przeszklonego budynku. Bo jak mówił sam Rolke – jest wrażliwy na architekturę tak samo jak na długie nogi kobiet. Na spotkaniu w sali kameralnej wspominał swoją pierwszą wizytę w operze.
– Byłem oczarowany, bo powstało tu coś współczesnego i coś bardzo dobrego, w dodatku w pobliżu zielonego wzgórza i uroczej cerkiewki – powiedział Rolke. I wyjaśnił kulisy powstania wspomnianego zdjęcia z zewnątrz. Najpierw sfotografował wspomniane wejście z półkolistym zadaszeniem za dnia. Dobrał odpowiedni obiektyw, by kadr ukazywał rozmach budowli, ale też fotograf nie chciał posłużyć się nazbyt szerokokątnym obiektywem. Później wrócił w to samo miejsce przed wejściem po zmierzchu, kiedy w budynku zapaliły się światła, umieścił biorącą udział w całej sesji aktorkę naszej opery Dorotę Białkowską–Krukowską w wejściu, z którego rzucała długi cień na zewnątrz budynku, ustawił odpowiedni czas oraz przysłonę i miał zaplanowane ujęcie.
Podczas spotkania z miłośnikami fotografii kulisy warsztatu mistrza zdradziła Jolanta Byliniak, zajmująca się stylizacją modelki Rolkego. Okazało się, że zanim na planie zdjęciowym pojawiła się kobieta, fotograf wcześniej zrobił zdjęcia w zaplanowanych wspólnie z pracownikami opery miejscach. Kiedy powstały odbitki, i to w dwóch wersjach – na papierze matowym i błyszczącym – Rolke stworzył na ich podstawie rysunki, już z postacią modelki w konkretnych pozach i dopiero wtedy wrócił do Białegostoku na finalną sesję zdjęciową.
– Momenty żywiołowości były w tej sesji prawdziwą wisienką na torcie – przyznała Byliniak zafascynowana skrupulatnością i drobiazgowością przygotowań poczynionych przed zdjęciami. Mimo to do kalendarza trafiło jedno zdjęcie niezaplanowane. Widać na nim wielką ekspresję Doroty Białkowskiej–Krukowskiej. – Bo trzeba zachować radość fotografowania – tłumaczył z uśmiechem Tadeusz Rolke. I chociaż wykonał tysiące portretów czy sesji mody, nigdy nie chciał być fotografem reklamowym. – Kiedy powtarza się w nieskończoność ujęcia, opadają emocje – powiedział Rolke. – To nie dla mnie.
Fani pięknej fotografii ciągle jeszcze mogą kupić w kasie opery ten unikalny kalendarz. Same zdjęcia i artystyczną dokumentację pracy Tadeusza Rolkego w operze do końca marca można oglądać w Operowej Galerii Fotografii w gmachu przy Odeskiej.
Więcej w piątkowym Magazynie Porannego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?