MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Łapińska: Jestem - i bardzo to w sobie cenię - widzem absolutnie naiwnym

Rozmawiała Anna Kopeć
Joanna Łapińska - dyrektor artystyczna Nowych Horyzontów
Joanna Łapińska - dyrektor artystyczna Nowych Horyzontów Wojciech Wojtkielewicz
O tym czym jest dobry film mówi Joanna Łapińska - prawa ręka Romana Gutka

Niewiele osób wie, że dyrektorem artystycznym festiwalu T-Moble Nowe Horyzonty jest białostoczanka. Jak trafiłaś do ekipy Romana Gutka?
Joanna Łapińska: Któregoś dnia zaniosłam moje pierwsze CV i list motywacyjny do firmy Gutek Film. Wtedy to była chyba jedyna firma, w której chciałabym pracować i pierwsza, w której zostawiłam swoje dokumenty. Był 1 czerwca kiedy odebrałam telefon i w słuchawce usłyszałam „Dzień dobry, tu Roman Gutek. Czy nie przeszkadzam?” Zaprosił mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Po cichu liczyłam, że może uda mi się zostać wolontariuszką na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Los okazał się znacznie bardziej łaskawy, bo zaproponowano mi stanowiska koordynatora festiwalu. Było to wrzucenie na głęboką wodę, ale też maksymalne wejście w ten świat. Śmiałam się, że pracuję trochę jak na froncie. Któregoś dnia koleżanka z sekretariatu przyniosła mi plik CV osób, które chciały pracować na festiwalu jako wolontariusze.

Białystok kreuje się na miasto, w którym sztuka filmowa ma szczególne znaczenie. Ma być powołany fundusz filmowy, od dekady organizowany jest festiwal Żubroffka, stąd pochodził chociażby słynny reżyser Dżiga Wiertow. Czy mówienie o Białymstoku jako mieście filmowym jest uzasadnione?

Przy pierwszej myśli nie przyszłoby mi to do głowy. Myślę, że nie ma potrzeby kreować się na miasto filmowe lub niefilmowe. Natomiast bardzo doceniam to, co Białystok robi w promowaniu kultury filmowej. Ekipa Maćka Ranta z BOK wykonuje ogromną pracę. To jest cenniejsze niż cokolwiek innego, co uzasadniałoby nazywanie Białegostoku miastem filmowym. Ważne, że są tu ludzie, którzy kochają kino, rozumieją też kino trudniejsze i sprawnie działają na tym polu, by je promować.

Na festiwal T-Moble Nowe Horyzonty zgłaszanych jest mnóstwo filmów. Jak wygląda ich selekcja?

Klucz jest bardzo prosty: to nasz gust. Prezentujemy kino, które jest dla nas ważne. Oczywiście wszyscy nas pytają o definicje, nawet takie definicje próbujemy tworzyć. Da się opowiedzieć o tych filmach używając takich epitetów jak „kino przekraczające granice” czy neologizmu „kino nowohoryzontowe” lub „kino poszukujące” i „pokazujące nowy język filmowy”. Film musi do nas przemówić. Najpierw musi być emocja, nasze prywatne spotkanie z filmem. Jeśli on powie to coś, co jest najtrudniejsze do zdefiniowania, to wtedy jest to kino, które zaprezentujemy na festiwalu. Może nie zawsze jesteśmy takimi purystami, bo czasem ważny jest dla nas reżyser.

W Białymstoku w kinie Forum właśnie trwa przegląd filmów z festiwalu z Wrocławia. Którą produkcję szczególnie poleciłabyś białostockiej publiczności?

Najchętniej poleciłabym cały zestaw. Ten przegląd jest różny i to jest jego dużą siłą. Pokazuje, że kino nowohoryzontowe jest bardzo bogate, kolorowe. Wyjątkowym jest film Michaela Gomesa „Tysiąc i jedna noc”. Tu mamy do czynienia z trzema pełnometrażowymi filmami, które można oglądać w dowolnej kolejności. To kino szalenie wolne, bardzo dowcipne, zgrabnie łamiące reguły, a jednocześnie utrzymane przez reżysera w ryzach. O filmie „Lucyfer”, który zdobył Grand Prix festiwalu, od widzów we Wrocławiu wielokrotnie usłyszałam, że to najlepszy film, jaki widzieli od lat. Ten film naprawdę robi wrażenie. Nie tylko tym, że oglądamy go w formacie koła, dzięki czemu mamy wrażenie, że z kimś innym, jakąś siłą wyższą pooglądamy świat, o którym opowiada reżyser. Fenomenem jest też film „Widzę, widzę”. Nie bez powodu obraz ten zdobył nagrodę od widzów.

A dobry film to...

Taki, który potrafi poruszyć w nas emocjonalne nuty. Musi działać na emocje. Ja jestem, i bardzo to w sobie cienię, widzem absolutnie naiwnym. Poddaje się regułom kina gatunkowego: boję się tam, gdzie trzeba się bać, śmieję się tam, gdzie jest śmiesznie. Dobry film to taki, który potrafi poruszyć. Może to jest odpowiednia definicja.

Masz jeszcze jakieś związki z rodzinnymi miastem?

Mieszka tu moja mama i brat. Staram się regularnie ich odwiedzać albo zapraszam do Warszawy. Bardzo lubię Białystok. Gdzie tylko mogę to promuję to miasto opowiadając, jak jest ciekawe. Ale przyznaję, że kiedy odwiedzam rodzinę, mam mniej czasu na eksplorowanie miasta. Mam poczucie, że już coraz mniej je znam. Białystok bardzo się zmienił, szczególnie w ostatnich latach. Dziś to już jest zapełnienie inne miasto.

Jakie?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo dziś już coraz mniej je znam. Wyjechałam stąd po maturze, prawie 20 lat temu. Zawsze będę lubiła atmosferę Białegostoku, zawsze będę czuła sympatię i będę z nim związana. Ale wiem, że przede mną wciąż jest do odrobienia praca domowa, czyli odnalezienie moich dawnych ścieżek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny