Zabił ojca przedłużaczem. Twierdzi, że się bronił

Zbrodnia wyszła na jaw po dziewięciu dniach. Był 14 lutego. Policję wezwał sąsiad. Zaniepokoiło go, że tak zimno, a okno w mieszkaniu Edmunda Z. od kilku dni jest otwarte. I że skrzynka na listy jest pełna.

Policjanci weszli do domu przez okno. Zwłoki znaleźli w dużym pokoju. W szafie był przedłużacz - dziś wiadomo, że to narzędzie zbrodni. Podejrzenie od razu padło na syna 67-latka.

Adama mundurowi zatrzymali już dzień później. Był z kuzynem na wsi niedaleko Korycina. Pierwsze przesłuchanie i 37-latek się przyznał.
Zabójstwo na Słonecznym Stoku. Syn zabił ojca. Mieszkańcy bloku nie wierzą, że Adam zamordował tatę

- Twierdził, że zrobił to w obronie własnej. I że nie chciał zabić ojca - opowiada Wojciech Zalesko, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. To ta prokuratura skierowała właśnie akt oskarżenia do sądu przeciwko Adamowi Z.

Na rozprawę czeka w areszcie. Był zawodowym kierowcą. Jeździł tirami, ale kilka miesięcy przed tragedią miał stracić pracę. I siedział z ojcem w domu.

Twierdzi, że od lat był w konflikcie z ojcem, który nadużywał alkoholu. Rodzic miał być agresywny.

W dniu tragedii - zeznał Adam - spokojnie oglądał telewizję, gdy do pokoju wtargnął ojciec. Miał nóż w ręku i zaczął nim grozić. Miała wywiązać się szarpanina.

W czasie wizji lokalnej oskarżony zmienił wersję. Ojciec wchodząc do pokoju nie miał noża, tylko od razu przedłużacz w ręce. I próbował zacisnąć go na szyi syna. Adam się nie dał i zacisnął kabel ojcu.

„Adam, zostaw, zostaw, co ty robisz?!” - te krzyki Edmunda Z. słyszeli lokatorzy bloku przy ul. Witosa. Później nastała cisza. Adam Z. tak długo zaciskał biały przewód na szyi rodzica, aż ten przestał oddychać.

Oskarżonemu grozi kara od 8 do 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocie.