Włodzimierz Pietroczuk ma być odwołany. Radni nie śpieszą się

Zgodnie z wnioskiem Centralnego Biura Antykorupcyjnego radni powiatu do 19 maja mieli odwołać ze stanowiska starosty Włodzimierza Pietroczuka. Nie zwołali jednak na czas sesji rady.
Jak się dowiedzieliśmy, czekają na opinię prawników wojewody, bo mają wątpliwości, co do podstaw prawnych wniosku skierowanego przez CBA. Zgodnie z prawem wojewoda musi zareagować w przypadku, gdy w ciągu miesiąca radni nie przegłosują wniosku CBA. Wezwie on radę powiatu do zajęcia się sprawą w ciągu kolejnych 30 dni. Według naszych informacji, sesja rady odbędzie się nie wcześniej niż 25 maja.

Jeśli radni nie odwołają starosty, wojewoda będzie zmuszony wydać zarządzenie zastępcze. Do takiej sytuacji doszło w przypadku burmistrza Moniek. Z punktu widzenia starosty, takie rozwiązane jest najbardziej korzystne. Gdyby bowiem stanowiska pozbawili go radni, nie miałby nawet możliwości odwołania się od ich decyzji. Jeśli uczyni to wojewoda zarządzeniem zastępczym, staroście przysługuje prawo zaskarżenia tej decyzji do sądu administracyjnego. Wówczas - dopóki nie zapadnie ostateczna decyzja sądu - samorządowiec nadal będzie pełnił swe stanowisko. Nawet do następnych wyborów.

CBA chce odwołania Pietroczuka, bo zdaniem śledczych złamał on zapisy ustawy antykorupcyjnej, zasiadając w zarządzie Podlaskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, która ma w statucie wpisaną działalność gospodarczą. Pietroczuk twierdzi, że jest niewinny. W PROT reprezentował powiatu hajnowski i czynił to społecznie. A działalność gospodarcza organizacji polegała jedynie na sprzedaży pamiątek w punkcie informacji turystycznej w Białymstoku.