- To bardzo prosta historia o miłości i śmierci - zdradza Andrzej Mastalerz, reżyser „Autostrady”. Właśnie trwają ostatnie prace nad spektaklem na małej scenie. Premiera już 29 grudnia.
Mastalerz pojawił się wcześniej w Białymstoku, choćby grając gościnnie w spektaklu „Ożenek”. - Parę lat temu aktorzy poprosili mnie, żebym znalazł jakiś fajny tekst - mówi reżyser. Jego zdaniem kilka lat temu w białostockim Teatrze Dramatycznym „nie był łatwy czas, koledzy wtedy mało grali”. Dlatego teraz skorzystał z zaproszenia i zaproponował polską prapremierę „Autostrady”. - To dobrze napisana sztuka, dobrze skonstruowane postaci, i co najważniejsze - niesie bardzo pozytywne przesłanie - wyjaśnia swój wybór.
Akcja sztuki rozgrywa się w Arizonie, bo napisał ją Amerykanin - Michael McKeever. - Na bieżąco czytam bardzo dużo dramatów i bardzo dużo osób pisze. Niestety, to się nie przekłada na jakość - tłumaczy swój wybór Andrzej Mastalerz.
W „Autostradzie” główny bohater, Charlie Cox - redaktor jednego z wydawnictw i niespełniony pisarz - pewnego dnia dowiaduje się, że jego życie może ulec radykalnej zmianie i wyrusza w podróż.
- Reżyser przyszedł bardzo dobrze przygotowany do tej pracy. To, co zaproponował „łyknęliśmy” od razu - mówi Sławomir Popławski, odtwórca głównej roli. - Tu mamy dość skromne środki wyrazu, inny sposób grania, nie tak jak w „Mayday”. I uprzedza, że w spektaklu nie będzie wielkiej dynamiki.
W wyjątkowej roli pojawi się Katarzyna Siergiej. - Andrzej Mastalerz narzucił dość twardo zarysowany charakter scen - mówi aktorka. - Po przeczytaniu scenariusza miałam jakieś wyobrażenie o swojej postaci i zmieszczenie się w jego formule było wielkim wyzwaniem - dodaje Siergiej.
Główny bohater spotka w podróży kilka osób, które mają zweryfikować jego dotychczasowe życie. Jedną z nich będzie mechanik Travis Dunn. W tę rolę wciela się Bernard Bania.
- To była praca nad szlachetnym aktorstwem, gdzie wszystko musi się zdarzyć w nas i się zdarza - opowiada Bania. I zaręcza, że „Autostrada” jest tak napisana, że już przy pierwszym czytaniu każdy z bohaterów wzbudza sympatię.
- Gramy dokładnie to, co autor chciał nam powiedzieć tekstem - dodaje Katarzyna Siergiej. - To otwarcie na siebie, nowe spojrzenie na aktora.
- Podoba mi się w tym tekście, że trzeba przyjąć, że śmierć jest, ale trzeba żyć tak jakby jej nie było - mówi Marek Cichucki, sceniczny Wally. - W tym spektaklu śmierć jest bardzo zabawną postacią - dodaje.
- Czasami trzeba dotknąć śmierci, żeby zacząć żyć - mówi słowami Charliego Coxa Sławomir Popławski. - Mój bohater uświadamia sobie, że nie może umrzeć, bo jeszcze nie zaczął żyć. - Widz będzie mógł uronić łezkę i dobrze się pobawić - przekonuje Bania.
Aktorzy zgodnie twierdzą, że muszą być na scenie jak jeden, sprawnie działający instrument. I obiecują, że to się uda.
Spektakl można obejrzeć:
29 grudnia o godz. 19.00 (PREMIERA)
30 grudnia o godz. 20.00
5 stycznia o godz. 17.30
6 stycznia o godz. 19.30
7 stycznia o godz. 19.30
2 lutego o godz. 17.30
3 lutego o godz. 19.30
4 lutego o godz. 19.30
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?