- Mówił, że jest związany z brytyjską rodziną królewską, podawał się za lekarza, za pracownika wywiadu. A wyłudzał pieniądze, twierdząc, że zainwestuje je w akcje prowadzonych przez siebie przedsiębiorstw - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Aneta Kamieńska.
Choć prokuratura zarzuciła 57-letniemu Stanisławowi Z. wyłudzenie od 68-letniej białostoczanki blisko 100 tysięcy złotych, sąd rejonowy uznał w środę, że może być mowa jedynie o kwocie nie mniejszej niż 30 tysięcy złotych. I tyle oskarżony ma pokrzywdzonej oddać.
- Jakie sąd miał dowody, by uznać tę kwotę za zasadną? W zasadzie żadnych. Nie ma potwierdzenia, że taka kwota została przekazana - mówiła sędzia Aneta Kamieńska.
Oprócz naprawienia szkody, Stanisław Z. usłyszał w środę wyrok ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Będzie też musiał informować kuratora sądowego o przebiegu okresu próby.
Fałszywi wnuczkowie skazani. Okradli prawie 20 osób w całej Polsce, zwrócą pieniądze.
Iście filmowa historia, której finał był na sali sądowej, zaczęła się w czerwcu 2016 roku. Pokrzywdzona białostoczanka poznała oskarżonego na bazarze, gdzie handlowała. Przedstawił się jako Andrzej Spencer. Mówił, że jest związany z brytyjską rodziną królewską. Jego ojciec miał być bratem księżnej Diany, a matka - amerykańską malarką. Mówił, że jest obywatelem Anglii, polskiego pochodzenia. Przez cały okres znajomości oskarżony mamił kobietę rewelacjami, że jest też lekarzem medycyny wojskowej i pracownikiem wywiadu. Aby uwiarygodnić 68-latce swoją wersję, pokazał jej zdjęcie w mundurze.
Stanisław Z. twierdził też, że ma wiele przedsiębiorstw, które prowadził w Warszawie, a na Podlasie przyjeżdżał w delegacje. Miał tu mieć kilka swoich willi.
W trakcie półtorarocznej znajomości z „kuzynem księżnej Diany” białostoczanka pożyczała mu pieniądze. Myślała, że inwestuje je w akcje firm Stanisława Z. Ostatnią gotówkę przekazała 57-latkowi w grudniu 2017 roku. A potem kontakt z „angielskim biznesmenem” nagle się urwał. Pokrzywdzona poszła na policję. Zeznała, że straciła prawie 100 tysięcy złotych.
W środę pokrzywdzona nie była zadowolona z ogłoszonego wyroku. Już zapowiedziała, że apelację albo że założy przeciwko byłemu amantowi pozew cywilny o zapłatę pozostałej kwoty. 68-latka nie szczędziła też gorzkich głów pod adresem oskarżonego.
- A gdzież tam! Ja nie byłam w nim zakochana! Pieniądze chciałam zarobić! To mnie omamiło - przyznała na sądowym korytarzu po ogłoszeniu wyroku.
Kim więc jest Stanisław Z.? Na pewno nie brytyjskim księciem. To mieszkaniec wsi w powiecie białostockim. Nie jest też ani lekarzem, ani wojskowym. Ma ledwo średnie wykształcenie.
- Tak! Już teraz nie jest generałem. Teraz za kominiarza się przebiera. Moja koleżanka go spotkała - twierdzi oszukana kobieta.
Wyrok jest nieprawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?