Miał być bezpłatny internet. Sekretarz: Musimy czekać na ruch Unii Europejskiej

Można powiedzieć, że jeden z ważniejszych i pewniejszych projektów został całkowicie położony. Inna sprawa, że cały ten pomysł raczej i tak byłby niewypałem. Wrażenie jest jedno: są pieniądze, trzeba je wydać, ale co będzie potem, nie wiadomo. Jakoś to będzie, jak ze wszystkim - napisał do nas Czytelnik (dane do wiadomości redakcji).

Podkreślił swoje zaniepokojenie bezczynnością gminy Dąbrowa Białostocka w sprawie projektu dotyczącego darmowego dostępu do internetu.

W dodatku chodzi nie tylko o Dąbrowę. Z projektu mieli też korzystać mieszkańcy Nowego Dworu, Korycina i Suchowoli, a na szerokopasmowy internet Unia Europejska przyznała już wstępnie pieniądze.

- Z tego co wiem, operatorzy internetowi działający na tych terenach, nie wyrazili na to zgody. Dodatkowo ten projekt niemal na 100 procent nie przejdzie notyfikacji, czyli urzędowego postanowienia w Komisji Europejskiej. A to oznacza, że z bezpłatnego internetu będą nici - napisał Czytelnik.

Sprawdziliśmy. Leszek Kiejko, sekretarz w Urzędzie Miejskim w Dąbrowie Białostockiej przyznaje, że sprawa rzeczywiście utknęła w martwym punkcie.

- Jesteśmy po wstępnych rozmowach z urzędem marszałkowskim, który pilotuje tę sprawę. Niestety, dopóki projekt szerokopasmowego internetu nie przejdzie notyfikacji w Unii, nic nie możemy zrobić. Sami czekamy na jakikolwiek ruch w tym temacie, żeby móc zacząć działać - zapewnia sekretarz Dąbrowy.
Dementuje jednocześnie, jakoby lokalni operatorzy sieci zablokowali projekt darmowego internetu. - Nie prowadziliśmy jeszcze na ten temat żadne oficjalnych rozmów z operatorami - podkreśla.

Leszek Kiejko mówi jednak, że przy realizacji tego projektu nie można wykluczyć problemów ze strony operatorów.

- Może być podobnie, jak przy uruchamianiu hotspotów. Trzeba jednak pamiętać, że darmowy internet zapewnia korzystanie z sieci w ograniczonym stopniu. Trudno więc mówić o konkurencji - podkreśla sekretarz gminy Dąbrowa.