MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maszyna Greko, kostka śnieżna i system Hatara

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego
Po położeniu kanalizacji na ulicy Kilińskiego pojawiła się granitowa kostka. 1937 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Po położeniu kanalizacji na ulicy Kilińskiego pojawiła się granitowa kostka. 1937 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
W 1932 roku magistrat podawał, że w mieście jest 378 ulic z czego 237 nie posiada nawet bruku, nie mówiąc już o chodnikach. Wyliczano, że ulice w mieście zajmują 100 km z czego 40 km było właśnie bez żadnej nawierzchni. Zaangażowanie ówczesnych elit w poprawę stanu białostockich ulic przybierało różne formy.

W minionych tygodniach zawładnął mną polemiczny charakter. Postanowiłem więc, że dość tego. Trzeba zażyć odrobiny spokoju w zaciszu historii. Nawet więc, jak to nazwano, rewolucyjne zmiany komunikacyjne planowane w okolicach dworców PKP i PKS nie wytrącą mnie z tego postanowienia. W tym przekonaniu utwierdza mnie to co widać gołym okiem. Tak brzydkiego, pozbawionego jakiegoś ładu fragmentu Białegostoku jaki mamy przy dworcach to nie ma chyba w centrum żadnego dużego polskiego miasta. Inna sprawa to ta, czy budowa nowych jezdni i ich mniej lub bardziej skomplikowanych połączeń może tę szpetotę zmienić.

Tego nie wiem. Wiem natomiast, że od początku doby motoryzacyjnej Białystok cały czas ma przed sobą lekcję do odrobienia. No to wreszcie hop w historię. Zaintrygowała mnie krótka notatka prasowa z 1931 roku. Oto we wtorek 17 lutego w sali kina Przystań, czyli w Ritzu, odbył się odczyt z „demonstracją filmową i zdjęciami fotograficznymi”. Temat odczytu - „Przerabianie dróg bitych i bruków, amerykańskim sposobem, maszyna Greko na powierzchnię twardą”. Może to wszystko mało porywające, tym bardziej, że nie mam pojęcia, jaką rolę odegrała maszyna Greko w rozwoju inżynierii drogowej. Fascynująca w tej notatce była jedynie osoba prelegenta. Był nim sam we własnej osobie pułkownik Mikołaj Kawelin. O jego zaangażowaniu w przemysł leśno- drzewny i sport wiemy. Ba, wiemy o jego talentach aktorskich, o których kiedyś pisałem za sprawą amatorskich przedstawień przygotowywanych w dworku Mieciełowskich w Ignatkach. O jego towarzyskich walorach to wręcz krążyły legendy, ale żeby przerabiać drogi bite na powierzchnię gładką i to za pomocą maszyny Greko? To sensacja.

Jedynym wytłumaczeniem tej ekstrawagancji może być fakt posiadania przez Kawelina luksusowego auta marki Buick, którego zawieszenie wystawiane było na nieustanne testy nie tylko na białostockich ulicach, ale i na drodze prowadzącej z Białegostoku do Majówki czy Rafałówki, gdzie Kawelin rezydował.

Zaangażowanie ówczesnych elit w poprawę stanu białostockich ulic przybierało różne formy. W maju 1931 roku prezes sądu okręgowego Leon Zubelewicz po przeprowadzce sądu do nowego gmachu przy ulicy Mickiewicza, zwrócił się do magistratu z prośbą o wyasfaltowanie tej ulicy na odcinku od Świętojańskiej do Elektrycznej, gdyż „turkot

przejeżdżających wozów ciężarowych przeszkadza odbywającym się posiedzeniom sądowym”.

Ta skądinąd słuszna propozycja sędziego Zubelewicza musiała wzbudzić pewne zdziwienie. Bowiem w 1932 roku magistrat podawał, że w mieście jest 378 ulic z czego 237 nie posiada nawet bruku, nie mówiąc już o chodnikach. Wyliczano, że ulice w mieście zajmują 100 km² z czego 40 km² było właśnie bez żadnej nawierzchni. Dalej obliczano też, że „zabrukowanie ulic i wyposażenie w chodniki kosztowałoby około 4 milionów zł, a więc nie może być mowy, aby nawet za kilka lat mieszkańcy tych 237 ulic przestali grzęznąć w błocie”.

Z problemem brukowania ulic borykano się od lat. Co pewien czas pojawiały się rozmaite zbawienne pomysły. Tak było na początku 1928 roku, gdy magistrat podjął negocjacje z Polskim Towarzystwem Impregnacyjnym, które wcześniej złożyło władzom miejskim ofertę „na wybrukowanie ulic naszego miasta kostką śnieżną wyrabianą z drzewa nasyconego konserwującymi składnikami chemicznymi, przeciwdziałającymi szybkiemu zużywaniu się kostki”.

Towarzystwo, aby przekonać magistrat do swojej technologii, zobowiązało się ułożyć kostkę śnieżną „tytułem próby”, na którejś z białostockich ulic. Niestety nic nie udało mi się znaleźć na ten temat. Widocznie pomysł w ocenie magistratu nie był dobry, bo w rezultacie kostka drewniana nie pojawiła się w mieście.

Takie nawierzchnie natomiast z powodzeniem stosowano w innych polskich miastach, tyle że pod koniec XIX wieku, kiedy ruch uliczny był znacznie mniejszy. Nawet warszawski Nowy Świat pod koniec tamtego stulecia został wybrukowany drewnianą kostką.

Z kolei w 1937 roku podjęto wreszcie decyzję, aby rozwiązać ten dotkliwy problem ulic wojewódzkiego miasta. Wpisywało się to w plan, jak wówczas pisano „europeizacji Białegostoku”. Pisano, że „ulice, które zostały już skanalizowane, będą zabrukowane granitową kostką, względnie półkostką. W roku bieżącym bruk granitowy będzie ułożony na części ulicy Kilińskiego i przed Urzędem Wojewódzkim [pałac Branickich] i miejmy nadzieję, że będzie trwalszym i tańszym od osławionego systemu Hatara, który kosztował miasto 180 tysięcy złotych, a która to afera cichutko poszła w zapomnienie”.

Tak cichutko poszła, że po latach trudno zorientować się o co w tej aferze chodziło. Mało tego. Trudno dziś zorientować się co też „osławiony system Hatara” miał też za cuda drogowe uczynić w Białymstoku. Opinia publiczna i tak traktowała brukowanie białostockich ulic jako jedną niekończącą się aferę. Pisano, że „niektóre ulice w śródmieściu - co kilka lat - są przedrukowywane, pochłaniając sumy, za które w ciągu ostatnich 10 lat mogliśmy mieć pierwszorzędny asfalt, a co najmniej granitową kostkę. Wystarczy przytoczyć dla przykładu ulicę Marszałka Piłsudskiego [Lipowa], na zabrukowanie której i remonty od 1925 roku [do 1937] wydano ponad 300 tysięcy złotych”.

Przy okazji tej informacji magistrat podawał kolejne dane statystyczne. Informowano, że w mieście jest 73,5 kilometra brukowanych ulic i aż 139,4 kilometra ulic bez bruku. Szacowano, że należałoby wydać 3 485 000 złotych, aby wszystkie ulice wyglądały tak jak na europejskie miasto przystało. Wielkość tej kwoty skutecznie oddalała jednak Białystok od Europy.

No dobrze, ale rodzi się pytanie, dlaczego snuto wizje o śnieżnych, granitowych kostkach i ich połówkach, a nie stosowano tradycyjnych, poczciwych kocich łbów? Ależ to proste, bo tu dopiero była pełzająca afera, ale o niej opowiem za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny