Igor Sokołowski podróż po Rosji poprzedził przejazdem przez Łotwę, później zagląda w północne rejony Rosji. Często zatrzymuje się w małych miejscowościach, nie przywiązuje uwagi do przewodników i zabytków. To co widzi, a przynajmniej, co spisuje, to obraz absolutnej nędzy i rozpaczy. Rozpadający się, pustoszejący kraj z zapitymi i raczej mało inteligentnymi ludźmi. Szczęśliwie dla czytelnika, co jakiś czas łaskawie zwraca uwagę na specyficzne atrakcje, które mogą zainteresować wytrawnych turystów.
Przez pół swojej podróży, nawet w tak historycznych miastach jak Psków, młodzieniec widzi głównie pijanych ludzi i ogólną korozję tkanki miejskiej. Dopiero odwiedzając miejscowość Kalazin, zaledwie 300 km na północ od Moskwy, czuje się że coś go ciekawi. A jest tym czymś wystająca ze zbiornika retencyjnego wieża dzwonnicy soboru św. Mikołaja, który pochłonęły wody Wołgi. I zaczyna jedną z fascynujących opowieści o wielkich budowach komunizmu.
Kilka stron poświęca Sokołowski szarlatanom wymyślającym własne religie, w które wierzą otumanieni, a może pozbawieni duchowej przeszłości Rosjanie. Bo jego zdaniem Cerkiew nie umiała zaopiekować się sierotami po komunizmie tak sprawnie jak owi fałszywi prorocy.
Autor nie stroni od spotkań z młodymi Rosjanami, z lubością pali ze wszystkimi papierosy i pije znacznie mocniejsze niż piwo, trunki. Uważa, że młodzi w Rosji nie chcą już być tacy jak rodzice, pić hektolitrów gorzały, chyba że muszą zrobić takim emploi przyjemność przybyszom z zachodu. Nie chcą też żyć w komunistycznym zakłamaniu, a po prostu rzetelnie i uczciwie się dorabiać. Diagnoza to ciekawa i zgoła nieoczywista, a poparta osobistym doświadczeniem.
Dużo więcej zaangażowania i miejsca w książce poświęcił autor Rostowowi nad Donem. To uosobienie wszystkiego, co fascynuje Sokołowskiego w Rosji. Wielokulturowość, połączenie betonu z carską architekturą, zła sława bandyckiego miasta. Na przekór stereotypom z kart książki czuć nieskrywana sympatię do stolicy południa Rosji. Wszak tu był siedziba Uniwersytetu Warszawskiego, gdy car postanowił ewakuować uczelnię z Warszawy na którą nacierały niemieckie wojska podczas I wojny światowej. Sokołowski szczegółowo objaśnia, że wielokulturowość polega głównie na niewchodzeniu sobie w drogę, bo już o małżeństwie Rosjanki z muzułmaninem lepiej nie myśleć. Anatema bądź wydziedziczenie to najlżejsze z kar, jakie mogą spotkać rostowskich Romea i Julię.
Autor dostrzega też i poznaje społeczność żydowską Rostowa, ale aż zęby bolą, że redaktor książki przepuścił wyjątkowo niesmaczne określenie "żydowski kościół" w stosunku do zabytkowej synagogi. Wielbiciele filmu "System (Child 44)" z pewnością chętnie przypomną sobie prawdziwą historię "Rzeźnika z Rostowa". Tak, to miasto zdecydowanie w nowej książce młodego podróżnika zostało opisane najbardziej wnikliwie i zwyczajnie - najciekawiej.
"Spokojnie. To tylko Rosja" udowadnia, że znając język można spokojnie penetrować zakamarki wschodnich sąsiadów dysponując jedynie gotówką i rozklekotanym golfem. Trzeba jednak lubić ten kraj. Wakacje w Hiszpanii czy Tunezji albo Egipcie na pewno nie dostarczą tyle stresu, tylko - że tam już wszyscy byli. A Rosji w wymiarze ludzkim bać się nie ma powodu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?