Powstanie VII Symfonii Dmitrija Szostakowicza, także oskarżonego o formalizm, jest zdaje się tylko pretekstem do wielkiego fresku historycznego o czarnych latach Sankt Petersburga. Tu nie ma białych nocy, malowniczo podnoszonych mostów, jest za to czarna noc szalejącego stalinowskiego terroru. Nienawidzący z całego serca pięknego carskiego miasta Stalin, niszczył je nasyłając bandytów z NKWD, którzy hodowali szpicli i donosicieli. Gruziński dyktator niszczył też własne zaplecze. Na kartach książki obserwujemy tak zwane czystki, których ofiarami padają praktycznie wszyscy doświadczeni wojskowi, bo że kule zabijają towarzyszy partyjnych, to w Sowietach przecież był standard. Zdaje się, ze skalą mordów w armii zadziwiony był nawet sojusznik Stalina Adolf Hitler. Zdaniem autora książki, wiedząc o tak wielkim osłabieniu armii, łatwiej wodzowi III Rzeszy było podjąć decyzję o złamaniu paktu i zaatakowaniu Związku Sowieckiego.
Brian Moynahan z niezwykłą swadą opisuje sukcesy hitlerowców na froncie wschodnim, jeszcze uważniej pochylając się nad walkami na przedpolach Leningradu i wreszcie na obronie miasta. Ale nie na darmo na okładce książki widnieje sławne zdjęcie Szostakowicza w strażackim uniformie – zresztą jak wszystko w Sowietach – sfingowane znacznie wcześniej, niż zaczęła się blokada miasta. Z nie mniejszą uwagą, jaką autor poświęcona działaniom wojennym, pochyla się nad życiem zwykłych i niezwykłych ludzi w Leningradzie. Opisuje strach i głód uwięzionych w mieście, przytacza znane fakty o przypadkach kanibalizmu, po prostu – oddaje życie miasta we wszystkich jego aspektach. Na kartach książki pojawia się też wiele postaci niezwykłych – poetka Anna Achmatowa, Wsiewołod Meyerhold, kompozytorzy, dziennikarze. Wielu z nich skończyło z kulą z tyłu głowy, inni musieli pisać wiernopoddańcze teksty, by uniknąć stalinowskich represji.
Nie inaczej postępował sam Szostakowicz. Jako genialne dziecko, obdarzone absolutnym słuchem i fenomenalną pamięcią, szybko zaczął komponować. Kiedy umarł ojciec, zdarzył mu się epizod grywania jako taper na seansach niemego kina. Zdaniem Moynahana to wówczas nauczył się ilustrować muzyką wszelkie nastroje, i stąd jego kompozycje zyskały później takie uznanie w świecie. Ale nie w Sowietach. Wystarczyło znudzenie Stalina, by kompozytor został oskarżony o formalizm, czyli według sowieckich standardów zbyt wysublimowaną twórczość, oderwaną od losów problemów mas pracujących. Jednak, kiedy „wróg stanął u bram” stalinowscy oprawcy wywieźli kompozytora z rodziną, by mógł bezpiecznie dokończyć symfonię dedykowaną okupowanemu miastu, a pozostali w oblężeniu muzycy, specjalnie dokarmiani, dali radę zagrać dzieło na żywo.
Już samo kompletowanie orkiestry i prowadzenie prób, w głodzie chłodzie i pod obstrzałem nadawałoby się na hollywoodzki film o potędze ducha. Tymczasem w książce „Leningrad” mamy gotowych kilka scenariuszy opowiadających o życiu w czasach terroru i o ludzkiej potrzebie kontaktu ze sztuką, nawet w warunkach skrajnego wycieńczenia i zagrożenia życia. To znakomita książka, nie tylko dla wielbicieli historii i muzyki Dmitrija Szostakowicza. To przede wszystkim opowieść o potędze i sile ludzkiej woli, od której nie można się oderwać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?