Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta Białki, czyli wielka powódź w Białymstoku

(uu)
ze zbiorów Joanny Szczygieł-Rogowskiej
W latach międzywojennych Białka (podówczas jeszcze nie uregulowana) zwykła była wylewać przynajmniej raz do roku. Rozlewała się na najbliższe uliczki, nie czyniąc mieszkańcom większych szkód.

Rzeczka była w ogóle tematem szyderstw dziennikarzy z "Gazety Białostockiej". "Któż bowiem mógł traktować poważnie, mały, brudny strumyk przepływający przez miasto, w którym zawsze brakuje wody" - pisali. Śmierdziała okrutnie (w 1913 roku kilku radnym miejskim i fabrykantom zostały zasądzona bardzo wysokie kary, za wylewanie ścieków do Białki). Krążyły po Białymstoku kawały o Białej, jak to jednego razu utopił się w niej koń, ale nie z tego powodu, że poziom wody był wysoki, tylko dlatego, że się biedaczyna zatruł. Prasa złośliwie rejestrowała też przypadki kiedy to nieszczęśliwie zakochane panny próbowały się topić w Białce. Skakały i tłukły się jedynie dotkliwie.
Druga połowa lipca 1922 roku była deszczowa, jak zwykle na Podlasiu. W nocy z 26 na 27 lipca Białostoczanie spali snem sprawiedliwego (przynajmniej większość). Nagle rozległo się przeraźliwe wycie syren. - Biała wylała! - krzyczeli ludzie. Pod woda znalazła się ulica Nadrzeczna (dzisiaj nie istniejąca), Sienkiewicza (na zdjęciu), Kupiecka (dzisiejsza Malmeda), Zamenhofa i Branickiego. Zalany był teatr "Palace", fabryka Markusa i kapelusznika Nowika, część Ogrodu Miejskiego. Fala dotarła do białostockiej elektrowni, zatrzymano maszyny i miasto pogrążyło się w ciemnościach. Nad rzekę pędził wóz strażacki ratować powodzian. Ale nie mógł się do nich dostać. Mieszkańcy kamienic sami ewakuowali się na wyższe piętra i stamtąd wzywali pomocy. Ale wielu ludzi z żydowskiej ulicy Nadrzecznej mieszkało w byle jak skleconych budkach i oni byli w najgorszej sytuacji. Siedzieli skuleni na dachach. Porywisty prąd Białki mógł ich lada chwila porwać razem z domem. Zaczęła się akcja ratownicza. Nie ma łódek. Nikt nie wie jak pomóc ludziom uwięzionym na dachach. Strażacy klecą tratwy z dachów mniejszych domków, ale rozlatują się one w rwącym nurcie rzeki. Strażacy jeden po drugim wpadają do wody. W końcu pożyczono łódkę od Nowika (fabrykanta kapeluszy). Ta wpada w wir, przewraca się i jeden ze strażaków omal nie postradał życia w białczanych odmętach. Na szczęście resztką sił łapie się drzewa i koledzy wyciągają go na brzeg.
Po nocy sytuacja była już jako tako opanowana. Mieszkańców ewakuowano. Najbardziej ucierpiała ulica Kupiecka. Ofiar w ludziach nie było. 28 lipca popołudniu poziom wody już się nie podnosił. Mieszkańcy nadrzecznych dzielnic zaczęli wracać do swoich domów. Po knajpach rozprzestrzeniała się plotka, że to wszystko przez pisarza Przybyszewskiego, który tego roku, na zaproszenia miasta wygłaszał w Białymstoku, mieście bogobojnym, odczyty o "Nagiej duszy". Białka nie wytrzymała tej pornografii i w odwecie wylała.
Magistrat ocenił starty na miliardy marek. Postanowił opracować nowy system ostrzegania. Na ratuszu zainstalowano białą kulę. Jeżeli pojawiała się w górze to był znak, że miastu grozi powódź. Zaczęto się też poważnie zastanawiać co zrobić z tą smrodliwą rzeczką. Ustalono, że trzeba ja uregulować. Rozpoczęły się prace. Robotnicy postanowili sobie wtedy zastrajkować, bo uważali, że za mało im płacą za pracę w tak smrodliwych warunkach. I kiedy sobie tak strajkowali złośliwa Białka znowu wylała podtapiając tradycyjnie kilka najbliżej położonych ulic.
Tekst oparty jest na informacjach Joanny Szczygieł-Rogowskiej z Muzeum Historycznego w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny