W czasie awantury chwyciła za nóż. Finał był tragiczny

Finał awantury między 38-letnią Edytą S., a jej konkubentem - 61-letnim Czesławem S. był tragiczny. Prokuratura ustaliła, że kobieta chwyciła ze stołu nóż i zadała nim mężczyźnie dwa ciosy w brzuch i szyję. Były śmiertelne.

W poniedziałek do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił akt oskarżenia przeciwko Edycie S. Białostocka prokuratura rejonowa oskarżyła ją o zabójstwo.

To wydarzyło się w nocy z 17 na 18 sierpnia ubiegłego roku we wsi niedaleko Dobrzyniewa Dużego. Kilka miesięcy wcześniej do mieszkającego tam samotnie Czesława S. wprowadziła się właśnie Edyta S. Śledczy ustalili, że kobieta prowadziła nieustabilizowany tryb życia, nadużywała alkoholu, nie pracowała.

Między nią a pokrzywdzonym różnie się układało. Mieszkańcy wsi zeznali, że Czesław S., który miał opinię spokojnego i był lubiany, często chodzi z siniakami na twarzy. A w jego domu dochodziło do awantur. Prokuratura oceniła, że większość prowokowała Edyta S. Że była skora do bicia, porywcza.

Kilka godzin przed tragedią pokrzywdzony wrócił z Białegostoku. W sklepie kupił wódkę. Zaproponował oskarżonej wspólne jej wypicie. Usiedli przy kuchennym stole i pili. Po jakimś czasie doszło do awantury. Poszło o rzekomą zazdrość Czesława S., że po jego nieobecność Edyta S. sprasza do domu sąsiadów, z którymi pije wódkę.

Prokuratura ustaliła, że zanim padły ciosy nożem, 38-letnia oskarżona okładała mężczyznę różnymi przedmiotami. Potem chwyciła nóż. Czesław S. osunął się na podłogę. Biegli ocenili, że zmarł w ciągu kilku minut. Edyta S. w tym czasie spakowała się i uciekła. Tego samego dnia została zatrzymana.

Początkowo oskarżona przyznawała się do winy, ale twierdziła, że nóż chwyciła w samoobronie. Przesłuchana ponownie stwierdziła, że przyznaje się tylko częściowo i odmówiła dalszych wyjaśnień. Na proces czeka w areszcie śledczym. Grozi jej dożywocie.