MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Utracony Białystok Up To Date Festiwal

Krzysztof Nyszkowski [email protected] tel.85 748 95 47
To graffiti promowało w zeszłym roku Białystok Up To Date Festival.  Od tego roku słowo Białystok zniknie z oficjalnej nazwy imprezy. Na zdjęciu jej organizatorzy: Robert Burzyński (z lewej) i Jędrzej Dondziło
To graffiti promowało w zeszłym roku Białystok Up To Date Festival. Od tego roku słowo Białystok zniknie z oficjalnej nazwy imprezy. Na zdjęciu jej organizatorzy: Robert Burzyński (z lewej) i Jędrzej Dondziło Wojciech Wojtkielewicz
Choć w połowie lutego zapowiedziano nowa politykę kulturalną, do tej pory niewiele się zmieniło. Utracony Białystok Up To Date Festiwal jest tego wymownym przykładem.

Kultura nigdy nie narzekała na nadmiar mecenatu. Zwłaszcza pod białostocką szerokością geograficzną. W zasadzie ogranicza się on do wspierania - różnych inicjatyw obywatelskich czy też tych bardziej z instytucjonalizowanych - przez samorząd wojewódzki i miejski, rzadziej przez rząd. W praktyce uzależnia to podmioty kulturalne od jednego źródła finansowania. To rodzi niebezpieczne pokusy oddziaływań fundatorów na zamierzenia kulturalne.

Co prawda istnieje sponsoring prywatny, ale białostocki kapitał nie jest na tyle silny, by trwale zastąpił ośrodki publiczne. Rzadko się zdarza w naszym mieście, by impreza miała jednego sponsora. Zazwyczaj jest to konglomerat firm z różnej branży. I dlatego każdy wyjątek od tej reguły zasługuje na chapeau bas!

Tak się stało w przypadku festiwalu Up To Date. Impreza na stałe wpisała się w krajobraz muzyczny miasta. Co więcej, wyrobiła sobie markę i wysoki poziom nie tylko w kraju. Co roku we wrześniu na pokazy didżejowskie ściągają na Węglową tłumy miłośników techno, electro i ambientu. Bez względu na wiek, co najdobitniej pokazał klip promujący ubiegłoroczną edycję. Sukces Up To Date jest tym większy, że zrodził się z tęsknoty i marzeń o kulturze obywatelskiej, która czasem wzięła prymat na tą sformalizowaną.

Potrafił to dostrzec Original Source, który będzie w tym roku sponsorował wrześniowe granie na Węglowej. W zamian firma zagości w nazwie festiwalu. Dla jego organizatorów znalezienie sponsora to zapewnienie swoistej stabilizacji finansowej i logistycznej. Zapewne będą nadal startowali w konkursach organizowanych przez samorząd gminny i wojewódzki, ale zniknie widmo nieustającej groźby, że los kolejnej edycji zależy od tego, czy we właściwej rubryce wniosku o dotacje postawiono przysłowiowy wykrzyknik. I z tej perspektywy zmiana nazwy imprezy było ceną opłacalną. Znacznie większą płaci miasto.

Festiwal didżejowski to wzorzec Sevres promocji przez kulturę. Władze miasta nie powinny czekać aż organizatorzy zgłoszą się z inicjatywą patronacką, ale same powinny to im zaproponować. Zamiast wspierać festiwal dotacjami z różnych konkursów, zapisać dofinansowanie w budżecie miasta. I w ten sposób zachować jego pierwotną nazwę Białystok Up To Date. Stało się inaczej.

Kontrastuje to z zaangażowaniem władz miasta, by inny festiwal - Pozytywne Wibracje - miał w nazwie Białystok. Od tego między innymi uzależniały przekazanie dwóch milionów złotych na tegoroczną edycję. Z jednej strony miało to dać większy walor promocyjny, z drugiej bardziej trwale zakotwiczyć pozytywne wibrowanie w mieście.

Tymczasem Białystok nie zauważył jak utracił, werbalnie, inny festiwal. Wartość dla promocji bezcenną, bo jedną z nielicznych spod szyldu Made in Białystok. Nie importowaną, ale własną markę.

Po raz kolejny potwierdziło się porzekadło: cudze chwalicie, swego nie znacie. Jednak w tym przypadku nie oddaje istoty sprawy. Albowiem to nie pierwszy raz, gdy służby wizerunkowe miasta nie wykorzystują kolejnej szansy na promocje Białegostoku przez kulturę. Podobnie jest przy nagrodzie literackiej im. Wiesława Kazaneckiego, która nadal czeka na rozpropagowanie jej wśród białostoczan. Dysonans jest tym większy, że w lutym połączono biuro promocji i kultury, a Jędrzej Dondziło jeden z animatorów didżejowskiego festiwalu na Węglowej jest laureatem tegorocznej nagrody artystycznej prezydenta Białegostoku.

Miasto stara się co roku dawać na kulturę co raz więcej. W końcu prezydent podpisał Pakt dla Kultury. Potrzeba jednak działań wykraczających poza sferę biurokratyczną na rzecz tej obywatelskiej. Sama
ekonomizacji przez pryzmat monetaryzmu to za mało.

Podczas debaty "Miasto dla nas czy my dla miasta" (pisaliśmy o niej w zeszłym tygodniu) Jędrzej Dondziło powiedział , że w Białymstoku jest mnóstwo ludzi, którzy chcą coś robić.

- W urzędzie miejskim nie ma jednak ani jednego urzędnika, który zaprosiłby takie osoby na spotkanie, zachęcił do działania, itd. - mówił Jędrzej Dondziło.

I to jest chyba główne wyzwanie miejskiej kultury i promocji. Bo choć w połowie lutego zapowiedziano nowa politykę kulturalną, do tej pory niewiele się zmieniło. Utracony Białystok Up To Date Festiwal jest tego wymownym przykładem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny