Gdyby zobaczyli, że mój pies robi kupę na trawniku, to wlepiliby mi mandat. Ale gdy po wypadku na chodniku została krew, to wszystko jest w porządku - napisała nam w mailu Czytelniczka.
Wponiedziałek wieczorem była świadkiem wypadku. Mężczyzna poślizgnął się, upadł i rozbił sobie łuk brwiowy. Działo się to w pobliżu przystanku autobusowego naprzeciwko kościoła Miłosierdzia Bożego przy ul. Radzymińskiej. Na miejsce przyjechała karetka i straż miejska. Poszkodowany trafił do szpitala. Na chodniku została jego krew. Nasza Czytelniczka twierdzi, że powstała tam spora kałuża, która przez wtorek i środę była rozdeptywana przez przechodniów.
- Usuwanie krwi nie leży w naszych obowiązkach. Natychmiast po zdarzeniu zgłosiliśmy sprawę do firmy, która odpowiada za sprzątanie tej części miasta, czyli spółce Czyścioch - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej.
Jacek Tomczyk z Czyściocha twierdzi jednak, że zgłoszenie do nich nie wpłynęło.
- Zadaliśmy straży miejskiej dwa proste pytania: pod jaki numer dzwonili i kto z naszej firmy przyjął zgłoszenie. Nie potrafili odpowiedzieć - rozkłada ręce Jacek Tomczyk.
Jacek Pietraszewski odpiera, że strażnik miejski nie musi pamiętać z kim z imienia i nazwiska rozmawiał.
- Wszystkie rozmowy są jednak nagrywane. Jeżeli Czyścioch do nas wystąpi, przekażemy mu to nagranie. Wtedy nie będzie wątpliwości, że dokonaliśmy zgłoszenia - tłumaczy przedstawiciel strażników miejskich.
Kiedy jednak Czyścioch poprosił o nagranie, strażnicy go nie udostępnili.
- Kolega, który prowadził poniedziałkową interwencję i dzwonił do Czyściocha będzie w pracy w sobotę. Wtedy odszuka nagranie i przekaże je Czyściochowi. Co do numeru telefonu, pod który dzwoniliśmy, to musiał to być jeden z dwóch, jakimi dysponujemy - podkreśla Jacek Pietraszewski.
Choć plamą krwi już się Czyścioch zajął, to wczoraj jego pracownicy szukali zapisu, na podstawie którego mieliby to zrobić.
- Podpisujemy z miastem umowy na konkretne działania. Wymienione są wśród nich m.in. usuwanie plam oleju, czy martwych zwierząt. Plam krwi nie ma - podkreśla Jacek Tomczyk.
Dodaje jednak, że to żaden problem, by jego firma interweniowała jednak i w takich przypadkach.
- Zapisy umów można różnie interpretować. Trzeba jednak pamiętać, że zimą nie ma możliwości, abyśmy w jakiś sposób zmyli krew z chodnika. Uniemożliwia nam to mróz. Plamy zostały więc przysypane żwirem - tłumaczy Jacek Tomczyk.
Sprawa ma jeszcze jeden wątek. Straż miejska twierdzi, że mężczyzna, który przewrócił się na przystanku był pod wpływem alkoholu. Strażnicy otrzymali zgłoszenie o wypadku o godzinie 20.50. Tymczasem zaraz po godzinie 20 policję poinformowano o kradzieży dwóch butelek alkoholu (jedna się potłukła) z pobliskiego sklepu. Sprawcą był mężczyzna. Policja wciąż go szuka.
- Nie łączyłaby tych spraw. Miały miejsce o dwóch różnych godzinach - mówi Aneta Łukowska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Gdyby jednak chodziło o jedną i tę samą osobę doszłoby do takiej sytuacji, że straż miejska wypuściła z rąk sprawcę kradzieży. Po tym jak trafił do szpitala, nie wiadomo co się z nim działo.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?