Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

U rzemieślników można jeszcze poczuć klimat dawnego Białegostoku. Ich pracy przyjrzał się fotograf Jakub Jaroszewicz

Magda Ciasnowska
Magda Ciasnowska
Bednarz, szewc czy modystka - to tylko niektórzy z bohaterów wystawy „Białostoccy rzemieślnicy”. W swoich kadrach Jakub Jaroszewicz pokazał profesje, które powoli odchodzą w zapomnienie. Wyjątkowe fotografie można zobaczyć w Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku do 8 stycznia.

Oglądając twoje fotografie nietrudno dojść do wniosku, że prawdziwego rzemieślnika można poznać nie tylko podziwiając jego wyroby, ale też spoglądając na jego dłonie...

To prawda. Dłonie mówią bardzo dużo o człowieku. Niektórzy wierzą, że wyznaczają linię życia. Ja starałem się przede wszystkim uchwycić wyrzeźbiony na nich znak czasu. Chciałem pokazać, jak wyglądają ręce człowieka, który przepracował w jednym zawodzie ponad 40 lat. Każdy z tych fachów charakteryzuje się nawet odciskami w konkretnych miejscach. Dlatego wierzę, że to, jaki ktoś wykonuje zawód, można poznać właśnie patrząc na dłonie. I dlatego w swojej wystawie nie skupiałem się na klasycznych portretach, ale też zwracałem uwagę i na dłonie, ale też i na narzędzia oraz całe otocznie, czyli warsztat. I poprzez to wszystko chciałem opowiedzieć historię.

Skąd pomysł, by za pomocą fotografii uwiecznić rzemieślniczą część Białegostoku?

Złożyło się na to sporo czynników. Po pierwsze, już wcześniej robiłem podobne fotografie. Uchwycenie kogoś podczas pracy jest bardzo estetyczne. Rzemiosło jest sztuką, dlatego zawsze wygląda ładnie na zdjęciach. Te warsztaty mają swój specyficzny klimat. Tworzy go m.in bałagan, w którym ci rzemieślnicy tak świetnie się odnajdują. Klimat tych miejsc sprawia, że kiedy tam wchodzisz, cofasz się w czasie. A drugiej strony, poza tym, że kocham fotografię, bardzo lubię też historię. Często szukam więc takich portali, które właśnie w czasie cofają. I te warsztaty takie są. Często prowadzą do nich stare, zardzewiałe, mające już po kilkadziesiąt lat szyldy. W tych miejscach można naprawdę poczuć jeszcze klimat tego starego Białegostoku. Chciałem pokazać ludziom ten jego mały skrawek. Bo przecież z wielu takich skrawków tworzy się prawdziwy obraz naszego miasta.

Jednak poza cofaniem się w czasie, twoim celem było też chyba pokazanie często niełatwej teraźniejszości naszych rzemieślników?

Część z tych zawodów wbrew pozorów nie narzeka na brak klientów. U szewca czy krawca jest ich zazwyczaj sporo. Problemem jest jednak to, że za swoją pracę biorą oni niewiele pieniędzy. Klienci są przyzwyczajeni do stałych niskich stawek. Ciężko jest im wytłumaczyć, że coś jest droższe. Wtedy pójdą do kogo innego, kto może wykona tę pracę gorzej.. Ale są też takie zawody, które niestety są zupełnie zapomniane. To m.in. modystka Danuta Okołowicz, pani która robi kapelusze i robiąca czapki czepniczka. Jak powiedziała mi pani Nadzieja Radziszewska, młodzi ludzie nie chodzą w czapkach, tylko kapturach. A ci starsi, kiedy już jakąś kupią, chodzą w niej do końca życia. I obie panie, których warsztaty mieszczą się w pasażu przy ul. Św. Rocha przyznały mi, że dokładają do interesu. Przychodzą do pracy właściwie z pasji i z przyzwyczajenia. Całe życie to robiły i pragną kontaktu z ludźmi. Chcą wciąż czuć się potrzebne. Problemem są też coraz wyższe ceny czynszów, koszty energii i zakupu surowca. Do tego nie kształci się nowych fachowców. Szkoły zamykają kierunki i niektóre zawody powoli wymierają.

Myślisz że w końcu wymrą całkowicie?

Moim zdaniem nie. Zawsze będzie przecież jakieś zapotrzebowanie. Myślę, że usługi rzemieślników przejdą w coś droższego i prestiżowego. Na mapie będzie coraz mniej fachowców, a że ciężko będzie kogoś znaleźć, to korzystanie z ich wyrobów i usług będzie pewnego rodzaju luksem, na którego nie każdego będzie stać. Już teraz niektóre fachy są dość prestiżowe. To na przykład zawód zduna. Coraz więcej ludzi chce mieć u siebie prawdziwy kominek. I mamy w Białymstoku pana Cezarego Święckiego, który jest z wykształcenia inżynierem, a w pracy łączy naukę z tradycją. Na zewnątrz są tradycyjne, ręcznie robione kafle, a w środku dzieje się czysta nauka. Jest bardzo rozchwytywany i obecnie pracuje w Szwajcarii. Mamy też lutnika Wiesława Sokołowskiego, który nie tylko naprawia, ale i tworzy instrumenty od podstaw. Bo każdy profesjonalny skrzypek musi mieć wcześniej czy później prawdziwy instrument lutniczy.

To ukazanie łatwiejszej lub trudniejszej rzeczywistości nie było jednak zapewne głównym powodem, dla którego podjąłeś się tego tematu.

Moim celem był nie tylko reportaż jako dokumentacja obecnej sytuacji fachowców trudniących się ginącymi zawodami. Chciałem też przypomnieć ludziom, że warto zanieść coś do tego szewca czy krawcowej, zamiast nieustannie kupować nowe rzeczy. Warto żyć bardziej ekonomicznie i ekologicznie, a przy okazji pomóc tym ludziom. Sam tydzień temu byłem u szewca. I zachęcam do tego innych. Oni są nawet trochę podobni do mnie. Rodzaj fotografii uprawiany przeze mnie też nie jest zajęciem popłatnym, więc trochę widziałem w nich siebie. Lubię ludzi, którzy robią coś z czystej pasji, a niekoniecznie dla zarobku.

Jak wyglądało poszukiwanie bohaterów do twojego reportażu?

Lubię sobie czasem pochodzić po Białymstoku i poczuć się jak turysta we własnym mieście. Lubię też zaglądać w różne miejsca i poznawać nowych ludzi. I okazało się, że ci starsi fachowcy w rzemieślnikach czy pasażach m.in. przy ul. Bema czy św. Rocha, to bardzo otwarci ludzie. Wchodziłem do nich z ulicy i mówiłem o swoim pomyśle na reportaż. Duża większość z nich od razu zgadzała się na współpracę. Jestem wdzięczny tym ludziom za okazane mi zaufanie.

Byli zdziwieni, że ktoś w takim kontekście zainteresował się ich pracą?

Tak. Ten temat brzmiał dla nich górnolotnie. Rzemieślnik kojarzył się dla nich z artystą, z kimś kto robi coś kreatywnego. A zmiany na rynku doprowadziły do tego, że szewc, który kiedyś robił buty, jest dziś szewcem naprawkowym. Naprawkowy jest też krawiec, który kiedyś często szył coś na miarę. Z rozrzewnieniem wspominają te stary czasy, kiedy robili coś od podstaw. W ich warsztatach wciąż można spotkać wykroje, czy katalogi krawieckie. I przez to byli trochę przytłoczeni tym tematem. Mówili: „Przecież ja robię taką zwyczajną rzecz. Tylko coś naprawiam, tylko coś zaszyję…”. Czuli się tacy zwyczajni. Ale właśnie to mi się podobało. To uwiecznienie w kadrach takich prostych, starszych ludzi. Bo takich ludzi rzadziej spotykamy obecnie w dyskursie. Widziałem, że dokumentując ich pracę sprawiam im radość, bo czuli się dzięki temu zauważeni i dowartościowani. I to była dla mnie największa nagroda.

Długo pracowałeś nad idealnymi kadrami?

U niektórych przesiadywałem dwie godziny, gdzieś spędziłem aż cztery. Czekałem, aż rzemieślnik zajmie się czymś estetycznym, aż pojawi się odpowiednie światło czy przyjdzie klient z ciekawym zamówieniem. Chciałem, by zachowywali się naturalnie, robili to co zawsze i nie zwracali na mnie uwagi. Na szczęście moi bohaterowie byli otwarci, pomocni i cierpliwi. Rzadko prosiłem kogoś o pozowanie. Zdarzało się to tylko kiedy miałem jakąś konkretną wizję. Potem była oczywiście obróbka zdjęć. Są różne szkoły reportażu. Bardzo popularne są zdjęcia naturalne, mało obrabiane. Ja mam do tego inne podejście. Lubię nadać troszkę efektu, który odzwierciedli intymny klimat relacji mistrza i zawodu. Nadać taką plastykę obrazu, żeby wyglądało to troszkę malarsko. Zdjęć zrobiłem bardzo dużo, setki... A finalnie w galerii znalazły się tylko 42 fotografie.

Wystawa „Białostoccy rzemieślnicy” to podobno nie jest twoje ostatnie słowo w temacie zanikających fachów?

Chcę spróbować przenieść to na cały region. Marzy mi się na przykład kowal czy rymarz.. Myślę że znajdę kogoś takiego w naszych okolicach. Aczkolwiek obawiam się, że powstanie z tego bardziej pesymistyczny obraz, bo takie zawody zdecydowanie odchodzą w niepamięć, a tym ludziom często nie wiedzie się dobrze. Pewnie dotknę trochę historii i potraktuję wszystko bardziej sentymentalnie. A że te miejsca znikają z mapy, trzeba się spieszyć.

Mimo że zrobiłeś wyjątkową wystawę, złożoną w dużej mierze z portretów, to fotografia portretowa chyba nie jest twoją największą miłością?

Dotknąłem właściwie każdego rodzaju fotografii. Mogę więc robić właściwie wszystko. I reportaż czy portrety to taki mój temat „B”. Jednak najbardziej rozkochałem się w fotografii przyrody, krajobrazów i pejzaży. Przede wszystkim wiąże się ona z podróżowaniem. A ja bardzo lubię odkrywać nowe miejsca. A do tego częste wychodzenie na łono natury jest po prostu zdrowe i poprawia stan mentalny. Ratuje cię z tego zgiełku miasta. Jest to pewnego rodzaju terapia i każdy pretekst, by wyjść na łono natury jest dobry. A dla mnie tym pretekstem jest właśnie aparat. Kocham tworzyć obrazy i najlepiej mi się pracuje z materią nieruchomą. Drzewo zaczeka. To nie jest modelka, która się niecierpliwi. A ja lubię długo pracować nad obrazem, najdłużej nad jego kompozycją. Najczęściej biorę ze sobą statyw i traktuję go jak sztalugę.

Ostatnio w poszukiwaniu wyjątkowych kadrów udałeś się do Rumunii.

Tak, spędziłem tam miesiąc. Poruszałem się głównie po zachodniej Transylwanii. Moim bezpośrednim celem była wieś Dumești. Oglądając portfolio innych fotografów, którzy tam byli zakochałem się tamtejszych chatkach pasterskich. Wyglądają jak nie z tej epoki. Mają wysokie, strzeliste dachy pokryte strzechą. Patrząc na te krajobrazy można cofnąć się daleko w czasie. Ostatecznie zakochałem się nie tylko w tych krajobrazach, ale i w ludziach. Miejscowi bardzo dobrze mnie ugościli. I tak naprawdę z tej podróży krajobrazowej wyszedł oczywiście reportaż. Rozkochałem się w Rumunii i nabrałem apetytu na dalszą eksploracje Bałkanów.

Jednak by zrobić wyjątkowe zdjęcie, wcale nie potrzeba dalekich podróży. Często bowiem robisz w naszych okolicach. Gdzie na Podlasiu czujesz się z aparatem najlepiej?

Najbardziej lubię eksplorować Narew, Biebrzę i Puszczę Knyszyńską. A szczególnie kocham robić zdjęcia jesienią. Dla mnie jesień to takie święto fotografii. Wszystko wybucha wtedy kolorami. Pięknie jest też wiosną, kiedy wszystko kwitnie. Z kolei zima ma w sobie jakąś magię i senny klimat.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny