Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Truskolaski vs Marcin Szczudło. Czy podadzą sobie ręce?

Tomasz Maleta
Tomasz Maleta
28 sierpnia 2014. Prezentacja jedynek z listy wyborczej nowo utworzonego komitetu Tadeusza Truskolaskiego (na pierwszym planie). Dziś żadnej z tych osób nie zobaczymy w ławach prezydenckiego klubu. Anna Kietlińska nie zdobyła mandatu, Adam Poliński (pierwszy z lewej) i Rafał Rudnicki (pierwszy z prawej)  zostali zastępcami prezydenta, Marcin Szczudło na początku kwietnia porzucił klub Tadeusza Truskolaskiego, któremu szefował.
28 sierpnia 2014. Prezentacja jedynek z listy wyborczej nowo utworzonego komitetu Tadeusza Truskolaskiego (na pierwszym planie). Dziś żadnej z tych osób nie zobaczymy w ławach prezydenckiego klubu. Anna Kietlińska nie zdobyła mandatu, Adam Poliński (pierwszy z lewej) i Rafał Rudnicki (pierwszy z prawej) zostali zastępcami prezydenta, Marcin Szczudło na początku kwietnia porzucił klub Tadeusza Truskolaskiego, któremu szefował. Andrzej Zgiet
Może motywy radnego poznamy w oświadczeniu majątkowym - mówi Tadeusz Truskolaski. Prezydent za bardzo słucha ludzi ze swego otoczenia - mówi radny Marcin Szczudło.

Rozmowa z prezydentem Białegostoku

Kurier Poranny: Czy na poniedziałkowej sesji poda Pan rękę Marcinowi Szczudle?

Prezydent Tadeusz Truskolaski: Tak. Można negatywnie oceniać czyn, ale nie człowieka. Zresztą wszystkim radnym podaję rękę bez względu na to, jakie były w przeszłości relacje czy wzajemne sympatie i antypatie. Co do Marcina Szczudły, to poszedł swoją drogę, nie zdradził motywów takiego postępowania. Być może poznamy je z oświadczenia majątkowego za rok 2015, ale myślę, że jego stosunek do mnie też się nie zmieni. Ja nie zamierzam go absolutnie potępiać, to jego indywidualna decyzja.

Myśli Pan, że podobnie zachowa się radny Marcin Szczudło podczas najbliższej sesji i kolejnych? Zwłaszcza tej, na której stanie sprawa absolutorium dla Pana za wykonanie budżetu za rok 2015.

Jeśli chodzi o głosowania, to nie mam złudzeń, że będzie głosował tak jak klub PiS-u. Jednak nie samymi głosowaniami człowiek żyje i dlatego od tych oficjalnych należy odróżnić relacje międzyludzkie.

Nie ma Pan poczucia, że postawił Pan na niewłaściwego gracza?

Nie. Gdybyśmy prześledzili historię zbliżania się radnego Szczudły do prezydenta w poprzedniej kadencji, to wypełnił on bardzo ważną funkcję. Po rozłamie w Platformie zapewnił równowagę blokującą w radzie miasta.

Do spółki z dwoma radnymi lewicy. Ale za to wsparcie radny Szczudło został jedynką na liście Pana komitetu w okręgu nr 1 obejmującym osiedla Przydworcowe, Piaski, Bema, Kawaleryjskie, Nowe Miasto.

Tak jest. Dzięki tym trzem głosom równowaga sił kształtowała się na poziomie 14 do 14. I radny Szczudło tę rolę wypełnił. Teraz zmieniła się sytuacja polityczna w kraju, a przede wszystkim wielu dawnych kolegów Marcina Szczudły z Solidarnej Polski zrobiło karierę. Być może radny miał żal do samego siebie i być może postanowił tę sytuację zmienić. Gdyby była większość prezydencka, która przez woltę radnego ucierpiałaby, to zmieniałoby to układ sił. Pod względem ilościowym być może tak się stało, ale nie jakościowym.

Rozmowa z byłym radnym klubu prezydenckiego

Czy na najbliższej sesji poda Pan rękę prezydentowi Truskolaskiemu?

Tak, dlaczego miałbym się nie przywitać? To, że jak się okazało różnie postrzegamy wiele spraw politycznych oraz ocenę działalności rządu Prawa i Sprawiedliwości, nie oznacza, że nie możemy się normalnie przywitać.

Na ile powrót do klubu PiS będzie miał wpływ na Pana stosunek do prezydenta? Także w kontekście sesji absolutoryjnej.

Nie można wszystkiego sprowadzać do kwestii osobistych i osobistych animozji. Tutaj chodzi o konkretną ocenę poszczególnych działań i uchwał. Także w kwestii absolutorium ja, tak jak pozostali członkowie klubu Prawa i Sprawiedliwości będą oceniać konkretnie dane uchwały, jak i wykonanie budżetu za ubiegły rok. To, że wróciłem do Prawa i Sprawiedliwości też jest oceną tego, czy identyfikowałem się ze wszystkimi decyzjami prezydenta i ich realizacją. Na pewno tak nie było, stąd decyzja o moim odejściu. Moim zdaniem na decyzje prezydenta zbyt często duży wpływ mają jego podwładni lub osoby z otoczenia, a za mało słucha głosu radnych, także z własnego klubu. Zbyt często stawia się radnych przed faktem dokonanym, a potem oczekuje się od nich tylko akceptacji decyzji. Nie taka jest rola rady miasta.

Czy czuje się Pan tym radnym, który w poprzedniej kadencji pozwolił prezydentowi utrzymać równowagę blokująca w radzie miasta? Czy pierwsze miejsce na liście komitetu prezydenckiego w wyborach w 2014 roku było nagrodą za utrzymywanie tej równowagi?

To nieprawdziwa teoria, ponieważ wielu radnych głosowało za absolutorium, m.in. Wiesław Kobyliński, który przecież nie startował z list Komitetu Truskolaskiego. Poza tym nigdy nie było takich rozmów, ponieważ Komitet Truskolaskiego powstał dużo później niż było głosowanie w sprawie absolutorium dla prezydenta. Nie było więc nigdy takich rozmów.

Gdzie Pan usiądzie w poniedziałek na sesji: za stołem prezydium czy w ławach klubu?

Tak jak na ostatnich sesjach będę siedział głównie razem z Prezydium Rady, ponieważ pełnię funkcje jej wiceprzewodniczącego. Pozostały czas oczywiście spędzę ze swoim klubem.

Komitet w radzie miasta bez ani jednej jedynki

Jeśli ostatnie przywitania Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą uznawano za oschłe, to uścisk dłoni Tadeusza Truskolaskiego i Marcina Szczudły na poniedziałkowej sesji może być jeszcze bardziej symboliczny.

Co prawda obaj na razie zapewniają, że w relacjach międzyludzkich nic się nie zmieni, ale nie da się ukryć, że powrót Marcina Szczudły do macierzy jest tak naprawdę ciosem w plecy prezydenckiego komitetu. Nie dość, że w listopadzie 2014 roku prezydenccy kandydaci osiągnęli wynik znacznie poniżej oczekiwań i możliwości pomysłodawców (najbardziej w okręgu nr 2), to w ławach klubowych w radzie miasta nie zasiada już żadna jedynka z tego komitetu (było ich pięć).

Jeśli chodzi o Marcina Szczudłę, to tym razem znacznie szybciej przyszło mu zmienić barwy klubowe niż w poprzednich przypadkach. Gdy odchodził z PiS do Solidarnej Polski, wahał się do samego końca. W nowej partii wytrwał do eurowyborów w maju 2014 roku, choć już od roku wspierał Tadeusza Truskolaskiego w radzie miasta.

Teraz powrócił do PiS cztery miesiące po tym, jak po roku oczekiwania został wiceprzewodniczącym rady z ramienia klubu Tadeusza Truskolaskiego. Ale już wtedy przesiadka za prezydialny stół zwiastowała oddalenie radnego, co prawda symboliczne, od obozu magistrackiego. Choć wątpię, by znalazł się w kraju adwokat, który podjąłby się obrony tezy, którą radny publicznie uzasadnia motywy powrotu do PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny