Prace przy budowie szpitala parafialnego trwały na pewno w 1762 r. 4 października oberstrzelec Adam Bujakowski donosił Janowi Klemensowi Branickiemu, że „szpital w przyszłą środę będzie skończony” i zapewne na przełomie 1762 i 1763 r. budynek był już gotowy. Autorem projektu prawdopodobnie był jeden z ważniejszych architektów pracujących na usługach dworu Branickiego - pułkownik Jan Henryk Klemm, znany z wielu obiektów wzniesionych nakładem hetmana, m.in. ratusza, pałacowej bramy czy pałacyku w Choroszczy.
Według opisu w inwentarzu Białegostoku z 1771 r. omawiany budynek był „dachówką kryty, z dwiema w dachu od ulicy lukarnami i dwoma kominami na dach wyprowadzonymi. Ten szpital od ulicy o trzech, a z boków o dwóch arkadach z facjatą malowaną, nad którą kopułka blachą czerwono malowaną obita”.
Pięć lat po zakończeniu prac przy wznoszeniu budynku szpitala parafialnego, gdy sędziwy już Branicki po przegranych staraniach o koronę polską i zmęczony polityczną działalnością osiadł w Białymstoku, zdecydował się w 1768 r. na poprawę funduszu szpitalnego. 24 lipca tego roku złożył swój podpis i odcisnął w czerwonym laku sygnet z herbem Gryf na dokumencie uposażającym szpital prowadzony przez parafię. Niedługo później fundację aprobował biskup wileński Ignacy Jakub Massalski (1762-1794), a oryginał zdeponowano w archiwum przykościelnym. Szczęśliwie przetrwał on do naszych czasów i znajduje się obecnie w zasobie Archiwum Archidiecezjalnego w Białymstoku, dzięki czemu możemy przyjrzeć się szczegółom pobożnej fundacji hojnego właściciela miasta.
W arendze dokumentu - to znaczy w opisie motywu jego wystawienia - czytamy: „zważając, że każdy człowiek z wrodzonej ludzkości będąc skłonny do kompassy i, tym bardziej jest obowiązany przykazaniem samego Boga, świadczyć miłosierdzie i mieć politowanie nad nędznymi i ubogimi ludźmi […], przeto dla osiągnięcia przyobiecanego miłosiernym miłosierdzia i błogosławieństwa z Nieba, na większą cześć i chwałę Boga w Trójcy Jedynego, dla poratowania bliźniego, postanawiam wiecznymi czasy w szpitalu przy kościele ks. Komunistów (tzn. bartolomitów, którzy zarządzali białostocką parafią od 1746 r. - przypis WW) w Białymstoku miejsce moim dziedzicznym takowy fundusz, obligując sukcesorów moich ażeby w niczym nie był odmienny”.
Branicki życzył sobie, aby na co dzień z nowego gmachu szpitala korzystało „dziadów siedmiu i babów starych sześć”. Na ich utrzymanie przeznaczał prowenty płynące z folwarku Wysoki Stok. Nakazał oddawać arendarzowi do szpitala: żyto na chleb, jęczmień, groch i grykę na łączną ilość 79 tzw. szanków (prawie 7 m3). Ponadto miały tam trafić co roku cztery połcie słoniny i sadła, pół beczki soli, dwie faski masła oraz odmierzone ilości buraków, kapusty i pasternaku. Oprócz jedzenia, rocznie z przychodów arendy białostockiej miały być wypłacane sumy pieniężne, przeznaczone na ubranie pensjonariuszy szpitala. Z nich miał być sfinansowany zakup: 7 par butów, 6 par trzewików z pończochami i 26 koszul płóciennych oraz opał na potrzeby dwóch izb. Dalej Branicki zdecydował przeznaczyć w ciągu dwóch lat na każdego „dziada” i „babę” siedem łokci sukna granatowego i pół łokcia sukna czarnego, pas rzemienny i czapkę, sukno na spodnie, płótno konopne na podszewkę oraz kożuch. Ordynacja hetmańska zakładała, że pieniądze miały być wypłacane tzw. starszemu, wybieranemu spośród osób przebywających w przytułku, przez administratora białostockiego w obecności księdza proboszcza lub jego zastępcy. Natomiast kwoty opałowe wydawano najpierw do magistratu, ten zaś miał opłacić na koniec drewno zużyte w szpitalu.
Na koniec Branicki zaznaczył, kto mógł być przyjęty do ufundowanego przez siebie przytułku: „chcę zaś i postanawiam na zawsze, aby w liczbie naznaczonej ubogich szpitalnych mieszczono i konserwowano trzech ubogich prawdziwie kaleków, niedołęgów, niemogących zarabiać ani wyżebrać chleba, byle nie miał który z nich choroby jakiej zaraźliwej, drudzy zaś do usług kościelnych zdolni mają być wieku podeszłego”. Z nich miał proboszcz białostocki wybrać wspomnianego już starszego, który według słów dokumentu miał być „nad drugiemi dziadami i babami postanowiony, [aby] swarliwych, pijanych, niedbałych strofował i nieposłusznych słowami zgromił”. Kobiety przyjmowane do szpitala miały być „podeszłego wieku, nie próżnujące, ale Kościołowi usługujące, robotami się bawiące i na modlitwach trwające, nie swarliwe ani pijane”. Głównym ich zadaniem było dbanie o czystość kościoła parafialnego oraz samego szpitala, co fundator szczególnie mocno pokreślił, a także pobożne uczestnictwo w codziennej mszy świętej. Ostatecznie Branicki zlecił białostockiemu proboszczowi, aby stał na straży postanowień funduszu i naznaczonej w nim ordynacji. O dalszych dziejach szpitala za tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?