W powiecie bielskim działają dwa oddziały ZNP. W Bielsku Podlaskim i Brańsku. Odział w Bielsku obejmuje miasto oraz gminę i powiat. Działa również w Orli, Boćkach i Wyszkach. W bielskim oddziale skupionych jest 25 ognisk obejmujących przedszkola, szkoły, podstawowe, gimnazja, ponadgimnazjalne i placówki typu bursa szkolna.
Kiedy większość nauczycieli w kraju przystąpiła do strajku, w bielskim oddziale ZNP nie strajkowała żadna szkoła: - Placówki zostały jedynie oflagowane na znak poparcia dla związkowych postulatów - mówi Jerzy Bajena prezes ZNP w Bielsku Podlaskim.
Uchwały nie podjęto
O co walczą pedagodzy? Głównym postulatem jest utrzymanie Karty Nauczyciela oraz zachowania dotychczasowych warunków przejścia na emeryturę. Domagają się również 50-procentowych podwyżek.
Prezes Bajena zwrócił się do prezesów ognisk z prośbą o udzielenie kilku odpowiedzi dotyczących strajku. Na pytania sondażowe odpowiedziało jedynie 5 respondentów. Wynik był zaskakujący. Tylko jeden przedstawiciel ogniska poparł strajk jednodniowy, reszta była przeciwna strajkowi.
- W kwietniu dodatkowo zorganizowałem zebranie zarządu oddziału ZNP, podczas którego mieliśmy podjąć uchwałę o wystąpieniu do dyrektorów szkół z żądaniem spełnienia postulatów strajkowych - dodaje prezes Bajena. - Ustawa o związkach zawodowych jest tak skonstruowana, że w spór zbiorowy wchodzi się z pracodawcą, w tym przypadku z dyrektorami szkół. Uchwały nie podjęliśmy, bo wszyscy wstrzymali się od głosu.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Prezes Bajena dopatruje się dwóch. Po pierwsze, śladowe zainteresowanie strajkiem.
- Po drugie, zgodnie z harmonogramem rokowania z dyrektorami szkół musielibyśmy prowadzić akurat w prawosławny Wielki Piątek i w wielkanocny poniedziałek - dodaje Jerzy Bajena. - W dodatku Wielki Piątek w szkołach z nauką języka białoruskiego zorganizowano rekolekcje a w wielkanocny poniedziałek szkoły były zamknięte. Ktoś w Warszawie ustalił niefortunny dla nas termin podejmowania ważnych decyzji. W społecznościach katolickich w takim okresie nikt nie podejmowałby się prowadzenia takiej akcji.
Prezes Bajena uważa, że solidaryzm nauczycielski przezywa głęboki kryzys, a w wielu przypadkach część nauczycieli odwróciła się plecami przedkładając racje osobiste ponad wspólne.
Jak łamistrajki?
W Zespole Szkół im. A. Mickiewicza gwar jak co dnia. O proteście świadczą jedynie powiewające flagi.
- Frekwencja jest u nas jak zwykle - mówi Irena Zinkiewicz, dyrektor szkoły. - Chociaż w przededniu strajku miałam dwa telefony. Rodzice pytali, czy mają przysyłać dzieci do szkoły. A nauczyciele? Trudno powiedzieć coś na ten temat. Są chyba bardziej pesymistami niż optymistami. Raczej nie wierzą, czy ten strajk cokolwiek da. A mi, jako dyrektorowi szkoły wygodnie jest, że nauczyciele w mojej szkole nie strajkują. Bo jaki wpływ mogę mieć jako pracodawca, czyli ja na system emerytalny czy siatkę wynagrodzeń? Żaden. O tych sprawach i tak decyduje ministerstwo.
- Wcale nie jestem zadowolona z tego, że my nie strajkujemy - mówi jedna z nauczycielek z bielskiej szkoły, która chciała zachować anonimowość. - Inni, którzy strajkują mogą nas potraktować jak łamistrajków. Uważam, że wspólnie powinniśmy walczyć o nasze postulaty.
Nauczyciel - zawód specyficzny
Diametralne inaczej przedstawia się sytuacja w zachodniej części powiatu. Na terenie, który podlega oddziałowi ZNP w Brańsku strajkuje większość nauczycieli. Do akcji strajkowej przystąpiło ponad 50. proc. nauczycieli, co prawnie legalizuje strajk. W większości szkół dzieci w ogóle nie przyszły do szkoły.
- Informowaliśmy wcześniej rodziców, że 27 maja nauczyciele przystąpią do strajku - mówi Krystyna Kuczyńska, prezes oddziału ZNP w Brańsku. - Rodzice w większości przypadków nie wysłali swoich dzieci do szkoły. W Brańsku tylko jeden uczeń przyszedł do szkoły, ale rodzice zaraz go zabrali. W Świrydach nie przyszedł nikt, w Domanowie nikt. Nie pracuje Oleksin i Holonki. W Koszewie i Chojewie około 80 proc. nie przyszło do szkoły. A tych, którzy przyszli, nie mogliśmy pozostawić bez opieki. Wraz z nauczycielami, którzy nie wzięli udziału w strajku pojechali na basen.
Kilku uczniów przyszło do szkoły w Mniu. Personel szkoły również nie pozostawił ich bez opieki.
- Z uczniami prowadzone są przede wszystkim zajęcia wychowawcze - mówi Jarosław Usakiewicz, dyrektor szkoły. - Uczniowie oglądają filmy, mają różne zajęcia, ale nie prowadzone są z nimi zajęcia typowo szkolne. A komitet protestacyjny siedzi w pokoju nauczycielskim.
Krystynie Kuczyńskiej przykro jest, że doszło do takiej formy protestu.
- Okazało się, że wcześniejsze metody były mało skuteczne - dodaje prezes Kuczyńska. - W chwili obecnej najbardziej zależy nam przede wszystkim na zachowaniu Karty Nauczyciela. Rozmawiałam z wieloma nauczycielami. Ci twierdzą, że najbardziej zależy im na wcześniejszych emeryturach. Zatrudnialiśmy się do pracy w latach 80. i mieliśmy nadzieję, że po 30 latach pracy będziemy mogli odejść na emeryturę. A rząd chce nam to zmienić. Tak nie można. Zawód nauczyciela powinien być traktowany jako zawód specyficzny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?