Pomysł na koncert w Operze i Filharmonii Podlaskiej "mistrzowskie uniesienia" wydawał się tak prosty, że aż banalny. A jednak dzięki kunsztowi dyrygenckiemu Mirosława Jacka Błaszczyka, kierownika muzycznego opery, stał się kumulacją niesamowitych emocji. Emocji zresztą nie brakowało od rozpoczęcia koncertu w operze przy Odeskiej. Burzowa pogoda nie pozwoliła na ryzyko koncertu w amfiteatrze. Stojąc na skraju sceny Mirosław Jacek Błaszczyk powiedział:
Stęskniliśmy się za próbami, stęskniliśmy się za życiem koncertowym, a przede wszystkim stęskniliśmy się za Państwem, za melomanami. W imieniu pani dyrektor prof. Ewy Iżykowskiej-Lipińskiej, wszystkich zespołów artystycznych, całej administracji i pionu technicznego witamy Was w Waszym domu.
Takie powitanie spotkało się z gromkimi oklaskami rozsadzonych po sali i zamaskowanych melomanów, którzy nie mogli przegapić koncertu pełnego przebojów. Satysfakcję i radość widać było po obu stronach sceny.
- Muzycy, ze względu na restrykcje, siedzą osobno przy swoim pulpicie, zespół nie jest jeszcze pełny, gdyż musimy rozpoczynać koncerty od mniejszych składów, ale ten dzień – 27 czerwca - będzie dniem, który na długo zapamiętamy, bo po wielu miesiącach możemy wreszcie dać koncert, dać Państwu odrobinę przyjemności, satysfakcji, a sobie też myślę, że dajemy dużo zadowolenia - powiedział Błaszczyk.
I poprowadził zamienioną na tonację C-dur na potrzeby orkiestry smyczkowej Arię na strunie G Jana Sebastiana Bacha. Ale ten przebój, znany fanom rocka choćby z trawestacji w piosence Procol Harum "A Whiter Shade of Pale" był ledwie przygrywką do tego, co miało wydarzyć się później.
Bo oto miniatury Henry'ego Purcella - kwintesencji brytyjskiego baroku - suity z opery „Abdelazer” jawiły się już ogromnym zróżnicowaniem dynamicznym, jakby budując napięcie przed wirtuozerskim poprowadzeniem Lata z "Czterechpór roku" Antonio Vivaldiego. Bo tu nie tylko naturalny podziw należał się Stanisławowi Kukowi - pierwszemu skrzypkowi opery, ale wszystkim muzykom brawurowo wykonującym ten super przebój muzyki klasycznej pod batutą Mirosława Jacka Błaszczyka. I rzeczywiście - zdawało się, że mistrz dyrygentury nie tylko na palcach unosi się nad orkiestrą, by czuwać nad tempem i precyzją każdej nuty.
Po krótkiej przerwie melomani usłyszeli nie mniej przebojową Serenadę na orkiestrę smyczkową G-dur nr 13 KV 525W. A. Mozarta, znaną jako „Eine kleine Nachtmusik” i niezwykle ciekawą suitę „Z czasów Holberga” op.40 Edwarda Griega. Mirosław Jacek Błaszczyk nieprzypadkowo tym utworem postanowił zakończyć i koncert, i sezon.
- Chciałbym, żeby po wysłuchaniu suity Edwarda Griega mogli Państwo wyjść z tej sali z optymizmem, z uśmiechem, z radością, bo ten utwór kipi melodyjnością, ale przede wszystkim radością - mówił dyrygent. - W nim są wszystkie uczucia, które zna każdy z nas. Jest melancholia, w czwartej części aria to wręcz muzyczne wyznanie miłosne Edwarda Griega. I słynny taniec prowansalski „Rigaudon” . I tak było. I chyba nikt z kinomanów, wrażliwych na muzykę nie miął wątpliwości, iluż to kompozytorów muzyki filmowej co i rusz Griegowi w pas się kłania.
A muzycy z koncertami powrócą za miesiąc.
- W sierpniu, po urlopie, zapraszamy Państwa bardzo serdecznie już do amfiteatru – zapowiedział Błaszczyk. - Mamy nadzieję, że pogoda będzie już stabilniejsza, a tam usłyszymy najpiękniejsze utwory, serenady na orkiestrę instrumentów dętych drewnianych – Piotra Czajkowskiego, Antonina Dvoraka. Josefa Suka.
Koncert "Muzyczne uniesienia" będzie powtórzony dziś, 28 czerwca, o godz 19 - w operze przy Odeskiej. Warto.
-
Z Gwiazdami - Marek Kaliszuk - zapowiedź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?