Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OiFP. Antoni Wit poprowadził w Białymstoku Symfonię alpejską Straussa (zdjęcia, wideo)

(dor)
Antoni Wit w filharmonii
Antoni Wit w filharmonii Michał Heller/OiFP
Antoni Wit poprowadził w Białymstoku, w filharmonii przy Podleśnej, Symfonię alpejską Straussa. Dawno nie było tylu muzyków na tej scenie.

Tylko starsi melomani pamiętali, że Antoni Wit kiedyś już dyrygował orkiestrą NOSPR-u w Białymstoku podczas tournee po kraju. Tym razem stanął przed zadaniem poprowadzenia naszych filharmoników w absolutnie karkołomnej Symfonii alpejskiej Richarda Straussa. A miał na to zaledwie kilka dni. I kiedy w środę wczesnym popołudniem wydawało się, że może być to zadanie karkołomne, piątkowy wieczór rozwiał wszelkie wątpliwości.

Na przystawkę słuchacze otrzymali fantastycznie zróżnicowaną dynamicznie uwerturę „Leonora III" Ludwiga van Beethovena. Maestro Antoni Wit gestem, spojrzeniem, wskazaniem batutą, kierował całością z pamięci. A muzycy jak zaczarowani, nawet z ostatnich rzędów, wpatrywali się w dyrygenta. I oczywiście grali.

W mniejszym składzie zabrzmiała VIII Symfonia h-moll „Niedokończona” Franza Schuberta. Tu główną rolę odgrywały instrumenty smyczkowe, ale też bez nich nie byłoby ani wstępu, ani najbardziej dramatycznych momentów "Symfonii alpejskiej op. 64". Wszystko wskazuje na to, że utwór ten ze sceny filharmonii przy Podleśnej melomani usłyszeli po raz pierwszy, w dodatku zagrany przez białostockich muzyków.

Tak obszernego zespołu instrumentalistów dawno ne tej scenie nie było. To już był gigantyczny aparat wykonawczy, który momentami w szybkich tempach miał do wykonania bardzo precyzyjne takty. A wśród ozdobników perkusyjnych choćby krowi dzwonek. Ważną rolę pełniły też wyjątkowo pięknie brzmiące tego wieczoru instrumenty dęte - zarówno drewniane - fagot, flety, czy obój, oraz wśród blaszanych cały zespół waltorni. Swoją rolę miały też trąbki, puzony, jakby tego było mało, przez chwilę wybrzmiały organy. A do tego sporych rozmiarów maszyna do naśladowania podmuchów alpejskiego wiatru, maszyna do grzmotów, czy tuby wagnerowskie.

Potężny poemat symfoniczny to jedno z ulubionych wyzwań Antoniego Wita. Dyrygent przyznał, że z tą kompozycją mierzył się na całym świecie 35 razy. Ten 36 w Białymstoku był naprawdę udany. Fantastyczną pracę zespołu melomani nagrodzili brawami na stojąco.

Zobacz też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny