Ta książka poraża swoją urodą. Nick Jans nie przymila się do czytelników i nie traktuje ich infantylnie. Rzeczowo opisuje swoją pracę na Alasce. A że przy tym jest fotografem i pisarzem – pisze świetnie, a i wielbiciele „bezkrwawych łowów” znajdą w jego przeżyciach wiele satysfakcjonujących odniesień. Czytając wspomnienia Nicka Jansa można wręcz poczuć dreszcz emocji, jaki towarzyszył jego spotkaniom z wilkiem. Od pierwszych prób sfotografowania dzikiego zwierzęcia, po konstatację, że wilk umie się bawić, chce być od czasu do czasu blisko ludzi, a w labradorce autora po prostu platonicznie się zakochał.
Nick Jans mimochodem opisuje zwyczaje wilków, porównuje z zachowaniem psów, opowiada o ich tresurze, skłonnościach, nie wywyższa jednego gatunku nad inne. Wyraźnie zna swoje miejsce w ekosystemie, szanuje przyrodę i inne zwierzęta. Przy okazji opisuje też historię postrzegania wilków w Stanach Zjednoczonych, ich eksterminację, „zły PR”, ale też ukazuje, jak traktują przyrodę Inuici, rdzenni mieszkańcy tych terenów. Kiedy za oknem leje deszcz, a zimę oglądamy z telewizyjnych ekranów, warto czasem przypomnieć sobie, jak może wyglądać prawdziwy mróz, zamarznięte jezioro i pomyśleć, co zrobiłoby się, napotykając w lesie wilka.
„Wilk zwany Romeo” to znakomita historia i pouczająca historia, a przy tym wspomnienie dawnych lektur, kiedy autorzy w miejsce wymyślnych zbrodni stawiali na kontakt ludzi z naturą i przyjaźń między człowiekiem i zwierzęciem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?