W tej kwestii Mateusz D. milczy już od grudnia ubiegłego roku. Uparcie nie chce zdradzić śledczym, z kim zaplanował, a potem zrobił skok na jeden z banków w Białymstoku. Dlatego wkrótce sam usiądzie na ławie oskarżonych sądu okręgowego. Właśnie trafił tam akt oskarżenia przeciwko niemu.
Była godzina 16, gdy do banku przy ulicy Bacieczki, weszło dwóch ubranych w ciemne czapki i szaliki mężczyzn. W środku były akurat dwie pracownice. Prokuratura ustaliła, że od razu jeden z rabusiów wyciągnął gaz łzawiący i prysnął nim w kobiety. Zagroził pokrzywdzonym nożem.
Złodzieje chwycili pieniądze leżące w kasie i rzucili się do ucieczki. Śledczy ustalili, że zrabowali ponad 31 tysięcy złotych. Jednak uciekając, po drodze gubili banknoty.
Wtedy pracownice zaczęły krzyczeć, że w oddziale banku był napad. Jednego z napastników zatrzymali przechodnie, drugi uciekł. Zatrzymany, właśnie Mateusz D., miał przy sobie skradzione pieniądze. 18-latek trafił do aresztu śledczego, gdzie przebywa do dziś.
W czasie śledztwa okazało się, że oskarżony ma na swoim koncie jeszcze jedno przestępstwo - oszustwo internetowe. Według prokuratury, we wrześniu ubiegłego roku wystawił na popularnym portalu aukcyjnym telefon do sprzedania. Wprawdzie pokrzywdzony wpłacił 169 złotych na konto Mateusza D., to telefonu nigdy nie otrzymał.
- Oskarżony przyznał się - mówi Wojciech Zalesko, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Mateuszowi D. grozi nawet 15 lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?