Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolektor nie wytrzymał

Iza Puc
Ścieki z głównego kolektora wylewają się na moją łąkę, cała ziemia jest nimi przesiąknięta, tak dzieje się co kilka dni, a najgorzej będzie latem - mówi Sergiusz Pacewicz z Białowieży. Podobne sygnały płyną od innych mieszkańców. Dlaczego? Białowieska kanalizacja nie wytrzymuje rozwoju turystyki.

Kilka dni temu na posesji Sergiusza Pacewicza, znajdującej się przy głównej ulicy w Białowieży, studzienka wyglądała jak mała fontanna, z której wypływały ścieki. Studzienka znajduje się za domem na łące pana Sergiusza. Kilkadziesiąt metrów dalej płynie rzeka Narewka.

Brud i smród

- Przez naszą posesję przebiega główny kolektor i to z niego wychodzi ta studzienka. W sezonie letnim mamy tu prawdziwą tragedię. W tym okresie kolektor jest wciąż zapchany, a u mnie ze studzienki wypływają ścieki, które zalewają mi łąkę. Kilka metrów dalej posadzone mam ziemniaki. Tylko że strach je będzie jeść. Przecież ziemia przesiąknięta jest tymi ściekami - opowiada Sergiusz Pacewicz.
Świadkiem wypływających ścieków ze studzienki był także ekolog Janusz Korbel, mieszkający na stałe w Białowieży.
- Kiedy weszliśmy z panem Sergiuszem na jego posesję, nie mogłem uwierzyć swoim oczom. W samym środku obszaru puszczańskiego, niedaleko rzeki, która ma mieć najwyższą klasę czystości, z kolektorów wydobywały się zwyczajne ścieki. Przede wszystkim roznosił się smród! Trudno uwierzyć, że miejscowość, która słynie na cały świat z pierwotnej przyrody, która chce przyciągać turystów prastarym lasem, czystym powietrzem, tuż obok rzeczki, w którą wpatrują się oglądacze ptaków z wszystkich zakątków świata, ma odkryte szambo. Kilkadziesiąt metrów dalej stoją domy z kwaterami turystycznymi - opowiada Korbel.
Według Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku, największym problemem jest rzeka Narewka, która płynie przez obszar Natura 2000 oraz przez Park Narodowy.
- Jest to przede wszystkim rzeka graniczna i znajduje się ona pod szczególną ochroną. Gdyby doszło do jej zanieczyszczenia, zakończyłoby się to ogromną katastrofą - mówi Lech Januszko, zastępca Podlaskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.

Jeździmy i czyścimy

Jednak takich studzienek jak u pana Pacewicza w Białowieży jest więcej.
- Tego rodzaju zgłoszeń w tygodniu mamy około dwóch, czasem trzech. Zajeżdżamy czyścimy studzienkę, a za kilka tygodni jest to samo. Kolektor jest zapychany bez przerwy - mówi Piotr Antypiuk, pracownik jednostki "Eksploatacji Wodociągów" w Białowieży.
Przyczyną takiej sytuacji jest bardzo szybki rozwój kwater agroturystycznych i hoteli.
- Kanalizacja projektowana była 10 lat temu i chyba nikt wtedy nie przewidział, że Białowieża stanie się w szybkim tempie tak dużą bazą turystyczną. To właśnie lokale, w których prowadzone jest zbiorowe żywienie, w największym stopniu powodują zapychanie się kolektora głównego. Problemem są tu tłuszcze, które spływają do kanalizacji w ogromnych ilościach i które bardzo szybko zatykają odpływ - mówi Wiesław Lewko, p.o. Kierownika Gospodarstwa Pomocniczego przy Wojewódzkim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych "Eksploatacja Wodociągów" w Białymstoku.

Muszą być separatory!

- W roku 2004 wysłaliśmy do wszystkich lokali gastronomicznych w Białowieży pisma z prośbą o zainstalowanie separatorów tłuszczy. Tylko jeden hotel odpowiedział, tłumacząc, że zbierają tłuszcz i ktoś to później odbiera. A właśnie taki separator rozwiązałby nasz problem - dodaje Wiesław Lewko.
Separator tłuszczy to urządzenie bardzo powszechne na polskim rynku, a jego cena wynosi od dwóch do ośmiu tysięcy złotych. Jednak według informacji zebranych przez pracowników GP przy WZMiUW "Eksploatacja Wodociągów", żaden z lokali w Białowieży prowadzący zbiorowe żywienie nie posiada takiego urządzenia.
- Wciąż w Białowieży powstają nowe pensjonaty. Jeżeli ich właściciele nie zaczną uświadamiać sobie tego, że brak jakichkolwiek odtłuszczaczy ponosi za sobą konsekwencje, to z roku na rok takie zdarzenia jak u pana Pacewicza będą coraz częstsze. Dlatego też w niedługim czasie rozpoczniemy kontrole wszystkich lokali gastronomicznych - mówi Wiesław Lewko.
- Aby można było tu coś zmienić, przede wszystkim musi się zmienić ludzka mentalność. Muszę zaznaczyć, że nie tylko tłuszcze są u nas problemem, ponieważ z zapchanych studzienek wyciągamy wszystko to co może zmieścić się w otworze kanalizacyjnym, np. szmaty, obuwie, butelki. A przecież takie rzeczy w ściekach znaleźć się nie powinny - dodaje Piotr Antypiuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny