Na wernisażu podczas Nocy Muzeów można było zobaczyć lodowe rzeźby z logiem „Fast” i klubu „Metro”. Tylko na chwilę, bo i sam Rafał Zajko w Białymstoku pojawił się tylko na chwilę. Na stałe mieszka już w Londynie. W Galerii im. Sleńdzińskich przygotował wystawę-instalację „My tu byliśmy”.
- Kontekstem tej wystawy jest powrót, wspomnienie, myśl o przynależności do grupy z tego miasta – mówi Rafał Zajko. - Myślę o dziadkach i mojej cioci, którzy pracowali w „Fastach” i ten wielki zakład produkcyjny przewijał się przez całe ich życie, pamiętam z jaką dumą mówili o tej fabryce, że to jest „nasza fabryka” i ja do ich grupy też należałem. Kolejnym ważnym miejscem i skupioną wokół niego grupą osób był klub „Metro”. Chadzałem tam co weekend.
- 35 lat pracowałam w Fasach jako tkaczka – mówiła podczas wernisażu Jadwiga Nawrocka, ciocia Zajki. - Nie znam się na nowoczesności, myślałam że będzie to inaczej pokazane – mówiła Nawrocka. Kiedy wskazuję na części maszyn, ludzkie dłonie uwiecznione w reliefach, pani Jadwiga rozpromienia się i potwierdza, że to może jej dawna praca widziana okiem artysty. I dodaje, że praca była ciężka, na trzy zmiany, ale nie było źle.
- W moich pracach zazwyczaj pokazuję jakieś pojęcie wspólnoty i jedności – wyjaśnia Zajko. - Zwykle pokazuję ręce, które się łapią za nadgarstki, zamieniają się w narzędzia, więc nie wiemy co jest ręką, a co narzędziem.
- Białystok to miejsce, w którym Rafał dorastał i które go ukształtowało – dodaje Katarzyna Siwerska, kuratorka wystawy. Z takim zapleczem wyruszył do Londynu, gdzie skończył edukacje artystyczną. Zaproponował bardzo prosty pomysł – odwieczną ludzką potrzebę do pozostawienia po sobie jakiegoś śladu, na przykład graffiti – od pozostawienia drobnego tagu po całą ścianę.
- Przestałem tworzyć z betonu, bo zanieczyszcza środowisko, teraz tworzę w jesmonicie – mówi Rafał Zajko. To to materiał kompozytowy stosowany w sztukach plastycznych, rzemiośle i budownictwie. Składa się z materiału na bazie gipsu w żywicy akrylowej. - Tytułem wystawy „My tu byliśmy” mówię też o naszej cywilizacji i jej oddziaływaniu na środowisko – wyjaśnia Zajko. - Ten odcisk budujemy dla przyszłych pokoleń.
- Kiedy powiesiłem na ścianach swoje prace, zaprosiłem kilku graficiarzy i powiedziałem – róbcie co chcecie, ale macie do dyspozycji tylko te kolory – opowiada Zajko. - Wybrałem różowy, bo kojarzy się z gumą do żucia. Jedna z kolumn w galerii została zamieniona w miejsce, gdzie każdy zwiedzający może przykleić zużytą gumę do żucia. „To miejsce na kolekcjonowanie tożsamości widzów” pisze Janusz Noniewicz, również białostoczanin, od lat pracujący w Warszawie, ale pamiętający o mieście. „I na stworzenie zbiorowego znaku. Trochę rzeźbiarskiego, bardzo fizjologicznego. To prawdziwe „my” złożone z naszej śliny, z odcisku zębów i z DNA. Surowe składniki naszych twarzy przed cyfrową rekonstrukcją.”
- Jestem w Londynie już na stałe – mówi Zajko. - Nie mogłem sobie pozwolić na edukację artystyczną w Polsce, bo nie miałbym z czego się utrzymać. W Londynie wziąłem pożyczkę na szkołę i mogłem jednocześnie pracować, a zarobione pieniądze pozwoliły to pogodzić i mieszkać w Anglii, w Polsce nie dałbym rady. W tamtym momencie to był wybór ekonomiczny.
Zajko studiował w Central St Martins i Chelsea College of Arts w Londynie, a obecnie kończy studia magisterskie w dziedzinie sztuk pięknych na Goldsmiths University of London.
- W przeciągu dwóch lat wszystko zaczęło się rozkręcać – mówi o robieniu kariery artystycznej w świecie. - Ostatnia wystawa, którą otworzyłem w Londynie „Jaka praca dzisiaj, takie nasze jutro” nie miała polskiego tłumaczenia tytułu! Oprócz prac z jesmonitu znalazło się też „Pszeżyto I-X” ze stali zbrojeniowej posprejowanej różową farbą. Zajko przyznaje, że kiedyś pracował na budowie i odnosi się do pracy robotników. W jego rodzinie też byli budowlańcy.
- Mam świadomość takiego robotnika, bo pracuję każdego dnia, czy w domu czy w studiu, od godz. 9 do 17. Mam to zakorzenione. Moi przodkowie robili to na roli, dziadkowie w „Fastach”, ja w studiu, ale nadal jestem takim pracownikiem.
W cenie biletu na wystawę „My tu byliśmy” jest guma do żucia. Oczywiście różowa. Żeby zostawić swój ślad.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?