Od 28 lipca 1927 r. w Gdańsku odbywał się Wszechświatowy Zjazd Esperantystów. Uczestniczyło w nim około 900 gości. Wielu z nich chciało odwiedzić Białystok. To dla prawdziwego, ideowego esperantysty było obowiązkiem. Organizatorzy, przewidując to, ogłosili, że w dniach 7 - 8 sierpnia w rodzinnym mieście Ludwika Zamenhofa odbędzie się Zjazd Dodatkowy.
W biurze gdańskiego zjazdu uruchomiono "specjalne okienko", w którym chętni na ten wyjazd mogli się zapisać. W Gdańsku był też oczywiście prezes białostockich esperantystów Jakub Szapiro, który w audycji nadanej przez tamtejszą rozgłośnię radiową żarliwie zachęcał wszystkich do odbycia tej wycieczki.
W niedzielę, 7 sierpnia 1927 r., o godzinie 12.40, na białostocki dworzec wjechał pociąg z Warszawy. Na peronie czekały tłumy publiczności. Gdy pociąg stanął, wówczas wojskowa orkiestra dęta odtrąbiła hymn "Esperanto". Gdy umilkły trąby i puzony, rozpoczęto witanie gastoj przybywających na Internacia Postkongreso Esperantista en Białystok. "Witajcie, drodzy goście z różnych krajów świata przybywający do naszego miasta! Witajcie, wy wszyscy, którzy przybyliście tu, aby uczcić wielkiego syna Białegostoku i całej ludzkości. (...) Jesteśmy dumni z tego, że w naszem skromnem mieście w ubogiej chacie ujrzał światło dzienne wielki dobroczyńca ludzkości. Jesteśmy dumni z tego, że jego wielkie dzieło, rozpowszechniane obecnie na całym świecie, służy dziełu pojednania narodów i progresu cywilizacji".
W imieniu wojewody przemówił dr Wittek. Wtórowali mu wicestarosta Pietkowski i komendant policji Skalski. Następnie goście wraz z gospodarzami udali się na ulicę Zamenhofa.
Tu, na domu rodzinnym twórcy esperanto, o godzinie 14 odsłonięta została tablica pamiątkowa. Stosowne mowy wygłosili wojewoda Marian Rembowski, prezydent Bolesław Szymański, esperantyści i Abram Tyktin, prezes białostockiej gminy żydowskiej. O 15 zjedzono w Ritzu uroczysty obiad, a po nim udano się na zwiedzanie zabytków miasta. O godzinie 18 wojewoda na cześć przybyszów wydał raut w pałacu. Ale i tak wszyscy czekali na godzinę 20, o której to rozpoczynała się wspólna kolacja i zabawa w Zwierzyńcu. Zapowiadano ją jako "międzynarodowy dancing", którego clou miały być "tańce w kostiumach narodowych". Hulanki w Zwierzyńcu trwały do ... 1 w nocy (oficjalnie). Następnego dnia wymęczeni białostocką gościnnością esperantyści pojechali do Białowieży.
Jednym z notabli, który był wówczas w Białymstoku, był Teo Jung - redaktor naczelny najważniejszego tygodnika esperanckiego "Heroldo de Esperanto". Opisał on swe wrażenia z Dodatkowego Zjazdu. Władze i mieszkańcy, w ocenie Junga, sprawiły się wyśmienicie. Policja była doskonała, szczególnie wtedy, gdy trzeba było panować nad tłumem (stacja kolejowa, dom Zamenhofa, no i nocna eskapada do Zwierzyńca). Jedyne, co krytykował, to nasze kocie łby na ulicach.
Pisał, że "nie są przeznaczone dla Europejczyków i że nie może wyobrazić sobie, jak białostockie ulice będą wyglądały jesienią i zimą".
Dziwił się też, że wszystkie taksówki białostockie miały tego dnia popsute taksometry. Taką bowiem wersję, tłumaczącą niewłączenie taksometru, podawali miejscowi taksówkarze. Ale największe wrażenie na Teo Jungu wywarły białostoczanki. Napisał, że są "urocze i zajmujące". Tak przebiegło święto Białegostoku A.D. 1927.
Wszystko się od tego czasu zmieniło. Nie ma już domu Ludwika Zamenhofa, taksówkarzom nie w głowie zdzieranie z esperantystów ostatniego grosza, odświętny nastrój też jakiś taki przytłumiony, że o zabawie w Zwierzyńcu to już nawet mowy nie ma! Bogu dziękować, że pozostały chociaż "urocze i zajmujące białostoczanki".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?