MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chcą nas łączyć z Warszawą

(an)
Bogatszy zawsze wystrychnie biednego na Dudka. Lepiej nie eksperymentować - tak mówią przedstawiciele podlaskiej służby zdrowia o planowanym połączeniu Podlasia i Mazowsza. Przypomnijmy, w styczniu Trybunał Konstytucyjny orzekł, ze Ustawę o Narodowym Funduszu Zdrowia trzeba zmienić. Sejmowi dał na to rok. Po takiej decyzji trybunału natychmiast powstały zespoły, które zaczęły spisywać propozycje reform. Jeden powołał profesor Zbigniew Religa, drugi - minister zdrowia, a trzeci - parlamentarzyści. Wszystkie z nich zgadzają się co do jednego. Ani centralny system, ani ten oparty na województwach nie zdaje egzaminu. Wszystkie są za tym, aby łączyć biedne regiony z bogatszymi. Dla nas oznacza to przyłączenie do Warszawy.

Szybciej do instytutów

- Biedne i małe ośrodki nie mają racji bytu. Trzeba tak połączyć województwa, żeby na jednego pacjenta wyszło mniej więcej tyle samo pieniędzy. Wtedy nie będzie tego, co było w kasach chorych, że jeden region stać było na świetne leczenie, a drugi - nie - wyjaśnia Eugeniusz Muszyc, szef podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i członek zespołu profesora Religi. Według niego na przyłączeniu do Warszawy przede wszystkim skorzystają pacjenci z Podlasia.
- Będą mieli lepszy dostęp do warszawskich renomowanych instytutów. Poza tym podlaskie szpitale dostaną więcej pieniędzy, bo będzie to średnia podlasko-mazowiecka, a nie tylko podlaska - przekonuje Muszyc.

Bogaty zawsze górą?

Jednak inni nie mają tyle optymizmu. - Bogatszy zawsze wystrychnie biednego na Dudka - nie ma złudzeń Ryszard Wiśniewski, szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. Przyznaje, że przyłączenie do Warszawy może nam zapewnić lepszy dostęp do różnego rodzaju programów i innych źródeł finansowania służby zdrowia. - Jednak, jak znam życie, to w ostatecznym rachunku będzie się okazywać, że do uczestnictwa w tych program się nie nadajemy. W takim układzie potrzebni by nam byli kompetentni ludzie, którzy mieliby siłę przebicia i umieli walczyć o pieniądze - kwituje Wiśniewski.

Ryzykowne eksperymenty

Podobnego zdania jest Krzysztof Tołwiński, wicemarszałek województwa, odpowiedzialny za służbę zdrowia: - Uważam, że ryzykowne jest wchodzenie w inne formy zarządzania, niż te sprawdzone: wojewódzkie lub centralne. Makroregiony to wielki eksperyment, który równie dobrze może być dla nas bardzo korzystny, jak tragiczny. Dlatego będziemy przeciwni takim eksperymentom - twierdzi Tołwiński.
- Bo to nie może być tak, że ktoś postanowi połączyć dwa regiony i już natychmiast działają one razem. Takie decyzje muszą być poprzedzone wnikliwymi analizami ekonomicznymi, demograficznymi, epidemiologicznymi i tak dalej - mówi Zdzisław Gołaszewski, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku.

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny