Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesne zakończenia karier samorządowych

Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego
Józef Karol Puchalski, prezydent Białegostoku
Józef Karol Puchalski, prezydent Białegostoku Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Kariery międzywojennych prezydentów Białegostoku miały jedną wspólną cechę. Niezależnie od opcji i dokonań wszystkie kończyły się dramatycznie. Główną przeszkodą w prezydenturze Józefa Puchalskiego, jak pisano o nim, był on sam. A Bolesława Szymańskiego określano jako nuworysza kierującego się ambicją, tupetem i pychą.

Przypadki burmistrza Supraśla wpisują się w często powtarzane powiedzenie, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. To skądinąd fascynująca historia naszej samorządności i Radosław Dobrowolski przejdzie do niej między innymi za sprawą owych casusów. No, ale to dopiero za jakiś czas będzie się nadawało do refleksyjnego opisania.

Tak więc Supraśl Supraślem, a moje myśli powędrowały oczywiście do Białegostoku i zatrzymały się nad karierami międzywojennych prezydentów miasta. Miały jedną wspólną cechę. Niezależnie od opcji i dokonań wszystkie kończyły się mniej lub bardziej dramatycznie.

No to po kolei. Pierwszym, choć tytułowanym nie jako prezydent, ale przewodniczący Tymczasowego Komitetu Miejskiego był Józef Karol Puchalski. Urodzony się w 1862 roku w podbiałostockim majątku Hermanówka, już w 1904 roku został radnym miejskim i pozostał nim do 1915 roku. To doświadczenie było główną przyczyną wysunięcia jego kandydatury na stanowisko tymczasowego prezydenta w lutym 1919 roku.

Już wkrótce było wiadomym, że swoją misję zakończy we wrześniu tegoż roku w związku z wyznaczonymi na ten miesiąc wyborami samorządowymi. Otwartym było tylko pytanie jak zakończy. Szybko okazało się, że nieszczególnie. Główną przeszkodą w prezydenturze Puchalskiego był on sam. Był bowiem człowiekiem niezdecydowanym, łatwo ulegającym silniejszym osobowościom. Zarząd miejski pod jego kierownictwem nie potrafił rozwiązać wielu problemów. Komentowano, że „sytuacja naszej władzy municypalnej w osobie tymczasowego Komitetu miejskiego z każdym dniem staje się rozpaczliwszą. Nieszczęsnemu samorządowi grozi zawalenie się na całej linii”. Podkreślając brak kompetencji i zaangażowania, jałowe dyskusje i spory dodawano, że „Komitet trwa w stanie tymczasowości i nie zdradza chęci zmiany tego w najwyższym stopniu szkodliwego stanowiska na jakim postawił go przypadek”.

Rozwiązaniem tej kryzysowej sytuacji miały być wybory samorządowe. Puchalski postanowił w nich wystartować licząc na sukces. Jednak po pewnych roszadach znalazł się dopiero na przedostatnim miejscu listy Polskiego Komitetu. Wynik wyborów, przy bardzo niskiej 12-procentowej frekwencji, był dla prezydenta niekorzystny. Wszedł zaledwie na rezerwową listę kandydatów. Na skutek rezygnacji kilku wybranych, wkrótce został jednak dokooptowany do składu rady. Urażony, poprosił o urlop, tłumacząc się złym stanem zdrowia, zmęczeniem i chęcią wyjazdu na kilkanaście dni do Warszawy w celu konsultacji lekarskich.

Do Białegostoku wrócił pod koniec października 1919 roku. Jego pozycja w nowym układzie samorządowym była wyraźnie zmarginalizowana. W trakcie posiedzeń były prezydent nie wykazywał się zbytnią aktywnością. Tymczasem w radzie nastąpiły podziały, które zarysowały się jeszcze w okresie przedwyborczym. Część radnych podjęła ostrą krytykę poczynania nowej ekipy. Puchalski dołączył do nich.

W marcu 1921 roku konflikt zaostrzył się. Doszło do wzajemnych pomówień. W ich wyniku 13 radnych, w ich gronie był też Puchalski, ogłosiło rezygnację z mandatów. Po kilku dniach konflikt załagodzono, a rezygnacja została wycofana. Pracę Puchalskiego w samorządzie miejskim ograniczać zaczął jednak stan zdrowia. Po długiej chorobie, 15 września 1924 roku, pierwszy prezydent Białegostoku zmarł. Miał zaledwie 62 lata. W pośmiertnym wspomnieniu kurtuazyjnie zaznaczono, że był „znanym całemu Białemustokowi ze swej pracy na polu samorządowym, społecznym i ekonomicznym. Prawy Polak patriota. Umiał sobie zjednać wszystkich i znaleźć szacunek”.

Jego następcą, wybranym we wrześniu 1919 roku, był Bolesław Szymański. To postać wielokrotnie opisywana na łamach Albumu więc jego prezydentury opisywać nie będę Jej koniec też do chwalebnych nie należał. Krytyka poczynań Szymańskiego rozpoczęła się już w latach 1925 - 1926. W obliczu zbliżających się wyborów samorządowych zaczęła być znacznie ostrzejsza.

W 1927 roku pisano, że większość mieszkańców Białegostoku o Szymańskim ma opinię iż „człowiek ten jest bardzo domową magnificencją, nie posiadającą wyższego wykształcenia i nie mającą żadnych specjalnych kwalifikacji; osobą z bardzo ograniczoną znajomością w dziedzinie kulturalnej zachodnio- europejskiej urbanistyki; osobą która przez swe nieudolne i nieumiejętne gospodarowanie w samorządzie białostockim jest poniekąd skompromitowana”. Wypominano mu, że „przez dziewięć prawie lat ten p. Szymański był promotorem i spirytus movens całego naszego życia samorządowego, które to życie było raczej jakimś arcy-bałaganem społecznym”. Określano go jako nuworysza kierującego się ambicją, tupetem i pychą.

Na tak złą opinię złożyło się pasmo kontrowersyjnych poczynań Szymańskiego. Najwięcej emocji budził skandal, w którym Bolesław Szymański odegrał główną rolę, związany z budową Zdobyczy Robotniczej na Wygodzie. Sprawa swój finał miała w sądzie. Zbiegło się to z wyborami samorządowymi wyznaczonymi na grudzień 1927 roku.

Szymański podjął próbę walki o kolejną kadencję prezydencką. Na sesji rady miejskiej 9 marca 1927 roku wystąpił jak to sam określił ze swoim benefisem. Miało być to przemówienie o założeniach budżetu na 1927 i 1928 rok. Jednak po pewnym czasie mówca zaczął roztaczać nierealne wizje rozwoju Białegostoku sięgające lat 1947-1952.

Z ław radcowskich dały się słyszeć ironiczne głosy, że oto w ramach swego benefisu prezydent „zaczął bujać w obłokach”, wygłaszając przy tym „aeroprzemówienie”. W kuluarach radni wystąpienie prezydenta komentowali, kpiąc, że „Ikar magistracki buja na skrzydłach swej fantazji w obłokach i uważa swe plany za coś realnego”. Uważano, że ta wizja snuta przez Szymańskiego jest próbą kontynuowania prezydentury po wyborach samorządowych.

Szymański faktycznie wszedł do nowej rady z listy Polskiego Zjednoczonego Komitetu Wyborczego. Jednak jego marzenia o ponownej prezydenturze nie były realne na skutek dużego rozdrobnienia ugrupowań w samej radzie. W nowej radzie Szymański zasiadał w komisji budżetowo- finansowej i zdrowia publicznego. Wkrótce jednak ze względu na toczący się kolejny proces w sprawie Zdobyczy Robotniczej zmuszony był zawiesić wykonywanie swoich obowiązków. Powrócił do niej dopiero w listopadzie 1931 roku. Nie odgrywał już jednak kluczowej roli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny