Bo dorośli na premierowym pokazie reagowali na poszczególne etiudki powiązane z tekstami Bolesława Leśmiana nad wyraz żywo. Nie szczędzili sobie śmiechu, szczególnie słysząc co bardziej nawiedzone fragmenty przemyśleń pisarza albo żywo reagując na stepowane interpretacje wpływu czasu na nasze czasy. A wszystko to za sprawą konceptu reżyserskiego Natalii Sakowicz. Tak – tej Sakowicz, której genialny monodram „Pobudka” podbija festiwale teatralne w kolejnych krajach. „Oddaleńcy” raczej na to szansy nie będą mieli. Bo obok pięknych poetyckich wizji, są też fragmenty słabsze, czy mało przekonujące.
Całość zaczyna się pięknie, od ożywiania formy właśnie. Natalia Sakowicz i Maciej Cempura, odpowiedzialny także za tworzenie większości muzyki w tym spektaklu w dodatku na żywo, animują jakoweś wycięte z papieru symboliczne postaci, które niby aniołowie wzbijają się w powietrze, by wylądować w jakimś mieście pełnym drapaczy chmur. I wzorem filmowego King Konga mozolnie złażą po ścianie wysokościowca, żeby wejść pomiędzy ludzi. Z poezją, z myślą, z wytworami ludzkiego, nie niebiańskiego – intelektu. A z nim – podobnie jak z talentem – bywa różnie. I jakoś zdaje się, że zamysł zaprezentowania Bolesława Leśmiana także jako filozofa czy myśliciela, słuszny z dydaktycznego punktu widzenia, niekoniecznie znajduje przełożenie na scenę. Ale też trzeba przyznać, że Maciej Cempura świetnie pracuje z ciałem. Etiuda z ręką jest tego najlepszym przykładem, ale i wspomniane stepowanie z i na przekór metronomowi, choć przydługie – jednak bawi. Ale prawdziwą siłą Natalii Sakowicz, jest znakomite opanowanie teatralnego, a właściwie lalkowego, rzemiosła. Bo czyż niezmiennie nie będzie klasycznie wychowanego widza zachwycać ożywiona torebka foliowa, która jako żywo przypomina głowę pisarza albo fantastyczny teatr cieni, wykorzystujący wybudowaną na oczach widzów niewielką łąkę. Bo nie zawsze w teatrze potrzebujemy multimediów, czasem potrzebujemy właśnie takiej znanej, bezpiecznej, a zawsze zachwycającej teatralnej magii. Przemyślane światła Macieja Iwańczyka i pomysłowa scenografia Marka Idzikowskiego wspierają wizje Sakowicz swoją ascetycznością, a jednocześnie zrozumiałą symboliką. Bo żeby odcisnąć swój ślad na ziemi, by ktoś inny mógł go odnaleźć, pokochać – wystarczy niebieska taśma i wrażliwość widza. Ta zostaje wystawiona na ciężką próbę pod koniec „Oddaleńców”, kiedy rozgrzani sceną aktorzy postanawiają zaprezentować też Leśmiana na punkowo. Nie wypada to ani oryginalnie, ani przekonująco.
Trudno o jednoznaczną ocenę spektaklu „Odaleńcy” według poezji i pism krytycznych Bolesława Leśmiana. Oprócz pięknych scen, są takie które zwyczajnie nie poruszają. Ale nasuwa się też pytanie zasadnicze – po co adaptować najlepszą nawet poezję, skoro proza życia aż prosi się o teatralny komentarz. Taki, jakim jest na razie niedościgniona przez samą Natalię Sakowicz „Pobudka”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- 40 lat temu odbył się pierwszy rodzinny poród w Polsce. Wszystko dzięki sprytowi ojca
- Znana dziennikarka podziękowała za przypomnienie zdjęcia. Jak je skomentowała?
- Sceny jak z gangsterskiego filmu w centrum miasta. W ruch poszedł topór
- Minister rolnictwa spotkał się z protestującymi rolnikami. Padły obietnice