Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Świetlik - Błądzić, jak się patrzy. Wernisaż w OiFP (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
OiFP. Andrzej Świetlik, wernisaż i spotkanie autorskie wystawy „Błądzić, jak się patrzy”
OiFP. Andrzej Świetlik, wernisaż i spotkanie autorskie wystawy „Błądzić, jak się patrzy” Jerzy Doroszkiewicz
Przez lata Andrzej Świetlik zasłynął jako portrecista gwiazd. Od końca lat 70. XX wieku współtworzy awangardową grupę artystyczną Łódź Kaliska. Specjalnie dla galerii w foyer podlaskiej opery przygotował wystawę „Błądzić, jak się patrzy”.

Podczas wernisażu Andrzej Świetlik starał się wyjaśnić publiczności, czym według niego jest pojęcie błędu w sztuce.

- Kiedy zaczynałem myśleć, co zaprezentować na wystawie, pomyślałem, jak ważnym dla mnie pojęciem jest błąd - rozpoczął swój monolog fotograf. - Prawo do błędu jest takie samo jak prawo do wolności. Nie popełnia błędów ten, kto jest w niewoli. W niewoli czegoś, niewoli kogoś, po prostu się boi. Człowiek wolny z pełną świadomością popełnia błędy, traktujące je jako wartość, a nie jako porażkę. Tak się dzieje i w życiu, i w sztuce.

Według Andrzeja Świetlika pojęciem bliskoznacznym błędowi jest eksperyment, ale eksperyment w sztuce, który w fotografii też ma miejsce. - Często genialni naukowcy, kiedy coś wymyślą, nazywani są artystami, a zanim do czegoś dotrą, często po drodze błądzą i na ogół tylko oni docierają do jakichś fantastycznych rezultatów - mówił Świetlik.

Fotograf starał się udowodnić, że błąd może być wartością, wręcz sztuką, ale nie chciał podać jednoznacznej definicji artyzmu.

- Mam pojęcie zastępcze - przyznał Świetlik. - Ukułem je z 30 lat temu z Przemkiem Kwietniem podczas jednego z plenerów Łodzi Kaliskiej. To lomicje, czyli zdarzenia, co do których istnieje przypuszczenie, że może to być sztuka i cały czas się tego trzymamy.

Fotograf błyskotliwie ocenił popularność gier komputerowych. - W okrutny sposób kradną czas i miliony ludzi są w nie uwikłanych - mówił Świetlik. - Według mnie przyczyną jest fenomen błędu. Człowiek łaknie błędu, szczególnie kiedy może go popełnić bezkarnie. Ale gry to algorytmy, więc raczej są dalekie od sztuki.

Na spotkania ze sławnymi fotografami zawsze przychodzą tłumy. Wiele z tych osób para się bądź marzy o fotografii jako sposobie na życie i zarabianie pieniędzy. Dlatego prowadzący spotkanie z fotografem Michał Heller zapytał czy można oddzielić fotografowanie komercyjne i dla sztuki?

- Nie ma prostej odpowiedzi - mówił Świetlik. - Rodzaj energii, która towarzyszy pracy Łodzi Kaliskiej jest zupełnie inny niż energia na planie komercyjnym, ale po drodze są fotografowania ani w stu procentach komercyjne, ani dedykowane sztuce, czy własnym osobistym zamówieniom. Nie można postawić grubej kreski albo czegoś się wstydzić. Coś robię dla chleba, coś dla przyjemności, coś dla kogoś innego. Człowiek nie jest płaską, jednowymiarową, czarno-białą istotą. Dlatego ta wystawa zawiera w sobie bardzo różne tropy, składa się z najróżniejszych zdjęć. Są fotografie, które powstawały przy okazji sesji komercyjnych, a nawet jest kilka, które dosłownie są efektem takich sesji. Są także zdjęcia całkowicie niekomercyjne. Kiedy powstawały, nie towarzyszyły mi myśli o ich sprzedaży.

Zupełnie od reszty wystawy odbiega zdjęcie z jeźdźcem na koniu zatytułowane „Western”. Domyka całość wystawy w formie plakatu wielkoformatowego.

- Wyprodukowałem sobie plakat „Marlboro” - przyznał Andrzej Świetlik. - Zdjęcie zrobiłem w Kanadzie. Miałem zrobić o tym kraju materiał. Jedną z pierwszych myśli było tropienie swoich bohaterów z dzieciństwa. Szukałem wodzów indiańskich, kowbojów. Udało mi się trafić na prerię tuż przed zachodem słońca, na jakieś ranczo. Farmer zgodził się, żeby szybciutko zorganizować sesję. Konie zostały osiodłane, miałem trzech jeźdźców. Kiedy oni się przygotowywali pobiegłem na prerię, żeby znaleźć miejsce, kierunek, sposób w jaki będziemy fotografowali, a oni po prostu jechali i kwadrans później zrobiłem zdjęcie. Pewnie w ten sposób powstawały zdjęcia reklamujące te papierosy, ale mnie to przenosiło w świat westernów. W świat, na który czekałem każdej niedzieli, by skoczyć do kina na jakiś poranek.

W latach 80. XX wieku osoby zainteresowane sztuką współczesną śledziły poczynania ówczesnych awangardzistów skupionych w założonej przez Andrzeja Świetlika wspólnie z Markiem Janiakiem, Andrzejem Kwietniewskim, Adamem Rzepeckim i Andrzejem Wielogórskim grupie Łódź Kaliska. W tym roku będą obchodzić 40-lecie istnienia.

- Specjalnie nie przywiozłem większej ilości zdjęć Łodzi Kaliskiej - mówił Świetlik. -To była zabawa grupy przyjaciół, która zaczęła się wpychać w obszary poważnej sztuki, trochę rozbijać nudę, bo ta poważna była trochę nadęta. Chodzi mi o schyłek lat 70. i początek lat 80. XX wieku. Potem przyszedł stan wojenny. Trudny, okrutny na poziomie życia codziennego, ale artyści organizowali się w sposób niezwykły, jeździliśmy po różnych prywatnych galeriach. Doświadczaliśmy nowych obszarów sztuki, sobie je wypracowywaliśmy. Dziś też tak się dzieje, ale już z mniejszą energią, co zresztą jest zrozumiałe, natomiast to jest wartość. Szanuję całą tę drogę, tym bardziej im jest ona dłuższa. Dziś uważam, że Łódź Kaliska, to najlepsze co mnie w życiu mogło spotkać.

Bliskie idei Łodzi Kaliskiej zdaje się być umieszczone na wystawie zdjęcie zatytułowane „X Muza”. Uwieczniony na niej został tłum nagich kobiet w najróżniejszych pozach. - W tym zdjęciu są ukryte różne historie, ale nie po to, żeby o nich publicznie opowiadać - bronił się przed objaśnianiem fotografii Świetlik. - Ważne, żeby odczytać je samodzielnie.

Widzowie musieli znaleźć w nim nawiązanie na przykład do Mona Lizy. - Tytuł wprowadza w opowieść tego obrazu - podpowiadał Świetlik. - Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym pomyśle, sposobie realizacji, stwierdziliśmy, że w jednej sali kinowej musimy ulokować reakcje widowni na najróżniejsze filmy, jakie się pojawiają - uchylał rąbka tajemnicy fotograf. - Od dramatycznych thrillerów, horrorów, poprzez komedie, filmy romantyczne i to wszystko tu jest. Jednocześnie w kilku miejscach posłużyliśmy się figurami z historii sztuki, z takich kultowych dzieł. Żeby je odnaleźć, trzeba włożyć trochę wysiłku. Zapis zdjęcia trwał godzinę. Andrzej Świetlik pytał publiczność, ile modelek wzięło udział w powstawaniu „X Muzy”. I zdradził, że zdjęcie było „świecone” latarką. Fotografia sygnowana autografem Świetlika jest dostępna na internetowych aukcjach w widełkach od 6 do 8 tysięcy złotych. Tam też można znaleźć odpowiedzi - jak powstawała, i ile było modelek.

Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że to Świetlik w głównej mierze fotografował Grzegorza Ciechowskiego. Nie tylko na okładki płyt Republiki i albumy solowe. I to właśnie fotografii muzyka jest na wystawie w operze najwięcej.

- Grzegorz Ciechowski pojawił się na tylu zdjęciach, bo był wyjątkową osobą - wspominał Świetlik. - Mieliśmy ze sobą bardzo dobre relacje towarzysko-zawodowe. Gdzieś ta obopólna wierność utrzymywała się przez wiele lat i stąd aż tyle zdjęć na wystawie. A jaki był Ciechowski według Świetlika? - To była fantastyczna osoba, która była plastyczna, z dużą świadomością swojej ekspresji, swego wizerunku, przygotowana do sesji. Nie rozmienialiśmy się na drobne, nie szukaliśmy po drodze. Na jednym ze zdjęć, po twarzy Grzegorza Ciechowskiego spływają kropelki wody. - Było tak biednie, że jedyne co w studiu można było znaleźć to kapiący kran. I to woda sprorokowała wykorzystanie wody. Spojrzałem na kran i już było wiadomo.

Ciekawych zdjęć jest dużo więcej. - Pomysły na sesje brały się z rozmów, z różnych opowieści, podobnie jak mój kowboj - opowiadał autor. - Kiedy fotografowałem Ciechowskiego jako Indianina, wcześniej dotknęliśmy wspomnień o bohaterach z dzieciństwa. Grzegorz kiedyś mi opowiedział, jak dostał jako dziecko strój indiański w prezencie. Przebrał się w niego, poszedł na dworzec i… chciał pojechać do Indii. Każdy ma takie postaci ze swojego dzieciństwa.

Sławny aktor Marian Opania został pokazany na dwóch zdjęciach. Na jednym z nich ma zamknięte oczy. - Stąd na wystawę trafiły dwa, bo chciałem poszerzyć obraz aktora, jego ekspresję - jest niezwykle mimiczny -wyjaśnił Świetlik. Są też jego eksperymenty choćby ze zdublowanymi postaciami.

Jest też jedno nieostre zdjęcie jakiejś drogi. Zrobione z auta. Jeden z uczestników spotkania stwierdził, że wyrzucił podobne, a zostawił ostre. Na co Świetlik zareagował żywo: Ja wyrzuciłem ostre. Okazało się, że zrobił je w Kanadzie. - To taka impresja, która bardzo przypomina film Davida Lyncha „Zaginiona autostrada”. Nie zawsze fotografuję twarze - są też zdjęcia osób, które siedzą tyłem, ale twarz jest chyba najciekawsza.

Pytany o ulubione tematy - odpowiedział przewrotnie, że to te, których nie fotografuje. Na przykład akty. - Wydaje mi się to nudne, nie wiem po co miałbym robić takie zdjęcia - mówił Świetlik. - Myślę, że akt fotograficzny jest zdjęciem, które ma walory wyłącznie estetyczne, plastyczne. Traktuje obraz kobiety, jak tak a nie inaczej ukształtowaną formę.

Odrębnie traktuje swoją twórczość w ramach Łodzi Kaliskiej. - Te zdjęcia nagich ludzi nie są aktami, bo kobiety które brały w nich udział realizowały pewien program, pewne zadania -wyjaśniał Świetlik. - Nie zdarzało się, żebyśmy fotografowali, by mieć satysfakcję z robienia aktów, zwykle jest jakaś myśl, która jest w ten sposób przekazywana.

A jaka jest przyszłość fotografii? - Ludzie robią miliony zdjęć i to jest nie do zatrzymania - mówił Świetlik. - Myślę, że u wielu, którzy notują sobie w ten sposób setki zdarzeń, później te zdjęcia będą nie do obejrzenia. Sam do dokumentowania używam wyłącznie telefonu, bo to wystarcza - za to na wystawie nie ma ani jednego zdjęcia zrobionego telefonem. Co zatem jest najważniejsze w sztuce fotografa?

- Zawsze było dla mnie ważne, by coś wymyślić, znaleźć jakiś punkt startu, by się rozwijać i w tym wszystkim była też fotografia - przyznał Świetlik. - Nigdy nie byłem typem człowieka, który chodzi z aparatem, szuka i poluje.

Wystawę mona oglądać do 17 lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny