„Trasa promocyjna” to przezabawna opowieść o dość naiwnym pisarzu, który rusza w objazd po Anglii, ale już na pierwszej stacji kolejowej powierza obcemu swoją walizkę pełną książek. Zostaje z niczym, na spotkania do księgarń nikt nie przychodzi, a w dodatku po pierwszym z nich, pracownica księgarni nie wraca do domu. I nie wróci, bowiem jej ciało znajdzie się w walizce. Czy zamiast książek? Zdradzę tylko, że to dopiero początek perypetii pisarza. Im dłużej będzie przebywał w trasie, tym przeciwności będą się spiętrzać, choć nie zabraknie i zabawnego qui pro quo w lokalu, gdzie trzeba płacić paniom za towarzystwo. No, chyba że trafi się początkująca poetka. Jest i zabawnie, i dość smutno – na pewno – bardzo życiowo, choć przecież to tylko komiczna fikcja. Ale czy na pewno?
Andi Watson nie szczędzi swojemu bohaterowi coraz bardziej upokarzających przeżyć, operuje za to w rysowaniu jego postaci dość oszczędną, by nie rzec, niewyraźną kreską. Jakby chciał uruchomić u czytelnika wyobraźnię wizualną. Bo kiedy ma ochotę na oddawanie klimatu ulic, czy pięknych wnętrz, jego kreska jest aż gęsta od detali. Zgodnie z filmową zasadą dość często pozwala mówić samym obrazkom, bez dialogów przetłumaczonych dla Marginesów przez Jacka Żuławnika. Serie niewielkich obrazków obrazują stany emocjonalne, ale też słowne szermierki przypominające absurdy rodem z Kafki czy Hellera.
„Trasa promocyjna” to paradoksalnie dojrzała acz mocno komiczna powieść graficzna. Na szczęście wszystko się dobrze kończy. Ale czy na pewno?
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?