Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zygmunt Gloger. Białostocki ślad w dziejach polskiego krajoznawstwa

Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Bez ustanku ścigamy się w ogłaszanych ciągle czy to ogólnopolskich czy też europejskich rankingach, mających ogłosić wszem i wobec, że oto mamy jakąś atrakcję turystyczną.

A to Mazury, a to Białowieża, ostatnio ma być nią Podlaska Oktawa Kultur - całkowicie zasłużenie. Trochę w tym wyścigu zajmujemy pozycję ubogiego krewnego.

Wszelkie niedostatki przykrywamy modną ostatnio szatą, czyli promocją.
A przecież to my jesteśmy matecznikiem polskiego krajoznawstwa. To właśnie z Białegostoku powinny wypływać wszelkie impulsy i trendy określające co w turystyce jest obowiązujące. Przecież gdy w 1906 r. powstawało w Warszawie Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, będące protoplastą PTTK, to na jego prezesa jednogłośnie wybrano naszego Zygmunta Glogera. To też ważny sygnał dla dzisiejszych działaczy branży turystycznej.

Bo przecież gdy przed z niewielką górką wiekiem w Warszawie tworzono tę zasłużoną dla kultury i świadomości narodowej organizację, to nikt nie miał wątpliwości, że podstawowym elementem krajoznawstwa, a też i turystyki jest historia. To ona tłumaczy, pociąga, jest często najbardziej atrakcyjna.

Niestety śmierć Zygmunta Glogera w 1910 roku, wojna światowa, zmarginalizowały białostocki ślad w dziejach polskiego krajoznawstwa. Dopiero jesienią 1922 r. w sali czytelni biblioteki miejskiej przy Rynku Kościuszki 1 odbyło się zebranie organizacyjne, na którym zjawiło się zaledwie 23 entuzjastów krajoznawstwa. W gronie tym przeważali nauczyciele. Zebranych przywitała Janina Komornicka "uzasadniając w kilku słowach potrzebę otworzenia w Białymstoku oddziału Towarzystwa Krajoznawczego".

Na przewodniczącego zebrania powołano wizytatora szkół średnich przy Kuratorium Okręgu Szkolnego - Woydę. Sekretarzem została Zofia Ostromęcka nauczycielka polskiego z gimnazjum Zygmunta Augusta. Referat programowy wygłosiła Maria Szwarcówna. Była dentystką, propagatorką profilaktyki wśród dzieci i młodzieży. Prowadziła w kilku szkołach gabinety stomatologiczne. Na zebraniu w bibliotece mówiła o "konieczności zorganizowania u nas placówki krajoznawczej, co umożliwi poznanie własnego kraju i uchroni wiele cennych zabytków i odrębności miejscowych od zapomnienia".

Jednomyślnie powołano białostocki oddział. Jego prezesem został wizytator Woyda. W zarządzie znalazł się też Konstanty Kosiński. Postać niezwykła. Nauczyciel matematyki, dziennikarz, działacz samorządowy i społeczny. Już na początku 1923 r. Towarzystwo liczyło 128 członków. Do zarządu dokooptowano m.in. konserwatora zabytków województwa białostockiego Józefa Jodkowskiego, który był twórcą i dyrektorem muzeum w Grodnie. Wygłosił on na pierwszym w 1923 r. zebraniu towarzystwa odczyt o "Świątyniach warownych na kresach wschodnich". Prelegent wystąpienie swoje ilustrował "rysunkami odręcznymi na tablicy". Po części odczytowej nadszedł czas na wolne wnioski. Apelowano aby zaangażować "do prac krajoznawczych młodzież szkolną".

Dziwi to z uwagi na fakt licznej reprezentacji pedagogów we władzach towarzystwa. Po pierwszym entuzjazmie zapał krajoznawców zaczął wyraźnie słabnąć. Towarzystwo niby było, ale o jego działalności niewiele można było powiedzieć. W marcu 1926 r. sprawę reaktywowania Towarzystwa wziął w swoje ręce wspomniany Konstanty Kosiński. Już 13 marca zwołano zebranie, na którym wybrano go na stanowisko prezesa. Wkrótce też została wznowiona działalność odczytowa. Przystąpiono do mozolnego odbudowywania struktur organizacji. Ze sprawozdania za 1927 rok wyłania się obraz powolnego wychodzenia z letargu.

Jednych to zadowalało, krytykom natomiast dawało powód do kpin. Wyśmiewano, że przez cały rok zorganizowano zaledwie dwie wycieczki wyjazdowe - do Tykocina i do Białowieży. Drwiono, że w Białymstoku krajoznawcy zwiedzili najcenniejsze dwa obiekty - elektrownię i jedną z miejscowych drukarń. Pokpiwano sobie z biblioteki krajoznawczej, która "posiada razem 30 dzieł". Uważano, że działalność towarzystwa jest niezadowalająca. Zwolennicy nowego prezesa uważali, że sukcesem jest to, że po zaniku działalności przez rok udało się Kosińskiemu namówić 62 osoby do wstąpienia w szeregi organizacji. Doniosłym faktem było też to, że krajoznawcy uzyskali stały lokal. Zaczęli się spotykać w dzisiejszej siedzibie Muzeum Historycznego przy Warszawskiej 37. Budynek ten był wówczas siedzibą Inspektoratu Szkolnego, przy którym funkcjonowała Państwowa Biblioteka Pedagogiczna. W jej czytelni odbywały się zebrania PTK.

W następnych latach czołowym białostockim krajoznawcą był Michał Goławski, autor pierwszych przewodników turystycznych po mieście i województwie. Kolejny rozdział z dziejów białostockiego krajoznawstwa otworzył w 1936 r. Eugeniusz Kazimirowski. Wielokrotnie wspominałem o tym wileńskim malarzu, twórcy wizerunku Chrystusa Miłosiernego, namalowanego według wskazówek Św. Faustyny. Kazimirowski właśnie w 1936 r. przeniósł się z Wilna do Białegostoku. W kamienicy, w której zamieszkał, przy Kilińskiego 15 prowadził bodaj pierwsze w mieście regionalne biuro turystyczne pod nazwą Związek Popierania Turystyki Województwa Białostockiego. Organizował wycieczki, letniska, promował pensjonaty i dwory "przyjmujące na lato gości". Kierowany przez niego związek wydawał "bezpłatne druki informacyjne o letniskach i pensjonatach"

Nikt jednak nie wspominał już Zygmunta Glogera. Pamięć o jego krajoznawczej pasji i dziś nie jest naszą najmocniejszą stroną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny