Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaparkował w sklepie

Martyna Tochwin
Ten chłopak zrobił sobie z mego sklepu garaż. Samochód był zaparkowany aż pod tylną ścianą - żali się Barbara Bielska-Wicher. - Teraz zostały tylko sterty gruzu do uprzątnięcia.
Ten chłopak zrobił sobie z mego sklepu garaż. Samochód był zaparkowany aż pod tylną ścianą - żali się Barbara Bielska-Wicher. - Teraz zostały tylko sterty gruzu do uprzątnięcia. Fot. Józef Zalesko
Pirat za kierownicą. Zniszczony towar, wielka dziura w murze, popękane ściany - to efekt brawurowej jazdy młodego mieszkańca Krynek. W sobotnią noc kierowca wjechał w ścianę sklepu.

Barbara Bielska-Wicher, właścicielka feralnego sklepu nie kryje zdenerwowania. W ciągu kilku minut jej miejsce pracy zostało doszczętnie zdemolowane.

- Co teraz będzie? Straciłam miejsce pracy, bo budynek został całkowicie zniszczony. Co gorsza, straciłam możliwość zarobku - żali się pani Barbara.

Do wypadku doszło w sobotę około godz. 22.30. Młody chłopak wjechał samochodem wprost w ścianę sklepu. Z cennych drzwi antywła-maniowych nic nie zostało. Czy był pijany? Właścicielka sklepu jest przekonana, że tak. Nie udało nam się tego potwierdzić, bo nikt z policji nie chciał nam udzielić informacji.

Towar pod samochodem

O tym, że w jej sklepie garażuje samochód, Barbara Bielska-Wicher dowiedziała się od sąsiada. Nikt z policji jej o tym nie poinformował.

- Nasz sąsiad mieszka w tym samym budynku, w którym mieści się sklep, tyle, że z tyłu. Około godz. 23.20 przyjechał do mnie i powiedział, że w sklepie stało się coś strasznego - mówi zdenerwowana pani Barbara. - A przecież to policja powinna mnie o tym powiadomić. Gdyby nie sąsiad, kto wie, kiedy bym się o tym dowiedziała. Może dopiero rano.

W swoim sklepie Barbara Bielska-Wicher sprzedawała odzież i obuwie. Wiele z tych rzeczy zostało zniszczonych.

- Garsonki, spódnice, marynarki leżały pod kołami samochodu. Zastałam porozwalane wieszaki, pobite lustro, zniszczoną wystawę. Wszystko zdemolowane - wymienia pani Barbara.

Część towaru udało się uratować. Dzięki temu, że były w opakowaniach foliowych rzeczy nie są brudne ani zakurzone.

Do rozbiórki?

- Towar w sklepie był wart około 25 tysięcy. Na razie trudno szacować straty, ale podejrzewam, że dwie trzecie towaru pójdzie na śmietnik - domyśla się właścicielka sklepu.

Towar to jednak nie wszystko. W środku popękały ściany, które teraz mogą grozić zawaleniem.

- Trzeba powiadomić nadzór budowlany. Niech zdecydują, czy ten budynek można jeszcze remontować, czy nadaje się już tylko do rozbiórki - mówi właścicielka sklepu.

Dla pani Barbary taki scenariusz oznacza całkowitą klęskę. Dwa lat temu gruntownie wyremontowała sklep. Obiła sufit, na podłodze położyła panele, odmalowała ściany. I najważniejsze: wstawiła antywłama-niowe drzwi i okno. Teraz to wszystko obróciło się w gruz.

Zostają kredyty

Pani Barbara wciąż nie może zebrać myśli. Aż boi się myśleć, co teraz będzie. Musi spłacać kredyty, uregulować płatności z hurtowniami.

- Straciłam źródło dochodu. Dobrze, że mój mąż pracuje. Może sobie jakoś poradzimy - pociesza się Barbara Bielska-Wicher.

Niestety, nie udało nam się wczoraj skontaktować z policją. Nikt nie chciał nam udzielić żadnych informacji. Dlatego za tydzień wrócimy do sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny