Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Piesiecki. Kandydat na wózku. "Wiele rzeczy można zrobić, tylko nie wolno ani zatrzymać się, ani poddawać"

Adam Jakuć
Adam Jakuć
W życiu osobistym i zawodowym Tomasza Piesieckiego wspiera narzeczona - Edyta. Znają się od 10 lat. Ale nie od razu zostali parą
W życiu osobistym i zawodowym Tomasza Piesieckiego wspiera narzeczona - Edyta. Znają się od 10 lat. Ale nie od razu zostali parą Wojciech Wojtkielewicz
- Wiele osób mówiło, że kijem Wisły się nie zawróci, ale jednak trzeba próbować i myślę, że w dużym stopniu mi to się udało - mówi Tomasz Piesiecki, wiceprezes Fundacji Megafon, a jednocześnie jedyny kandydat do Sejmu w województwie podlaskim, który porusza się na wózku inwalidzkim. W szczerej rozmowie opowiada o bolesnej przeszłości, nierównej walce o marzenia ludzi niepełnosprawnych i miłości swojego życia.

Jak to się stało, że jeździ pan na wózku?
Uległem wypadkowi komunikacyjnemu, zostałem potrącony przez samochód. Miałem prawie cztery lata. Szedłem z siostrą do sąsiadów. Nagle samochód zjechał na pobocze i uderzył we mnie. To był ten moment kulminacyjny w moim życiu, o którym teraz tak naprawdę nie myślę. Od tamtego czasu poruszam się na wózku inwalidzkim.

Czyja to była wina?
To była wina kierowcy. Pierwsze lata po wypadku to były lata walki o moje życie, a później o zdrowie, żebym był jak najbardziej sprawny. To były lata starań przede wszystkim moich rodziców. Potem były lata prowadzenia sprawy sądowej z ubezpieczycielem. Ostatecznie udało się wygrać ten proces.

Jak to zmieniło pana życie?
Zastanawiałem się nieraz, jak moje życie mogłoby wyglądać jako osoby pełnosprawnej. Od dziecka jestem na tym wózku i nie znam innego życia. A jak mogłoby wyglądać? Trudno powiedzieć. Staram się patrzeć na te pozytywne konsekwencje, które zadziały się dzięki wózkowi a nie przez wózek.

Czyli jakie?
Wypracowałem w sobie determinację i hart ducha. Ten wózek i życie osoby niepełnosprawnej kształtują charakter. Osoba niepełnosprawna musi więcej wysiłku wkładać w różne codzienne czynności. Ja nie mogę się załamać, bo jeżeli się załamię, to będę skazany na życie w czterech ścianach.

Od początku miał pan wolę walki?
Zrezygnowania w ogóle nie pamiętam. Myślę, że do hartu ducha powoli dochodziłem. Z biegiem czasu miałem kontakt z osobami z niepełnosprawnościami. Pomyślałem sobie, że może warto spróbować coś zmienić. Wiele osób mówiło, że kijem Wisły się nie zawróci, ale jednak trzeba próbować i myślę, że w dużym stopniu mi to się udało.

Kiedy zawracał pan kijem Wisłę?
Grałem w koszykówkę na wózkach. Zostałem zarażony tym sportem już w podstawówce. Jako nastolatek pomyślałem sobie, że może warto pójść dalej i wyżej. Zacząłem ciężko pracować i trenować. Moi znajomi i część rodziny pytali mnie, po co to robisz? Nie chciałem mówić, że mam marzenie, żeby grać na tych halach międzynarodowych. I to marzenie spełniłem. Dzięki determinacji i ciężkiej pracy na treningach, zostałem powołany do kadry Narodowej. Reprezentowałem Polskę na turniejach międzynarodowych na mistrzostwach Europy, grając w pierwszym składzie przy kilkunastotysięcznej widowni. Jest to niesamowite przeżycie. Po prostu trzeba ciężko pracować na sukces. Teraz to robię bardziej hobbistycznie i dla zdrowia.

Czy udało się panu zdobyć wykształcenie i zawód?
Jak szedłem na studia, to były czasy, że żadna uczelnia publiczna w Białymstoku nie była przystosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Poszedłem na Wydział Ekonomii i Zarządzania UwB. Poznałem kolegów, którzy pomagali mu się przedostawać z piętra na piętro po schodach. Zacząłem rozmawiać wtedy z władzami uczelni, żeby tutaj wybudować windę. Władze uczelni na początku podchodziły do tego tematu sceptycznie, dlatego że budynek Uniwersytetu jest zabytkiem. Wtedy odpowiedziałem, że nie zrezygnuję z tych studiów i chcę, aby inne osoby też miały możliwość uczenia się na tej uczelni. Na drugim roku moich studiów winda została wybudowana. Wiem, że po mnie wiele osób niepełnosprawnych skończyło ten kierunek.

Po studiach udało się panu rozpocząć życie zawodowe?
Na początku nie było łatwo. Prowadziłem jeszcze sprawy sądowe właśnie o rentą wypadkową, ale ogólnie ten rynek pracy był bardzo mocno zawężony dla osób z niepełnosprawnościami. Wszystko zaczęło się od tej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. Wtedy też zostałem zauważony. Dostałem propozycję pracy w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Biurze Interwencyjnej Pomocy Prawnej. Później zostałem doradcą minister polityki społecznej Marleny Maląg.

Jak to się stało, że został pan wiceprezesem Fundacji Megafon?
Jest grupa osób, która ma podobną wizję i cele do moich. Rozmawiałem z tymi osobami i tak doszliśmy do wniosku, że fundacja to jest dobre rozwiązanie, aby działać na rzecz ludzi, którzy potrzebują pomocy, osób z niepełnosprawnościami, osób starszych czy osób młodych, które mają problemy. Mottem fundacji jest: słuchać obywateli, nagłaśniać problemy i szukać rozwiązania. Udało się nam na przykład przeforsować pomysł zerowego VAT-u na leki sprowadzane z zagranicy w okresie po pandemicznym czy we współpracy z Orlenem wprowadzić udogodnienia podczas korzystania ze stacji dla osób z niepełnosprawnościami, osób starszych mających problemy z poruszaniem się, jak również kobiet z dziećmi.

Czy jest w pana życiu miejsce na życie osobiste i rodzinne?
Mam narzeczoną, Edytę. W niedługim czasie - mam nadzieję - że weźmiemy ślub, że będziemy mieli dzieci, bo jednak to jest celem w życiu. Działanie i pomaganie to jedno. Ale bardzo ważne jest to, żeby mieć z kim tym szczęściem się dzielić.

Jak się poznaliście z narzeczoną?
Poznaliśmy się 10 lat temu. To trwało dłuższy czas, zanim zostaliśmy parą. Myślę, że taka kolej rzeczy też jest mocnym ugruntowaniem związku, ponieważ to, co szybko powstaje, to też może szybko i łatwo się zburzyć. Skutkuje to tym, że Edyta, która jest kobietą urodziwą i zdrową, chce być z osobą na wózku. Jej decyzja jest przemyślana i świadoma. Myślę, że w związku to jest bardzo ważne, żeby być z kimś nie tylko i wyłącznie za coś, ale także mimo czegoś.

Czy narzeczona wspiera pana w działalności?

Moja narzeczona w każdej dziedzinie życia mnie wspiera. Staram się ją też wspierać w miarę swoich możliwości. Widzę, jak Edyta się stara. Często tego nie mówię na głos, ale widzę i odczuwam. Bardzo ją cenię. Myślę, że jest niewiele młodych kobiet, które dla osoby na wózku, byłyby w stanie tak wiele poświęcić. Jestem z niej dumny. Zrobię wszystko, aby Edyta została moją żoną i matką moich dzieci.

Czy miał pan trudne momenty?
Oczywiście, że miałem takie momenty. Miałem takie momenty, kiedy się dowiedziałem od lekarza, który przyszedł i powiedział, że nie ma szans na to, abym stanął na nogi. Wtedy miałem sześć - siedem lat. Wtedy przeżyłem takie załamanie. Ono trwało niedługo. Wtedy byłem w szpitalu. Potem to przeszło. Kolejna sytuacja, kiedy przestano mi wypłacać rentę wypadkową i sędzia w sądzie powiedziała, że jako kobieta wie, że mi ta renta jest potrzebna, że ona jako matka przyznałaby mi tę rentę, ale prawo jest prawem i nie może tego zrobić. Wtedy też była taka chwila załamania, ale to była chwila. Te chwile załamania bardziej mnie napędzają. Staram się je przekuć w działanie. Wtedy powiedziałem w sądzie, że jeżeli prawo jest takie, a nie inne, to ja postaram się zmienić to prawo. Kto by w to uwierzył, że 26-letni chłopak na wózku coś takiego mówi. Wtedy wyszedłem z tego sądu po rozprawie i od razu zacząłem myśleć, jak to zrobić. Wiele rzeczy można zrobić, tylko nie wolno ani zatrzymać się, ani poddawać. Trzeba po prostu walczyć o rzeczy, które są ważne.

Czytaj także:Tomasz Piesiecki: Trzeba pomóc Ukraińcom wygrać tę wojnę, bo Rosja nie cofnie się przed niczym


Jest pan jedynym kandydatem na wózku inwalidzkim w wyborach w województwie podlaskim. Dlaczego pan startuje?

Ze względu na swoją niepełnosprawność jestem blisko problemów osób potrzebujących wsparcia, w tym przede wszystkim osób z niepełnosprawnościami. W naturalny sposób towarzyszę tej grupie społecznej. Widzę, jak wiele jest jeszcze do poprawy.

Ktoś pana namawiał do startu w wyborach?

Taka myśl, żeby spróbować wystartować, zakiełkowała po tym, jak zacząłem rozwiązywać problemy osób z niepełnosprawnościami na poziomie parlamentarnym. Jestem inicjatorem co najmniej paru zmian w prawie, które dotyczą osób z niepełnosprawnościami czy młodych kobiet z małymi dziećmi. W sprawie kandydowania rozmawiałem z Panem Premierem Jarosławem Kaczyńskim, z Panią Premier Beatą Szydło oraz Panem Premierem Mateuszem Morawieckim. Usłyszałem, że mój głos jako osoby reprezentującej środowisko będzie bardzo ważny w Sejmie.

Jakie to były zmiany?
Pierwszą taką zmianą w prawie była ustawa, o tzw. „wyczerpanych”. Ona dotyczyła osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, którym renty wypadkowe zostały odebrane. Tutaj starałem się o to, aby renty ludziom po wypadkach samochodowych zostały przywrócone. Wspólnie ze środowiskiem mam, walczyłem z sukcesem o objęcie refundacją leku na rdzeniowy zanik mięśni (SMA). Doprowadziłem do podtrzymania zerowego podatku VAT na leki sprowadzane z zagranicy po okresie pandemicznym.

Jak dziś żyje się osobom z niepełnosprawnościami ruchowymi?
Jest coraz lepiej. Jestem na wózku od dziewięćdziesiątego drugiego roku, to już ponad 30 lat. Widzę i odczuwam te zmiany, które na przestrzeni ostatnich lat następują, ale wciąż jest ich za mało. Zdrowa osoba z oczywistej przyczyny nie ma szansy, aby dostrzec problemy osoby niepełnosprawnej. Ja zawsze walczyłem o to, aby przestrzeń publiczna była dostępna dla osób niepełnosprawnościami. Mamy już program Dostępność Plus, ale to wciąż za mało.

Gdzie jest problem z dostępnością?
Na przykład problemem są wysokie krawężniki przy parkingach czy przy przejściach dla pieszych. Wiele podróżowałem i widzę te różnice, które są u nas, a które są za granicą, więc tutaj można byłoby jeszcze wiele poprawić.

Jakie rozwiązania można byłoby przenieść na nasz grunt?

Za granicą wchodząc do pociągu czy do tramwaju nie ma obowiązku, aby powiadamiać jakiś czas wcześniej, że jest się osobą niepełnosprawną, żeby kurs był przygotowany do przewozu osoby z niepełnosprawnością. W wielu miejscach w Europie jest tak, że można kupić bilet na dworcu i nie ma problemu z obsługą osoby niepełnosprawnej. Pracujący tam ludzie wiedzą, jak się zachować, jak podejść, co zrobić, żeby taka osoba czuła się komfortowo podczas podróży, żeby mogła wsiąść i wysiąść szybko i bezpiecznie.

Czy ktoś pana próbował zniechęcić do startu w wyborach?
Zawsze jest tak w życiu, że wiele osób odradza jakieś działanie. W tym przypadku również słyszałem takie głosy, ale nie tylko jeżeli chodzi o start. Przed ośmioma laty słyszałem, że mi się nie uda zainteresować rządu chociażby problemem osób, którym te renty wypadkowe zostały odebrane. Mało tego, że były osoby, które chciały mnie odwieźć od startu w wyborach. Ja odczuwałem, że niektóre drwiły się i śmiały się z tego, że mam w sobie chęć kandydowania do Sejmu. Jednak jestem na liście i startuję. Chcę być reprezentantem ludzi potrzebujących i działać na ich rzecz.

Czy łatwo było przekonać polityków, żeby dali panu szansę?
Ja o to nie zabiegałem, tylko to mi zaproponowano, żebym wystartował i żeby ludzie tutaj przede wszystkim na Podlasiu i w całej Polsce mieli godnego reprezentanta osób potrzebujących wsparcia, w tym seniorów, osób z niepełnosprawnościami czy młodzieży.

Czytaj także:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny