Dla 45-letniego Andrzeja S. zażądał wczoraj 4,5 roku więzienia. Białostoczanin odpowiada za kradzież czekolad i kawy ze sklepu spożywczego przy ulicy Fabrycznej. Miał też napaść na ekspedientkę i grozić personelowi śmiercią.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że sprzedawczynię uderzył przypadkiem, bo został popchnięty przez któregoś z pracowników sklepu. - Przyznaję się jedynie, że doszło do słownej awantury. Ale zostałem do niej sprowokowany - mówił wczoraj. I poprosił sąd o wyrok w zawieszeniu.
Było ciepłe, letnie popołudnie, gdy Andrzej S. wszedł do sklepu spożywczego przy ulicy Fabrycznej. Zaczął rozglądać się po półkach. Wkładał towary do koszyka. Po chwili odstawiał je na półkę.
Oskarżonego bacznie obserwowała ekspedientka. Po chwili zauważyła, że mężczyzna schował coś za poły kurtki. I szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Gdy sprzedawczyni zagrodziła mu drogę, uderzył ją koszykiem w nos. Dalej chciał uciekać, ale zatrzymały go szklane drzwi.
Pracownicy sklepu złapali złodzieja. Wtedy zdaniem śledczych, Andrzej S. miał odgrażać się, że ich pozabija, jeśli wezwą policję.
Oskarżony twierdzi, że było zupełnie inaczej. Że ktoś go popchnął. Miał żal, że jak to określił, pracownicy od razu zawlekli go na zaplecze. - Nie przedstawili żadnych dowodów tej kradzieży - denerwował się w sądzie.
Andrzej S. był wielokrotnie karany.
Wyrok poznamy we wtorek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?