Bo festiwal Wertep to prawdziwie rodzinne, familijne wydarzenie. Tu można, ba nawet trzeba, zabrać ze sobą kocyk, coś do picia i przekąszenia i chłonąć teatr. Teatr uliczny, często jarmarczny, ale też wzbudzający żywe emocje, fantastyczne reakcje.
A przy tym chętni mogą od niechcenia dowiedzieć się z ust Dariusza Skibińskiego, dyrektora artystycznego Wertepu, jak ważnymi twórcami teatru w świecie byli Polacy - Józef Szajna czy Jerzy Grotowski. Mogą podziwiać spektakle bez słów - jak przezabawny, pełen interakcji z widzami spektakl performance Cie Alsand "Kulot", gdzie Morgane i Damien śpiewają, ruszają się, nawet wymyślają swój własny język, a to wszystko po to, by opowiedzieć historię miłosną (prawie prawdziwą), która zakończyć się może nawet ślubem. A kto poprowadzi pannę młodą do ołtarza? Jeden z widzów - wyraźnie szczęśliwy, że może zagrać na oczach znajomych w międzynarodowym spektaklu.
"W koszu rozkoszy się kokoszę" śpiewały Marta Andrzejczyk i Ewa Pawlak. Ich muzyczny performance może wydawać się wizualnie nieco infantylny, za to treści jakie przekazują - ważne dla dorosłych, a i uczące uważności na świat, chwilę dzieci. Bo zawsze warto cieszyć się życiem, akceptować swoje ciało i szanować każdą chwilę. A kiedy są urodziny chwili - są i cukierki. Urocze.
W tym roku festiwal Wertep postawił na fire show - te wielkie i te nieco mniejsze. Kto wie, czy widownia najlepiej nie bawiła się na "Szafa Show" Fundacji Sztukmistrze. Pełnej dystansu do siebie, za to - jak przystało na teatr uliczny, plenerowy - pełnej interakcji, humoru - z wciąganiem publiczności do zabawy. Jeśli interakcja z performerem to w przyłbicach i rękawicach, jeśli taniec z jedną z uczestniczek, to wręcz przedzielony potężną płytą. Bo Stowarzyszenie Kulturalne Pocztówka dba o maksymalne bezpieczeństwo widzów. Wolontariusze liczą osoby, które są najbliżej aktorów, mierzona jest stale temperatura uczestników, kto nie chce mieszać się z najbardziej zagorzałymi fanami teatru - może obserwować widowiska z pewnej odległości. W pięknym parku w centrum Orli to była sama przyjemność.
A potem plac przed synagogą i długi i widowiskowy fire show "Płonące laski". Z licznymi zmianami kostiumów, przebojową muzyką, aczkolwiek dla najmłodszych lekko nużący. Szczęśliwcy, którzy w czas ustawili się w kolejce, mogli też wejść do wnętrza przepięknej synagogi w Orli. Tam oprócz stałej wystawy przypominającej o ważnym dziedzictwie kulturowym tej miejscowości można było usłyszeć przejmujący koncert performance "Ciemnienie" duetu Mehehe. Odwołujący się do pierwotnych tradycji ludowych, momentami transowy, hipnotyzujący. Dlatego Orla co roku jest wyjątkowym przystankiem tego wędrującego festiwalu. Ale kolejne dni też będą pełne emocji. Podobny skład wykonawców jeszcze dziś i w kolejny weekend będzie występował w Podlaskiem. Naprawdę warto.
Sprawdź program i lokacje festiwalu w kolejne dni: Międzynarodowy Festiwal Teatralny Wertep 2020. Zobacz, kto i kiedy wystąpi
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
