Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Współczesna, ale czy sztuka? Czy nowoczesny artysta to artysta?

Joanna Krukowska
Jeśli swoją pracą wzbudzimy skandal lub, w ostateczności, jeśli zapowiedź naszej wystawy będzie zaopatrzona w wyraz "szokująca” lub "kontrowersyjna”, automatycznie zyskamy miano "artysty”.
Jeśli swoją pracą wzbudzimy skandal lub, w ostateczności, jeśli zapowiedź naszej wystawy będzie zaopatrzona w wyraz "szokująca” lub "kontrowersyjna”, automatycznie zyskamy miano "artysty”. Fot. Internet
Dawniej nazwanie kogoś "artystą" wiązało się z tym, co tworzył. Dziś nazwanie danych prac "sztuką" wiąże się z tym, kto je tworzy. A sęk w tym, że tworzyć takie "dzieła" może każdy.

Przed wielu laty żył sobie cesarz, który tak bardzo lubił nowe, wspaniałe szaty, że wszystkie pieniądze wydawał na stroje (…). W wielkim mieście, gdzie mieszkał cesarz, było bardzo wesoło; codziennie przyjeżdżało wielu cudzoziemców. Pewnego dnia przybyło tam dwu oszustów, podali się za tkaczy i powiedzieli, że potrafią tkać najpiękniejsze materie, jakie sobie tylko można wymarzyć. Nie tylko barwy i wzór miały być niezwykle piękne, ale także szaty uszyte z tej tkaniny miały cudowną własność: były niewidzialne dla każdego, kto nie nadawał się do swego urzędu albo też był zupełnie głupi".

Jakiś czas temu dosyć głośno było u nas o wystawie zorganizowanej przez Czechy w budynku Unii Europejskiej w Brukseli pod tytułem "Stereotypy są barierami do zburzenia". Znalazła się na niej praca niejakiego Leszka Hirszenberga, nawiązująca do zdjęcia z 1945 roku, na którym amerykańscy żołnierze, po zdobyciu wyspy Iwo Jima, zatykają na niej flagę Stanów Zjednoczonych. W dziele Hirszenberga miejsce żołnierzy zajęli księża, a miejsce flagi USA - flaga tęczowa, symbol mniejszości seksualnych. Praca ta na wystawie symbolizowała Polskę. W katalogu autor podpisał ją: "To surrealistyczna wizja połączenia tego, czego nie da się połączyć".

Sztuka - jak podaje Słownik Języka Polskiego PWN - to dziedzina ludzkiej działalności, wyróżniana ze względu na związane z nią wartości estetyczne, zwłaszcza piękno; jej wytwory stanowią trwały dobytek kultury.

Sztuka współczesna - jak mi się wydaje - to dziedzina ludzkiej działalności, wyróżniana ze względu na koneksje i wartości lewicowe, zwłaszcza te szokujące lub mocno bełkotliwe; jej wytwory, miejmy nadzieję, nie stanowią trwałego dobytku kultury.

"Oszuści ustawili warsztaty tkackie, udawali, że pracują, ale nie mieli nic na warsztatach. Zażądali od razu najdroższych jedwabi i najwspanialszego złota; chowali je do własnej kieszeni i pracowali przy pustych warsztatach, i to często do późnej nocy".

Wygląda na to, że aby zaistnieć w świecie sztuki współczesnej, wystarczy spełnić kilka prostych warunków.

1. Podstawowym są, rzecz jasna, znajomości. Przy tak luźnym podejściu do definicji sztuki "artystą" może się stać absolutnie każdy. Brak talentu nie stoi na przeszkodzie, jeśli dobre koneksje zapewnią nam możliwość zaprezentowania swojej twórczości w odpowiednio "widocznym" miejscu. Jeśli nasze prace zostaną wystawione w budynku Unii Europejskiej albo w którejś ze znanych galerii sztuki współczesnej, rozgłos mamy praktycznie zapewniony. I na pewno będzie się mówiło o nas jako o artystach.

2. Kolejnym żelaznym wymogiem są lewicowe sympatie. Wystarczy stwierdzić, że nasza wystawa "walczy" o słuszną sprawę, odpowiednio bełkotliwie to uzasadniając. Dobrze zdaje egzamin krzyczenie o ucisku zwierząt, jeszcze lepiej - o ucisku gejów. Najlepiej jednak zadeklarować, że chodzi o ucisk kobiety przez patriarchalne społeczeństwo. Nie wiedzieć czemu, feminizm wiedzie prym w windowaniu zwykłych rzeczy do miana sztuki.

W 2001 roku w warszawskiej galerii Zachęta Julita Wójcik zaprezentowała wystawę polegającą na tym, że "artystka" siedziała i obierała ziemniaki. Oczywiście obieranie ziemniaków nie było tutaj najważniejsze. Spokojnie można by tę czynność zamienić na inną: zmywanie talerzy, odkurzanie, pranie, prasowanie czy wycieranie kurzy, co zresztą sama Julita Wójcik skutecznie udowodniła w innych swoich prezentacjach, a to robiąc na szydełku, a to zamiatając.

Ważne jest to, co wystawa ma ponoć reprezentować. Akurat w tym przypadku reprezentowała, według artystki, sytuację wielu kobiet w Polsce i rolę, do jakiej są sprowadzane - kur domowych (nie wiem, na co miało zwracać uwagę szydełkowanie, za to zamiatanie było w celu zwrócenia uwagi na los włókniarek po zamknięciu fabryki w Łodzi).

Ten przykład pokazuje też coś innego, bardzo znamiennego dla sztuki współczesnej. Otóż w czasach, kiedy wmawia się nam, że każdy z nas jest wyjątkowy, kiedy w każdej reklamie łechce się nas, przemawiając do naszego indywidualizmu, w czasach panów-zdobywców i pań jestem-tego-warta i w czasach, kiedy często słychać powtarzane ze śmiechem "ja to chyba nie jestem normalna", bardzo łatwo dojść do wniosku, że JA, wspaniały, doskonały, jakże "inny od innych" byt, jestem ponadprzeciętny, a więc wszystko, co robię, jest również ponadprzeciętne. I tak dziś każdy może uważać się za artystę, przecież wystarczy usiąść w galerii i zająć się tym, co się umie najlepiej, na przykład obieraniem ziemniaków.

Uwaga: efekt jest murowany i praktycznie natychmiastowy, gdy "artysta" sam jest przedstawicielem jakiejś modnej mniejszości. Na początku zeszłego roku w słynnym SF MOMA (San Francisco Museum of Modern Art) prezentowano wystawę, na którą składały się zdjęcia odbytu. Dokładnie samego jego środka. Autorka, której nazwisko nie pozostało mi dłużej w pamięci, była feministką-lesbijką.

3. Następnym warunkiem, który musimy spełnić, chcąc dzisiaj zostać "artystą", jest coś, co można nazwać swego rodzaju odwagą. Lub bezwstydnością. W szerszym znaczeniu, nie możemy się wstydzić tego, co wystawiamy, i zawsze odważnie nazywajmy to "sztuką", zaś krytykantów najlepiej wyzywajmy od ludzi zacofanych/zaściankowych ("zacofanie" to, wydaje się, największa obelga w świecie sztuki współczesnej). W węższym - musimy być na tyle odważni, by się wyzbyć poczucia wstydu, żeby móc szokować swoimi "performansami".

Katarzyna Kozyra, postać-legenda polskiej sztuki współczesnej, na urodzinach drag queen Glorii Viagry w gejowskim klubie zrobiła profesjonalny striptiz. Nie widziałam, więc nie wiem, czym różnił się od striptizów robionych dzień w dzień w podrzędnych spelunkach, ale czymś najwyraźniej musiał, gdyż gołą Kozyrę podciągnięto pod sztukę współczesną. Prawdopodobnie tylko i wyłącznie przez osobę autorki. Znamienny jest tytuł projektu Kozyry, w skład którego wchodził striptiz: "W sztuce marzenia stają się rzeczywistością". A więc wszelkie marzenia Kozyry, choćby rozbierania się przed klubem pełnym mężczyzn, przez magiczne nazwisko "Kozyra" automatycznie stają się sztuką.

4. Ostatnim ważnym punktem, związanym mocno z poprzednimi, jest szokowanie. To prawda, że historia sztuki to historia łamania schematów i budzenia kontrowersji, a wielu artystów było skandalistami, jednak aż chce się rzec: szokowanie nigdy nie było tak łatwe.

Przepis jest banalnie prosty, szczególnie w Polsce. Trzeba wziąć jakąś narodową świętość, najlepiej religię chrześcijańską (w tym Papieża czy ogólniej - księży) i albo ją zdeptać, albo połączyć ze wspomnianymi wyżej lewicowymi ideologiami. Najlepiej naraz. Wychodzi nam Papież przygnieciony meteorem ("La Nona Ora", Maurizio Cattelan), krzyż ze zdjęciem penisa ("Pasja", Dorota Nieznalska), księża pod gejowską flagą. Ten schemat sprawdza się zawsze. Jednak jak zwykle, chodzi tylko o religię chrześcijańską.Rzadko zdarza się przedstawiciel sztuki współczesnej na tyle odważny, by kpić z islamu.

Jeśli swoją pracą wzbudzimy skandal lub, w ostateczności, jeśli zapowiedź naszej wystawy będzie zaopatrzona w wyraz "szokująca" lub "kontrowersyjna", automatycznie zyskamy miano "artysty". Swego czasu w recenzji filmu "Tajemnica Brokeback Mountain" (swoją drogą, filmu mocno przereklamowanego) pewna pani apelowała, żeby odejść w polskim kinie od patetycznych produkcji i zrobić coś na miarę filmu światowego, współczesnego (!).

Zaproponowała scenariusz opowiadający o tym, jak dwaj homoseksualiści walczący w powstaniu warszawskim opuszczają AK, nad miłość do ojczyzny przedkładając miłość do siebie nawzajem. Nie mam żadnych wątpliwości, że film taki rzeczywiście zdobyłby wielki poklask i jeszcze przed premierą wielu krytyków, tak rodzimych, jak i zagranicznych, nazwałoby go dziełem wybitnym.

"- Boże, jakież te nowe szaty cesarza są piękne! Jaki wspaniały tren, jak świetny krój.
Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że nie nadaje się do swego urzędu albo że jest głupi. Żadne szaty cesarza nie cieszyły się takim powodzeniem jak te właśnie".

Bo oczywiście zawsze znajdą się piewcy wszystkiego, nawet zdjęć dziurki w d****. A także ci, którzy nie chcąc być posądzonymi o "nieznanie się", z zapałem będą zachwycać się wszystkim, co ktoś w ich mniemaniu "sięznający" uzna za sztukę.

Kilka lat temu zwiedzałam brytyjskie muzeum narodowe sztuki współczesnej Tate Modern. Kiedy już przeszłam salę z fortepianem zamocowanym na suficie oraz przyjrzałam się z niekłamanym zaciekawieniem trzem piłkom do koszykówki umieszczonym w akwarium, doszłam do zawieszonego na ścianie plastikowego prostokąta, równomiernie podświetlonego od wewnątrz na niebiesko. Stała przy nim jakaś kobieta i usilnie się weń wpatrywała. Pomyślałam, że to może coś w rodzaju pocztówek 3D, że jeśli będę długo patrzeć, zobaczę ukryty obraz. Ale nie.

Ot, zwykły prostokąt, jak się jarzył niebieskawym światłem, tak się jarzył. Po chwili zniechęcona, odeszłam, lecz kobieta stała nadal, tym razem zmieniając swoją pozycję względem pracy: raz się od niej oddalając, raz przybliżając. Nie wiem, czy coś w tym dojrzała, ale z jej zapału wnioskuję, że niebieski święcący prostokąt dogłębnie nią wstrząsnął.

Mój przepis na to, jak zostać artystą współczesnym, można w dość bezbolesny sposób wypróbować. Powiedzmy, że mam znajomości w galerii sztuki współczesnej (warunek 1.). Idę tam i ściągam majtki, stojąc nagusieńka przez cały dzień (warunek 3.). Mając na uwadze warunek numer 2, krzyczę, że zdjęłam majtki w celu pokazania tego, co mnie zniewala i w oczach mężczyzn czyni przedmiotem. Aby spełnić warunek 4., mogę od czasu do czasu wypiąć się na publiczność lub załatwić swoje potrzeby fizjologiczne na środku sali, najlepiej układając fekalia w znak krzyża.

To nic, że nie ma to związku z podstawowym "tematem" dzieła, im więcej chce się "przekazać", tym lepiej. W opisie swojej wystawy w jednej z białostockich galerii autorka wypunktowała aż 24 zagadnienia, o których w swoim mniemaniu opowiadała w pracach…

I tak od dłuższego czasu dajemy sobie wmawiać, że obcujemy ze sztuką, podczas gdy oglądamy feerię przeciętniactwa. Jesteśmy świadkami tego, jak w sztuce współczesnej odwrócono role artysty i jego dzieła. Dawniej nazwanie kogoś "artystą" wiązało się z tym, co tworzył. Dziś nazwanie danych prac "sztuką" wiąże się z tym, kto je tworzy. A sęk w tym, że tworzyć takie "dzieła" może każdy.

"- Patrzcie, przecież on jest nagi! - zawołało jakieś małe dziecko.
- Boże, słuchajcie głosu niewiniątka - powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało.
- On jest nagi, małe dziecko powiedziało, że jest nagi:
- On jest nagi! - zawołał w końcu cały lud.

Cesarz zmieszał się, bo wydawało mu się, że jego poddani mają słuszność, ale pomyślał sobie: "Muszę wytrzymać do końca procesji". I wyprostował się jeszcze dumniej, a dworzanie szli za nim, niosąc tren, którego wcale nie było".

Fragmenty baśni "Nowe szaty cesarza" H. C. Andersena pochodzą ze strony http://basnie.republika.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny