Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Siwak: Ludzie godzą się na kontrolę, bo są wygodni

(dor)
Dr Wojciech Siwak jest kulturoznawcą z Uniwersytetu w Białymstoku
Dr Wojciech Siwak jest kulturoznawcą z Uniwersytetu w Białymstoku Archiwum
Komu nie marzy się bycie gwiazdą? - pyta retorycznie dr Wojciech Siwak, kulturoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku. Inspiracją do rozmowy stała się wystawa "Globalna kontrola i cenzura" w Galerii Arsenał.

„Globalna kontrola i cenzura” - czy takie hasło Pana nie przeraża?

Dr Wojciech Siwak, kulturoznawca: Oczywiście przeraża, jeśli rzeczywiście tak miałoby się stać. Jest to jednak bardziej nasze wyobrażenie jakiegoś stanu ekstremalnego, jakiegoś społeczeństwa rodem z dystopijnej literatury science-fiction, bo na szczęście jesteśmy w stanie takie mechanizmy zauważyć i im się przeciwstawiać. Inaczej żylibyśmy w Matrixie skrzyżowanym z Orwellowskim „Rokiem 1984” nie wiedząc, że w nim żyjemy.

Wydaje się, że zwykli ludzie – choćby użytkownicy smartfonów – sami na taką kontrolę się godzą

Bo są wygodni, bo są nieświadomi, bo są mamieni obietnicami kontaktów społecznych, relacji, a w końcu bo widzą możliwości zdobycia popularności, kariery poprzez „fejm”, gdzie odsłaniając się czy obnażając, wypełniając swoją prywatnością sferę publiczną liczą po cichu na bycie zauważonym, na setki, potem może tysiące czy miliony lajków. Komu nie marzy się bycie gwiazdą?

Co umożliwia wielkim portalom społecznościowym gromadzenie wiedzy o zachowaniach odbiorców?

Przede wszystkim nasza niewiedza, ignorancja czy wręcz lekceważenie zasad udostępniania publicznie naszej prywatności, danych osobowych, etc. Ale pamiętajmy, że kultura cyfrowa przekształciła nas i nasze życie w zbiory danych, że istniejemy o tyle, o ile jesteśmy PESEL-em, NIP-em, numerem w ubezpieczalni czy banku, loginem i hasłem. Media społecznościowe, ale nie tylko one, bo dotyczy to wszystkich systemów informatycznych, w których przetwarzane są nasze dane, jak wyszukiwarki, portale, sklepy internetowe, urzędy, operatorzy telekomunikacyjni - wszyscy zbierają skrzętnie nasze cyfrowe ślady i budują z nich nasze cyfrowe profile. Służą temu odpowiednio przygotowane algorytmy, dzięki którym na przykład na Facebooku czy w sklepie internetowym nagle pojawia się reklama czy oferta, która jest tak spersonalizowana, że się dziwimy, skąd oni wiedzą, że chcę kupić jakiś produkt. Tymczasem wcześniej zostawiliśmy cyfrowe ślady naszych potrzeb, szukając tego produktu w Google, przeglądając strony sklepów czy nawet pytając w sieci znajomych o opinie o jakiejś rzeczy. Te systemy tworzą naczynia połączone, i dzięki temu możliwa jest bardzo złożona analiza wielkich baz danych i wyciąganie z nich dzięki algorytmom odpowiednich informacji. W wielkim skrócie nazywa się to BigData, i jest narzędziem zdobywania wiedzy i podejmowania decyzji w polityce, ekonomii, biznesie, nauce.

Kiedy w Polsce zmienił się ustrój, wszyscy szybko zapomnieli o zakazanym przez PRL-owską cenzurę „Roku 1984” - tymczasem dziś obecność Wielkiego Brata jest chyba bardziej odczuwalna niż w czasach, kiedy Orwell pisał swoją powieść.

Zdecydowanie tak. Tylko dziś nie wszyscy już pamiętają, kim był Orwell i o co chodziło w tej książce.

Żyjemy w świecie, w którym non stop filmują nas jakieś urządzenia – czy dzięki temu rzeczywiście czujemy się bezpieczniej?

Z punktu widzenia służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo – monitoring pomaga w namierzeniu przestępców czy zapobieganiu niebezpieczeństwom. Niestety mamy często do czynienia z jego nadużywaniem – czy jest on na przykład potrzebny w przestrzeniach prywatnych, nawet intymnych, jak toalety? Najbardziej niebezpieczni przestępcy potrafią często ominąć systemy monitoringu i namierzania. A my, zwykli ludzie, będąc nieustannie „w ukrytej kamerze” mamy poczucie, że jesteśmy podglądani, ale tłumaczymy sobie, że jest to jakaś asekuracja, że jesteśmy chronieni, bo w razie problemów zostają medialne ślady. Czasem się to przydaje, kiedy chcemy udowodnić prawdę, wskazać rzeczywisty przebieg zdarzeń. Ale problemem jest też pewna dysproporcja pomiędzy filmowanymi i filmującymi – na przykład w galerii handlowej jesteśmy stale filmowani – czy tego chcemy czy nie. Ale spróbujmy sami coś tam sami sfilmować czy sfotografować – nie daj Boże kody produktów czy ceny – i już możemy być wyprowadzeni przez ochronę czy proszeni o wykasowanie zdjęć. O tym problemie było ostatnio głośno, bo zajął się nim UOKiK. System może więcej, pojedynczy ludzie mniej. Na szczęście ci pojedynczy ludzie jeszcze się nie boją fotografowania, filmowania i upubliczniania różnych grzechów korporacji, polityków, systemów represji, czy zwykłego zła wokół nas. To jest pewnego rodzaju forma obrony, zwiększająca też nasze poczucie bezpieczeństwa.

Czy ludzie zdają sobie sprawę, że stali się treściami karmiącymi wielkie systemy przetwarzania danych?

Niestety w tym obszarze mamy często do czynienia z niewiedzą, a także z nonszalancją. Co ciekawe, dotyczy ona coraz młodszych pokoleń, które wypełniają sieć swoimi prywatnymi danymi, zdjęciami, filmami. Na jednym z filmów prezentowanych na wykładach dla nauczycieli pokazywaliśmy film, na którym do nastolatek w kawiarni podchodzi młody człowiek i zadaje wprost pytania o zdrowie psa jednej z nich, gratuluje ilość kalorii spalonych przed godziną na siłowni, super bluzki kupionej w galerii i szałowej imprezy u kolegi. Zaskoczonym dziewczynom mówi, że dowiedział się tego wszystkiego przed chwilą z Facebooka jednej z nich. A przecież to tylko wierzchołek góry cyfrowych danych, które sami wkładamy do sieci i które są o nas zbierane.

Czy globalna kontrola może przerodzić się we współczesną formę cenzury?

Oczywiście, zresztą mamy przykłady takiej cenzury choćby w Chinach, gdzie blokuje się zachodnie serwisy, jak Google czy Facebook, tworząc ich własne „poprawne” wersje, a tym samym zamykając własne społeczeństwo w bańce informacyjnej.

Dziś najszybszym medium informacyjnym jest internet. Z jednej strony możemy liczyć, że nic się nie ukryje, a z drugiej… że można go ocenzurować i przemilczeć nawet katastrofę elektrowni atomowej?

Tak się właśnie dzieje, niemniej pamiętajmy, że sieć jest jak żywy organizm – zablokowana tętnica może zostać zastąpiona przez krążenie oboczne – i tymi dodatkowymi naczyniami będą się sączyć i wyciekać informacje. Wymaga to jednak pewnej świadomości i aktywności użytkowników sieci, na pewno nie lenistwa, obojętności i konformizmu.

Dziś cenzurę często tłumaczy się względami bezpieczeństwa – czy słusznie?

Cenzurę stosuje się by chronić obywateli przed złem opozycyjnych idei, które zaburzają jakiś autorytarny porządek, promowany przez propagandę autorytarnej władzy. Względy bezpieczeństwa są jednak częściej używane w celu uzasadnienia inwigilacji. Rzeczywiście żyjemy w świecie wielu zagrożeń i powinniśmy o nich wiedzieć i ostrzegać. Niemniej monitorowanie, podsłuchiwanie, zbieranie i przetwarzanie danych osobowych, naruszanie naszej prywatności musi mieścić się w granicach prawa gwarantującego nam podstawowe wolności. Jeśli tego nie ma, pojawia się bezprawie, a jeśli prawo sankcjonuje nadużywanie takich metod, mamy do czynienia z państwem policyjnym, a w skrajnej postaci z dyktaturą.

Co czeka świat poddany totalnej inwigilacji?

Nie wiem i pewnie nikt tego nie wie, bo na szczęście to się jeszcze nie stało, ponieważ o tym rozmawiamy i przed tym się ostrzegamy. A z drugiej strony proces cyborgizacji, z którym mamy do czynienia w świecie zachodniej cywilizacji, sprzęga nas coraz bardziej z maszynami, które nas obserwują, „uczą się” nas, a w końcu mogą stać się narzędziem sterowania nami i kontroli. To nie tylko inteligentne systemy monitoringu, rozpoznające twarz, mowę, sylwetkę czy sposób poruszania czy inteligentne systemy zbierania i analizy danych, ale też zwykłe urządzenia domowe, jak telewizor smart nagrywający dźwięki z naszego pokoju i wysyłający je na serwery producenta, czy tzw. inteligentni asystenci - systemy sterowane głosem, jak Amazon Echo czy Google Home. Rozwój technologii pokazuje, że najbardziej wymyślne scenariusze science fiction, od Lema zaczynając, po serial „Czarne lustro”, po kolei się realizują. Ale to już temat innej opowieści.

Dr Wojciech Siwak we wtorek, 27 lutego, o godz. 18 w Galerii Arsenał wygłosi wykład: „Wolność i kontrola, prywatne i publiczne a tożsamość i biografia w kulturze cyfrowej”. To wydarzenie towarzyszy wystawie „Globalna kontrola i cenzura”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny