Warszawska 7. Pałacyk Tryllingów ma magistrat. Radni myślą, co z nim zrobić

Historia pałacu Tryllingów

Historia pałacu Tryllingów

Nieruchomość przy ul. Warszawskiej Helena i Chaim Tryllingowie kupili w 1898 roku i rozpoczęli budowę nowej rezydencji. Chaim Trylling zmarł jednak w następnym roku. Dlatego to inicjały owdowiałej Heleny (Eleny) - ET znalazły się ostatecznie na ozdobnym kartuszu budynku i nad drzwiami wejściowymi.
Architektura pałacyku utrzymana jest w stylu eklektycznym końca XIX wieku. Do dziś zachowała się bogato zdobiona elewacja, a także dekoracja sufitowa wewnątrz budynku. Przed drugą wojną światową Tryllingowie sprzedali pałac i wyjechali do Stanów Zjednoczonych.
Po wojnie, jako mienie opuszczone, budynek przejął skarb państwa.

Jedną z rozważanych opcji jest ulokowanie w nim siedziby rady miejskiej. A ponieważ miejsca jest tu sporo, niewykluczone, że może tu też trafić Urząd Stanu Cywilnego. Radni różnych opcji mają też jeszcze inne pomysły.

- To dopiero bardzo wstępne rozmowy - zaznacza Włodzimierz Kusak, przewodniczący rady miejskiej. - Właściwie są na etapie pomysłu. Ale rzeczywiście rozmawialiśmy o tym, żeby uratować ten pałacyk od zniszczenia, umieszczając w nim jakąś instytucję.

W ramach transakcji Centralne Biuro Antykorupcyjne dostało od miasta liczącą 6 tys. metrów kw. działkę przy ulicy Wiewiórczej. W zamian gmina stała się właścicielem pięknego, zabytkowego pałacyku przy ulicy Warszawskiej 7, znajdującego się na działce o powierzchni 1100 metrów kw. Sprawa zamiany jest nadal w toku.

- Budynek jest jeszcze własnością skarbu państwa - mówi Karol Świetlicki z biura prasowego magistratu. - Do czasu zatwierdzenia zamiany przez ministerstwo.

Ale już rozpoczęły się rozważania, co z tym pięknym, choć podniszczonym nabytkiem zrobić.

- Na wniosek radnych obecnie analizowana jest opcja przeniesienia do budynku siedziby rady miejskiej - dodaje Karol Świetlicki. - Jednak ostateczna decyzja nie została podjęta. Najpierw musimy mieć akt własności.
Teraz białostocka rada miejska na sesje musi wynajmować aulę w urzędzie wojewódzkim. A to kosztuje - rocznie około 30-40 tysięcy. Ponieważ w siedzibie magistratu jest tylko jedna większa sala konferencyjna, zatem posiedzenia komisji mogą się w niej odbywać tylko po południu.

Tymczasem w budynku przy Warszawskiej swobodnie zmieściłaby się i sala obrad, i biuro rady, a także gabinety wiceprzewodniczących, którzy teraz nie mają własnych pokojów.

- Policzyliśmy, że wyremontowanie tego budynku zwróciłoby się bardzo szybko, w ramach tej kadencji - mówi Włodzimierz Kusak. - Taka siedziba podniosłaby też rangę rady. We wszystkich miastach rady mają własne siedziby. Myśleliśmy też ewentualnie, aby umieścić tu Urząd Stanu Cywilnego.

Radni mają też własne indywidualne pomysły na zagospodarowanie pałacyku.

- Mój plan i marzenie to stała ekspozycja dziejów miasta - mówi Janina Czyżewska z PO. - Teraz takiej nie mamy, nasza historia jest rozproszona w różnych placówkach. To byłoby piękne, wręcz idealne miejsce na taki cel. Uważam, że to byłoby najlepsze przeznaczenie tego budynku.

- Są dwie opcje - mówi Rafał Rudnicki z PiS. - Po pierwsze budynek może zostać w majątku gminy i być wykorzystany na jakąś miejską placówkę kulturalną. A druga możliwość to sprzedanie go, zdobycie dodatkowych pieniędzy do budżetu miasta i przeznaczenie ich np. na zorganizowanie festiwalu Pozytywne Wibracje. Ten obiekt idealnie nadaje się na cele gastronomiczno-hotelowe, a nie urzędowe.