Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulica Barszczańska w Białymstoku nie musi być gettem. Tam jest potencjał (zdjęcia)

Rozmawiała Izabela Krzewska
Bloki socjalne przy ul. Barszczańskiej w Białymstoku
Bloki socjalne przy ul. Barszczańskiej w Białymstoku Wojciech Wojtkielewicz
Mówiąc o Barszczańskiej nie można wrzucać wszystkich do jednego worka - mówi dr Katarzyna Sztop-Rutkowska z Fundacji SocLab. Jak zmienić sytuację i postrzeganie mieszkańców socjalnej dzielnicy w Białymstoku

Iskrą, która wywołała zamieszki na osiedlu Starosielce w Białymstoku, była śmierć 34-letniego sąsiada. Mieszkańcy buntują się przeciwko brutalności policji. Czy tylko o to chodzi?

To, co się stało ostatnio na ulicy Barszczańskiej, manifestacja, protest antypolicyjny, akty agresji to tylko wierzchołek góry lodowej problemów społecznych, z jakimi boryka się całe osiedle. To efekt braku pomysłu na tę dzielnicę. Jak pokazują przykłady innych miast w Polsce czy zagranicą, zesłanie ludzi „z problemami” na jedno osiedle powoduje, że problemy będą narastać. Ludzie z zewnątrz mogą tych mieszkańców postrzegać jako gorszych, nie traktować ich poważnie. I obawiam się, że właśnie tak jest: Barszczańska jest trochę gettem w Białymstoku. I na zasadzie samospełniającego się proroctwa - ludzie wiedzą, że są negatywnie postrzegani, że są ci gorsi, z „Meksyku”. Mają dosyć. Barszczańska to tykająca bomba. Przy okazji interwencji, która stała się zarzewiem protestów, te frustracje są automatycznie przenoszone na policję. A że nie jest tam mile widziana, bardzo łatwo jest na nią przenieść negatywne uczucia.

Jak można rozbroić tę bombę, o ile w ogóle można?

Codzienną pracą ze społecznością lokalną, pomocą ludziom, którzy próbują się stamtąd „wyrwać” w sensie społecznym, wyrwać z kręgu patologii i biedy. A są takie osoby.

Ta wiedza nie jest tylko teoretyczna. Dobrze poznała Pani to środowisko.

W ubiegłym roku Fundacja SocLab pracowała przez kilka miesięcy z grupą około 20 osób, które mieszkają przy ul. Barszczańskiej. Zależało nam, aby zrealizować w tej dzielnicy, z różnych względów będącej na gorszej pozycji, projekt z budżetu obywatelskiego. Jest to osiedle o dużym poziomie ubóstwa (dominują tu mieszkania socjalne), pełne problemów społecznych (alkoholizm), osiedle, które jest niedoinwestowane pod względem infrastrukturalnym. Dawno nie widziałam tak zaniedbanych placów zabaw. Z dyskusji, jaką prowadziliśmy z grupą mieszkańców, wynikało, że brakuje tam np. świetlicy czy osiedlowego domu kultury. Są dwie placówki dla dzieci. Młodzież czy dorośli nie mają żadnej. Wniosek o utworzenie klubu osiedlowego przy Barszczańskiej w ramach budżetu obywatelskiego 2016 został zakwalifikowany. Ale nie został jeszcze zrealizowany.

Ulica Barszczańska to miejsce dzikie i niczyje?

Bardzo mi zależy, aby mówiąc o ul. Barszczańskiej, nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Jest grupa mieszkańców, która próbuje robić coś pożytecznego, wyrwać się z kręgów patologii. Powstało tam boisko - orlik. To mieszkańcy zbierali podpisy. To oni są doskonałym punktem odniesienia do systemowej, długoterminowej pracy ze społecznością lokalną. Nie da się wszystkich zbawić. Jest nawet taka teoria socjologiczna, że zmianę społeczną wprowadza się poprzez te 10 proc. społeczności, która jest otwarta na zmianę. Takich pozytywnych ludzi z tej społeczności powinni „wyłuskać” pracownicy socjalni i pracować z nimi np. w klubie osiedlowym.

Bardzo podoba mi się też model wsparcia socjalnego, jaki jest w asystenturze rodzinnej. Moja fundacja robiła badanie ewaluacyjne asystentury rodzinnej, która jest prowadzona przez organizację „Droga” o. Konkola. To jest praca, która nie daje szybkich efektów: dajemy wędkę, a nie rybę pt. „zasiłek socjalny”. To wzorcowy model i powinien być wprowadzony na większą skalę, zwłaszcza w takiej przestrzeni jak ul. Barszczańska.

Ale potencjał w ludziach jest?

Jest. Byłam latem na pikniku przy ul. Barszczańskiej, przyszli ludzie, panowała fajna atmosfera. Tam się zaczyna coś dziać. Bardzo prężnie działa Stowarzyszenie Aktywne Osiedle. Trzeba to wykorzystać. Dać wsparcie, i to nie tylko finansowe. Niech na orliku odbędą się zajęcia dla młodzieży, zawody, niech przyjadą piłkarze Jagiellonii Białystok i zrobią trening.

Czyli zagospodarowanie czasu wolnego młodym mieszkańcom tej części miasta rozwiąże problemy? Zamieszek nie będzie?

Nie ma jednej, stuprocentowej recepty. Uważam, że pewne błędy przy okazji ostatnich wydarzeń na ul. Barszczańskiej zostały popełnione. Moim zdaniem, ktoś z władz miasta lub szef policji powinien się spotkać z mieszkańcami, uspokoić, zapewnić, że dokładnie zbadają, czy interwencja policji była prawidłowa. Taki gest to szansa na rozładowanie atmosfery. Mam nadzieję, że nie dojdzie do utrwalenia stereotypu, że Barszczańska to chuligani, którzy chodzą z kamieniami i rzucają nimi w policję. Myślę też, że ul. Barszczańska jest trochę terroryzowana, zastraszana przez ludzi, którzy rzeczywiście wchodzą w konflikt z prawem. Tzw. porządni mieszkańcy boją się swoich sąsiadów.

Zamieszki w Białymstoku. Marsz po śmierci Pawła Klima

Białystok. Zamieszki po śmierci Pawła Klima. Manifestanci z ...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny