MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Test wiedzy o historii Białegostoku. Dzieje miasta w pigułce

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego
Stary kościół w Białymstoku w 1897 roku. Fotografia pochodzi z albumu Vidy goroda Bielastoka (Widoki miasta Białegostoku), którego autorem był Józef (Jankiel) Sołowiejczyk.
Stary kościół w Białymstoku w 1897 roku. Fotografia pochodzi z albumu Vidy goroda Bielastoka (Widoki miasta Białegostoku), którego autorem był Józef (Jankiel) Sołowiejczyk. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Gdyby ktoś spytał mnie o takie miejsce w Białymstoku, z którego moglibyśmy rozpocząć bodaj każdą historię o naszym mieście, to bez chwili zastanowienia, co nie wynika z pochopności lecz z przekonania, wskazałbym zawsze Rynek Kościuszki.

Na tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni miasta odnajdujemy wątki gdy Białystok był własnością Raczkowiczów vel Tabutowiczów, Wiesiołowskich, Czarnieckich i Branickich. Pamiątki po tej staropolskiej historii zgromadzone są w starym, tak zwanym białym kościele. Na jego zewnętrznej ścianie znajduje się kartusz herbowy. Dla niewtajemniczonych to łamigłówka. Tajemne znaki. Ale dla fundatora kościoła Piotra Wiesiołowskiego (Młodszego) to było takie jego staropolskie C.V.

Umieścił bowiem na owym kartuszu między innymi swój herb - Ogończyk, a tuż obok Bogorię - herb swojej matki Katarzyny. I otóż owa Katarzyna z Wołłowiczów była wdową po ostatnim Raczkowiczu. Ci zaś byli pierwszymi właścicielami Białegostoku. To za ich przyczyną w 1514 roku świat dowiedział się, że Białystok istnieje. Tak więc owa Katarzyna po śmierci swego męża w 1547 roku poślubiła Piotra Wiesiołowskiego (Starszego). W ten sposób Białystok bez zbędnego zamieszania przeszedł z rąk Raczkowiczów we władanie Wiesiołowskich. Następna zmiana właścicieli była już bardziej skomplikowana. Najpierw w 1637 roku zmarł syn Piotra (Młodszego) - Krzysztof Wiesiołowski. W 1645 roku zmarła jego żona Aleksandra, która przed śmiercią dobra białostockie zapisem testamentowym przekazała Rzeczypospolitej.

W tym czasie państwem wstrząsać zaczęły dramatyczne wydarzenia. Wystarczy wspomnieć sienkiewiczowskie Ogniem i mieczem oraz Potop. I właśnie bohaterowi potopu, hetmanowi Stefanowi Czarnieckiemu, za jego wojenne zasługi król Jan Kazimierz w 1659 roku nadał Białystok wraz z przyległymi dobrami. Ale o tym rozdziale białostockiej historii opowiada nam kolejna pamiątka, tym razem znajdująca się we wnętrzu starego kościoła. Po prawej stronie ołtarza ustawiony jest w nim pomnik wykonany z czarnego marmuru. W jego zwieńczeniu znów spotykamy heraldyczne zagadki. Na ozdobnym kartuszu, podtrzymywanym przez tłuściutkie, zgodnie z barokową manierą, aniołki zwane puttami, umieszczono trzy herby: Gryf Branickich, Lis Sapiehów i Łodzia Czarnieckich. No to rozszyfrujmy tę kolejną zagadkę. Wspomniany Stefan Czarniecki w 1660 roku przekazał dobra białostockie swojej córce Katarzynie, która od 6 lat była żoną Jana Klemensa Branickiego.

No i tu mamy niespodziewane zamieszanie z imionami, które jest też taką białostocką specyfiką historii. Piotrów Wiesiołowskich mieliśmy dwóch (ojca i syna). Stąd trzeba ich było nazwać Starszym i Młodszym. Janów Klemensów Branickich też było dwóch- dziada i wnuka. Tyle że ten pierwszy był autentycznym Klemensem, a jego wnuk, czyli ten „nasz” hetman był Janem Kazimierzem, ale gdy zaczął piąć się po stopniach kariery to Kazimierza zamienił na Klemensa. Chciał przez to podkreślić swój rodowód sięgający po babce Katarzynie do Stefana Czarnieckiego. Mało tego. W tym budowaniu własnej legendy wystawił swojemu pradziadkowi po kądzieli wspaniały pomnik w Tykocinie. No i stąd na monumencie w białostockim kościele mamy herb Czarnieckich. A Lis Sapiehów? To herb Katarzyny Scholastyki z Sapiehów Branickiej, żony Stefana Mikołaja Branickiego i matki ostatniego z Branickich, Jana Klemensa (Kazimierza). To ona w 1711 roku ufundowała ten monument umieszczając w nim serca swojej teściowej Katarzyny z Czarnieckich Branickiej i swego męża. Monument ten początkowo stał w pałacowej kaplicy. Dopiero w 1752 roku do starego kościoła przeniósł go Jan Klemens, planując w tej świątyni urządzenie rodowego mauzoleum.

Ale to nie koniec podstawowych dla historii Białegostoku pamiątek, które znajdują się w tym kościele. Po przeciwnej stronie ołtarza stoi monument serca tego, który z Białegostoku uczynił europejską sensację - Jana Klemensa Branickiego. Tu nie ma heraldycznych zagadek. Jest raczej czytelna symbolika. Sarkofag zwieńczony piramidą podtrzymują dwa gryfy (czyli jednak nawiązanie do herbu hetmana, ale jednocześnie symbol męstwa). Zdobią go też wojskowe insygnia, bo zmarły w 1771 roku Jan Klemens był przecież hetmanem wielkim koronnym czyli dowódcą wojsk Rzeczypospolitej. Na wieńczącej monument piramidzie umieszczony jest medalion z portretem Branickiego. Na podstawie pomnika znajduje się tablica z łacińskim tekstem zawierającym liczne tytuły zmarłego i informację, że ten nagrobek serca ustawiła „z żalem najdroższym, wdowa po nim, która go przeżyła, dla uszanowania zasług i uwiecznienia tej miłości i z szacunku, z relikwiami babki i ojca połączyła”.

Ta wdowa to oczywiście trzecia żona Jana Klemensa - Izabela z Poniatowskich Branicka. Jej samej poświęcone jest osobne epitafium z 1825 roku, znajdujące się też w tym kościele. To pięknie haftowany gobelin. Otacza go bogato zdobiona, złocona rama, w zwieńczeniu której widzimy kolejne herby. Tym razem to Ciołek Poniatowskich i Gryf Branickich. To już ostatnie takie symbole, zamykające czasy Rzeczypospolitej szlacheckiej w Białymstoku.

Ale bodaj najciekawszym elementem tego epitafium jest ustawiony nad nim alabastrowy wazon. W jego wnętrzu znajdowały się niezwykłe pamiątki . Zawinięte w czerpany papier opatrzone były intencją napisaną przez Weronikę Paszkowską dawną dwórkę Branickiej - „ Te pudełko z najmilszemi pamiątkami J. O. z Książąt Poniatowskich Izabeli Branickiej kasztelanowej krakowskiej, hetmanowej wielkiej koronnej, a które pudełko ta Wielka Pani zapisała testamentem Weronice Paszkowskiej, ta, czując się być tyle uhonorowaną, a nie mogąc inaczej wywdzięczyć się, jak mieszcząc go w tej urnie, ku przeznaczeniu Wysokiemu i Wiecznemu”. Tymi „najmilszemi pamiątkami” były: miniatura przedstawiająca Andrzeja Mokronowskiego - domniemanego drugiego męża hetmanowej, miniatura z wizerunkiem Stanisława Poniatowskiego - ojca Izabeli, pierścień z inicjałami i podobizną ukochanego brata - króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zawieszka w kształcie serca z monogramem królewskim oraz niewielkie zawiniątka z puklami włosów Izabeli Branickiej i księcia Józefa Poniatowskiego.

W niewielkim wnętrzu starego kościoła, to przecież zaledwie około 150 metrów kwadratowych, zawarta jest historia blisko 400 lat Białegostoku. To fenomen tego miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny