Szpital wojewódzki kontra Green Parking. Batalia o parking przy porodówce.

Przyjechaliśmy rano i okazało się, że nasze karty są nieważne - mówi pan Edward. - A teraz musimy zapłacić za cały dzień parkowania.

Niemiła niespodzianka zaskoczyła pracowników szpitala położniczo-ginekologicznego przy ul. Warszawskiej. Mimo że mieli wykupione karty parkingowe do 31 grudnia zarządca parkingu postanowił wprowadzić dodatkową opłatę.

- Dwa i pół złotego za godzinę to sporo, bo niektórzy muszą zostawić samochód na cały dzień - uważa pani Grażyna.

- Dzwoniłem do dyrektora tej firmy i ostrzegłem go, że jeśli nie uwzględnią naszych kart, to zablokujemy wjazd - dodaje pan Edward.

Tak też zrobili. Pracownicy skutecznie zastawili wyjazd ze szpitala. Przez co inne osoby nie mogą wjechać na parking.

- Podobno jest konflikt między firmą zarządzającą parkingiem a dyrekcją szpitala - mówi nasz Czytelnik. - Nie mogą dogadać się co do cen. Ale dlaczego my mamy z tego powodu cierpieć. Musimy przecież jakoś pracować.

Co na to dyrekcja szpitala?

- Green Parking podpisał z nami umowę dzierżawy terenu na 10 lat. Po trzech latach stwierdził, że przeliczył się z przychodami - odpowiada Halina Ciura, dyrektorka do spraw finansowych szpitala wojewódzkiego w Białymstoku. - Dlatego przestał honorować karty, na które wcześniej się zgodził. Poprzez niezadowolenie pracowników chce wywrzeć na nas presję i zmusić do odstąpienia od umowy. Ale jej zerwanie przez nas jest niekorzystne dla szpitala.

- Zmiany dotyczące zasad korzystania z parkingu zostały przez nas wprowadzone wyłącznie z przyczyn ekonomicznych - odpowiada Karolina Wodzik, dyrektor ds. marketingu i handlu Green Parking Polska.

Dodaje, że firma zaproponowała kilka rozwiązań tej sytuacji, w których szpital nie ponosiłby żadnych strat. Ale dyrekcja ich nie przyjęła. - Nadal jesteśmy otwarci na rozmowy i negocjacje zmierzające do obopólnego rozwiązania problemu - zapewnia Wodzik.

A pracownicy szpitala nie mają zamiaru zakończyć swojego protestu.

- Jeśli się nie dogadają, to nie przestaniemy blokować wjazdu - mówi pan Edward. - Musimy jakoś się bronić.