Na dobre imię pracuje się latami. Nie możemy pozwolić, aby ktoś nam to imię bezpodstawnie naruszał - mówi Dariusz Szymanowski ze Stowarzyszenia Wizna.
Apeluje do wojewody o zwolnienie z pracy w trybie dyscyplinarnym wojewódzkiej konserwator zabytków Małgorzaty Dajnowicz oraz jej zastępczyni Małgorzaty Kierzkowskiej. A poszło o wykopaliska z października zeszłego roku. Stowarzyszenie dostało od łomżyńskiego oddziału WKZ pozwolenie na prowadzenie prac polegających na poszukiwaniu zabytków.
Czytaj też: Niemcy zamknęli Żydów. Pasjonaci ze Stowarzyszenia Wizna odnaleźli szczątki zamordowanych
- Na prywatnej działce rolnej, na głębokości ok. 1,5 m trafiliśmy na szczątki ludzie. Natychmiast wstrzymaliśmy prace i powiadomiliśmy policję, prokuraturę i wójta Wizny. A jako, że odkrycia dokonaliśmy w sobotę, w poniedziałek powiadomiliśmy również służby konserwatorskie - mówi Dariusz Szymanowski.
Społecznicy przypuszczają, że odkryli szczątki Żydów, którzy zostali zamordowani w Wiźnie zaraz po wkroczeniu do niej wojsk niemieckich w czerwcu 1941 roku. - Starzy mieszkańcy opowiadają o Niemcach, którzy wrzucili granaty do kuźni, w której były przeważnie kobiety i dzieci. Ich ciała wywieziono gdzieś za miasteczko. Natrafiliśmy więc prawdopodobnie na miejsce, w którym Niemcy ukryli zwłoki. Znaleźliśmy tam też odłamki bomby - mówi Dariusz Szymanowski.
Dodaje, że pięć dni po odkryciu szczątek, o wyjaśnienia poprosił pisemnie Michael Schudrich, naczelny rabin Polski.
- Oczywiście przesłaliśmy wyjaśniania. Nie dostaliśmy odpowiedzi. Pod koniec listopada późnym wieczorem zadzwoniła do mnie Magdalena Gawin, wiceminister kultury i generalny konserwator zabytków. Zaczęła wypytywać czego szukaliśmy, gdzie oddajmy znalezione przedmioty itd. Następnego dnia z rana miałem telefon od wojewódzkiej konserwator zabytków. Pytała o to samo. Rozmowa była miła, więc uśpiło to moją czujność - opowiada Dariusz Szymanowski, co też można znaleźć w oświadczeniu na stronie stowarzyszenia Wizna 1939.
Dopiero później okazało się, że konserwator zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przez stowarzyszenie przestępstwa - poszukiwanie zabytków bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia. - Za co grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia, a sąd - do którego konserwator zaskarżyła postanowienie prokuratury - utrzymał w mocy postanowienie prokuratura - mówi Dariusz Szymanowski.
Wojewódzka konserwator zabytków Małgorzata Dajnowicz twierdzi jednak, że społecznicy naruszyli prawo. - Osobiście uczestniczyłam w oględzinach. Dół był głębokości ok. dwóch metrów. W takich przypadkach potrzebne jest pozwolenie na prace archeologiczne - podkreśla.
Dariusz Szymanowski odpiera, że w pozwoleniu na poszukiwanie zabytków nie ma określonej głębokości, więc prawo nie zostało naruszone. Małgorzata Dajnowicz przesyła nam cytat pozwolenia, w którym czytamy, że "prace ziemne będą wykonywane w wierzchniej warstwie gruntu przy pomocy szpadli i łopatek ewent. małej koparki"
- Powszechnie jest wiadome - a stowarzyszenie, które zajmuje się odkopywaniem zabytków wie to na pewno - że wierzchnia warstwa gruntu to 20-30 cm, a nie 2 m. Doprecyzowaliśmy to zresztą policji prowadzącej śledztwo - podkreśla konserwator.
Czytaj też: Strękowa Góra. Kpt. Władysław Raginis miał pogrzeb. Wojewoda nie dał zgody na napis
Małgorzata Kosiorek - Soboń z prokuratury rejonowa w Łomży mówi jednak, że powodem odmowy wszczęcia postępowania było właśnie to, że w pozwoleniu nie określono precyzyjnie do jakiej głębokości można kopać. - Stwierdzenie "wierzchnia warstwa gruntu" jest zbyt ogólne - mówi.
Postępowanie zostało jednak podzielone na dwie części. Druga trafiła do innej komórki, czyli prokuratury okręgowej w Łomży. Dotyczy braku pozwolenia na prowadzenie prac archeologicznych. Postępowanie jest w toku.
- Wiem, że policja wszczęła też śledztwo jeśli chodzi o prace, które były prowadzone przez stowarzyszenie w Strękowej Górze. Tam też doszło naszym zdaniem do naruszenia pozwolenia (nie chodziło tu jednak o szczątki ludzkie - przyp. red.) - mówi Małgorzata Dajnowicz.
Rzeczniczka wojewody Anna Dzierszko mówi, że do urzędu wpłynęło pismo stowarzyszenia. - Wojewoda poprosił konserwator zabytków o wyjaśnienia - dodaje.
Czytaj też: Kpt. Władysław Raginis pogrzebany. Nie wszystkie szczątki odnalezione
Przedstawicielka gminy żydowskiej Lucy Lisowska mówi, że o sprawie dowiaduje się od nas. Obiecuje jednak spytać w najbliższych dniach naczelnego rabina jak przyjął wyjaśnianie, które wysłało mu stowarzyszenie. W najbliższych dniach powinniśmy też poznać stanowisko białostockiego IPN-u, który też zajął się tą sprawą.
- Co teraz dzieje się w tym miejscu? Szczerze mówiąc, nie wiem. Gdy byłem tam trzy miesiące temu - jestem z Wołomina, więc mam do Wizny kawałek drogi - lej był przysypany ziemią, a w środku tego miejsca były wbite - pomalowane farbą - paliki Rolnik, do którego należy pole nie będzie uprawiał tego fragmentu - mówi Dariusz Szymanowski.
Polityczne memy w internecie: -To błyskawiczny komentarz do wpadek, ale nie tylko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?