Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć za robienie zdjęć

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Za fotografowanie z ukrycia można było trafić do więzienia, a w najgorszym wypadku stracić życie.
Śmierć za robienie zdjęć

O dziwo, nie było większych problemów z kupnem materiałów fotograficznych w sklepie przy obecnej ul. Sienkiewicza. Właścicielem sklepu był Niemiec, obsługa polska. Tam pan Czesław nabył m.in. kuwety metalowe emaliowane, które zachowały się do dziś. Domyślać się należy, że nad tego rodzaju pasjami czuwało gestapo, ale obyło się bez wpadki.

Pasja jednak mogła być groźna w skutkach, bo umiejętności Czesława stały się cenne dla miejscowych struktur AK. Koleżanka Barbara Rybak (Filipowicz) zaproponowała, aby Czesio wstąpił do organizacji. Ojciec Barbary - Władysław miał dwa domy przy ul. Łomżyńskiej 5 i tam znajdował się punkt kontaktowy. "Czarny" złożył przysięgę przed podoficerem Franciszkiem Romejko ("Wędrowiec", "Gotów") i przeważnie przy Łomżyńskiej 5 robił fotki. Dostawał blankiety kart pracy, do nich wklejał wykonane przez siebie zdjęcia. Oczywiście, negatywy wywoływał sam, podobnie jak i odbitki. Ponadto zajmował się roznoszeniem prasy podziemnej oraz pozyskiwaniem od znajomej pielęgniarki z dawnego szpitala PCK środków opatrunkowych.

Dodajmy jeszcze, że nielegalne fotografowanie wymagało przygotowania osprzętu. Mistrz (bez stosownych dyplomów) zrobił reflektor z dużej okrągłej latarki i metalowego odblasku. Można go sobie obejrzeć. Kilkusetwatowa żarówka jest bardzo stara, pewnie jeszcze z czasów okupacji. Trudno jednak sprawdzić, czy świeci, bo wtedy napięcie w sieci wynosiło 120 wolt. Podziw budzą fotografie dużego formatu (17x24 cm) wykonane w pokoju rodzinnego domu Walińskich przy Bema 48. - Do oświetlania wykorzystałem wtedy magnezję - wspomina pan Czesław. - Pakunek zawieszałem na żyrandolu, podpalałem lont i czekałem aż rozbłyśnie.

Proszę popatrzeć na niezwykłą fotografię wykonaną z balkonu szpitala PCK przy ul. Pierackiego (Warszawskiej). Przy powiększeniu widać żołnierza niemieckiego jadącego na rowerze i dalej z prawej strony zegar na budynku magistratu, który nie ocalał. Można nawet odczytać na cyferblacie godzinę - 13.25. Między dużą kamienicą (zniszczona) po lewej stronie i parterowym murowanym budynkiem przebiegała w stronę Pałacu Branickich ulica Żwirki i Wigury. Mistrz pamięta, że w kamienicy mieściła się apteka Wincentego Hermanowskiego "Pod Łabędziem", co uwiarygodniał umieszczony w oknie wystawowym wypchany ptak.

Dobry - w czasie szczególnym i odważny - fotograf nie zmarnuje żadnej szansy na sukces. Kiedy z Białegostoku w końcu lipca 1944 r. wyparci zostali Niemcy, w przedwojennym koszarach 10 Pułku Ułanów Litewskich Sowieci urządzili szpital polowy. Pan Czesław z kolegą wpadli na pomysł, aby robić zdjęcia leżącym tam sołdatom. Jedno z nich przetrwało do dziś, a wykonane zostało aparatem poniemieckim (6x9 cm) Voigtlanden.

- Kolega mieszkał bliżej koszar i łatwiej mu było zbierać zlecenia. Takich zleceń mieliśmy kilka w tygodniu. Pamiętam, że jednemu z żołnierzy pożyczyłem do zdjęcia zegarek. Za to otrzymywaliśmy cukier, suszonkę (konserwę) i tzw. czerwonce, banknoty będące wówczas w obiegu w Związku Radzieckim. Interes trwał przez kilka miesięcy - opowiada pan Czesław. Na zdjęciu dwóch zwycięzców i jeden papieros.

Jak się bieg zdarzeń uspokoił, to przez wiele lat Czesław Waliński robił już tylko zdjęcia rodzinne, też cenne. Zarabiał jednak jako zegarmistrz. W obu fachach potrzebne jest dobre oko i precyzja. Pan Czesław miał nadto dużo fantazji, łapał nadarzające się okazje.

Współpraca i zdjęcia Marek Jankowski

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny