Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skrzyżowanie 11 Listopada z 19 Lutego. Nie ma, a powinno być

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego
Historyczny znaczek z 22 lutego 1919 roku. To „materiał” na współczesne znaczki, może popularne magnesy
Historyczny znaczek z 22 lutego 1919 roku. To „materiał” na współczesne znaczki, może popularne magnesy Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Kolejną rocznicę 19 lutego 1919 roku mamy już za sobą. Tym razem powiało optymizmem, że może jest szansa wyrwania się z urzędniczej rutyny obchodzenia świąt. Oczywiście, że muszą być wieńce i okolicznościowe mowy. Ale one czasem przypominają pogrzebową celebrę niż radość święta.

Ale w tym roku był zorganizowany test z historii Białegostoku. Chyba ma szansę zadomowienia się w świątecznym scenariuszu. Oby na setną rocznicę, która już tuż, tuż, właśnie on był clou programu. Ale muszą się też tego dnia pojawić i inne atrakcje. Takie, które nawiązując do historycznych wydarzeń z 1919 roku, angażować będą wielu białostoczan.

Ja, na skalę mikro, próbuję zaszczepić tradycję drożdżówek z gorącą herbatą. A to przecież przypomnienie wieczornych godzin z 19 lutego 1919 roku. Wspominano, że „około 9 wieczór pierwsze oddziały ułanów wjechały (część ułanów szła pieszo bez koni) od strony ulicy Lipowej, piechota weszła od strony ulicy Kilińskiego”. Entuzjazm białostoczan był nieopisany. Udzielił się też właścicielowi cukierni znajdującej się przy Rynku Kościuszki 1, Władysławowi Lubczyńskiemu. Spontanicznie więc zorganizowano skromny poczęstunek dla zmęczonych żołnierzy. Menu było proste - drożdżówki i herbata. Tłum białostoczan, pomimo wielogodzinnego oczekiwania i paskudnej pogody (od rana padał deszcz) zaczął rozchodzić się do domów dopiero koło północy. Białostocki historyk i działacz oświatowy Michał Goławski zanotował, że gdy rynek pustoszał, to symbolicznym znakiem było to, że „nad Białymstokiem powiewał sztandar Orła Białego”. Ten sztandar wywieszono na ratuszowej wieży. Mamy w Muzeum przygotowany, podobny do tamtego sprzed 97 lat sztandar. Nawet dwukrotnie go wywieszaliśmy na ratuszu. Ale to znowu są działania w skali mikro. Może więc warto przerobić to na skalę makro. Jak to zrobić? Proste.

Główne uroczystości, może już od przyszłego roku, należy rozpocząć na rynku o godzinie 20. Po jakimś czasie z Lipowej i Kilińskiego na rynek wkraczają rekonstruktorzy w mundurach z epoki. No i wówczas przychodzi czas na drożdżówki i herbatę. Ober cukiernikiem jest oczywiście prezydent. Może też w surducie i w meloniku jak dyktowała ówczesna moda. Po wiwatach trzeba jeszcze wciągnąć sztandar na ratuszową wieżę. To znowu rola prezydenta z delegacją miejscowych mieszczan (im młodsi tym lepiej). I już czas rozpoczynać zabawę. Nie trzeba do niej żadnych fajerwerków. Ba, nie trzeba też żadnej wielkiej sceny. Wystarczy kilka punktów na rynku gdzie „się dzieje”. Tu śpiewają, tam tańczą, gdzieś fotografują, popisują się szermierką i po całym rynku rozdają drożdżówki i specjalne znaczki z pieczęcią „na pamiątkę wkroczenia wojsk polskich 1919 roku”. Taki znaczek też mamy w muzealnych zbiorach. Jednym słowem zafundujmy sobie nasz białostocki świąteczny festyn.

A jak przebiegały rocznicowe obchody w międzywojennym Białymstoku? Przecież świętowali ci, którzy byli uczestnikami tamtych wydarzeń. Ano było różnie. Największa feta odbyła się w 1 rocznicę wkroczenia wojsk polskich do miasta. W specjalnym apelu do białostoczan pisano: „rok upływa od tego wielkiego dnia wyzwolenia naszego. Rocznica ta jest dla nas wszystkich świętem uroczystym. W dniu tym, złączeni w jedną miłującą się rodzinę winniśmy w wielkim podniesieniu ducha uczcić godnie historyczny moment zrzucenia więzów obcej przemocy. W obchodzie tej wielkiej rocznicy winni wziąć udział wszyscy obywatele miasta. Niech nie zabraknie nikogo w szeregach świętujących - niech każdy da wyraz tej wielkiej radości jaka ogarnia serca i dusze nasze w wielkiej rocznicy odrodzenia”.

Tyle apel, w którym pięciokrotnie użyto dla podkreślenia wielkości przymiotnika „wielki”. Program ułożony na ten dzień też robił wrażenie staranności. Zaczynał się poranną mszą polową na rynku. Po niej była „rewia wojskowa” z obowiązkową orkiestrą. Następnie wojsko i cywile przeszli ulicami Kilińskiego, Pałacową, Warszawską, Sienkiewicza i wrócili na Rynek Kościuszki. O godzinie 15 w teatrze Palace odbyła się okazjonalna akademia, podczas której wygłoszono stosowne mowy. Wieczorem o godzinie 19 w tym samym teatrze było „przedstawienie galowe”. Warszawscy aktorzy wystawili Warszawiankę Stanisława Wyspiańskiego i fredrowskie Damy i huzary. Ale to co było niezwykłe tamtego dnia, to fakt, że większość domów i balkonów przyozdobiono flagami i godłami Polski. W 1921 roku obchody 19 lutego też zorganizowane były z dużym rozmachem. Nowością było to, że po zakończeniu oficjalnych uroczystości na rynku, „ukazał się nad miastem aeroplan, który zakreślił kilka kół prawie tuż nad samymi domami”.

W następnych latach obchody 19 lutego popadły w pewną rutynę. Do większej mobilizacji skłoniła X rocznica w 1929 roku. Z tej okazji w Dzienniku Białostockim zamieszczono wspomnienie z 1919 roku. Jest ono o tyle interesujące, że podane w nim zostały trochę inne szczegóły tamtego historycznego wieczoru. Pisano, że „najpierw do miasta wpadła pikieta IV pułku ułanów, a wreszcie o g. 8 m. 30 wkroczyły szwadron IV pułku ułanów, dwie kompanie Suwalskiego pułku piechoty i artyleria. Mimo ulewnego deszczu miasto całe wyległo witając entuzjastycznie wojska polskie. Kiedy na ratuszu powiał sztandar narodowy, miasto rozbłysło iluminacją”. Te nieznaczne różnice to przesunięcie czasu wejścia wojska o półgodziny, no i ta iluminacja! To dlatego nie planujmy żadnych fajerwerków, tylko laserową iluminację rynku. Wyczarujmy jego wygląd z 1919 roku.

W 1929 roku przypomniano też nieco pompatyczny wiersz, który 22 lutego 1919 roku w trakcie akademii urządzonej w teatrze Palace na zakończenie oficjalnego przejęcia Białegostoku przez władze polskie, wygłosiła jego autorka Rena Ruszczewska. Zaczynał się on wzniośle:

„Witajcie! Czekaliśmy na Was tak długo!

Tak długo. Bolesne sto lat!

Marzyliśmy o Was, tęskniliśmy do Was

I oto jesteście! Zapłonie niech świat.

I zagrzmi wiwatem! Świetlistą niech smugą

Wystrzeli ku niebu ten krzyk, my już sami,

Bez kajdan, bez pęt i bez czułej opieki,

Swobodni, szczęśliwi - i z Wami”…

W kolejnych latach święto 19 lutego było już tylko pretekstem do wspomnień. W oficjalnym życiu miasta ważniejsze okazały się obchody świąt narodowych. Jedynie przy 11 Listopada wspominano o historycznej zawiłości poprzez którą Białystok, może i po nasze czasy, ma pewien kłopot. Co obchodzić? 11 listopada czy 19 lutego? Odpowiedź jest prosta. I to i to. Te wypieranie lokalnej historii przez tą oficjalną doprowadziło do kuriozalnej sytuacji w 1938 roku. Wówczas to, chyba zapominając o kolejnej rocznicy, na 19 lutego zapowiedziano posiedzenie rady miasta. Rajcy wraz z prezydentem zajmowali się między innymi taryfą opłat za prąd, pożyczkami dla członków zarządu miejskiego, rejonami kominiarskimi, a na koniec dyskutowano o „pobieraniu opłat za korzystanie z książek w bibliotece miejskiej”. I na tych dyskusjach radnych zastała północ. Nie wiemy czy rozchodząc się do domów, któryś z radnych nie złapał się za głowę i nie wykrzyknął - Jezus Maria. Toż dziś 19 lutego!

No tak. Pomimo tego nadal z optymizmem patrzę na przyszłość naszego białostockiego święta. Ale pamiętajmy, że sam optymizm to za mało. Ciągle czeka nazwanie którejś z białostockich ulic mianem -19 lutego. A może by tak przechrzcić kawałek Zwierzynieckiej od Ojca Pio do Świerkowej? Żadnych zmian adresów, bo chyba nic tam nie ma, a byłoby skrzyżowanie 11 Listopada z 19 Lutego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny