Niejaki chorąży Teofil Olkiewicz lubi wypić o każdej porze dnia i nocy, ale jak sam się chełpi – wypłatę oddaje żonie. Szybko okazuje się, że niewielki chłopina nie przepuści też okazji do spartańskiego chędożenia, ot choćby na zapleczu spożywczego, zanim przywiozą podwawelską. Jak wiadomo – za mundurem panny sznurem, to i nie posiadając kartek, od kochliwej sklepowej dostanie pół litra czystej. Czy już go lubicie?
Jeśli takie postaci, wbrew pozorom oddane służbie narodowi (tygodnik MO i SB wszak nosił tytuł „W służbie narodu), nie napawają obrzydzeniem, kąśliwe pióro Ryszarda Ćwirleja, połączone z humorem rodem z wozaków z „misia” Barei powinny przypaść do gustu. Pal licho interesującą intrygę, oślizłych oficerów SB, o których dzielny chorąży nie myśli inaczej jak o „p..ych szpiclach”, samo tło obyczajowe i język – udanie naśladujący pełną błędów mowę ludzi, którzy wykształcenie zakończyli na zawodówce, są już znakomitą zabawą.
Konwencja, w jakiej Ryszard Ćwirlej napisał „Śliski interes” nie przywraca do łask milicyjnych opowiadań spod znaku „Ewa wzywa 07”. To pełna humoru groteska, która ubarwi życie zjadaczy kryminałów zalewanych ponurym światem Skandynawii, czy Amerykanami uzbrojonymi w gadżety godne noblowskich nagród. Samo życie, choć rodem z PRL.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?